Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dają nogę

TATIANA MIKUŁKO LESZEK KALINOWSKI PAWEŁ KOZŁOWSKI
Wagary Już dawno nie słyszeliśmy tego określenia dziwią się lubuscy uczniowie. Dziś mówi się: ,,idę z tej lekcji" i po sprawie. Poza tym 18-latkowie mogą sami siebie usprawiedliwiać.

Kiedy pojawiła się w świecie instytucja zwana szkołą, towarzyszą jej wagary. Określenie tego zjawiska doczekało się badań naukowych i znalazło się w ,,Słowniku pedagogicznym" Wincentego Okonia. Z definicją tam podaną nie bardzo zgadzają się dzisiejsi uczniowie. Według autora słownika, wagary to ,,zjawisko z dziedziny patologii życia szkolnego, polegające na samowolnym opuszczaniu przez uczniów zajęć szkolnych i spędzaniu poza domem i szkołą czasu przeznaczonego na naukę".
- To nie patologia a normalka. Na wagary można pójść do domu. Czas przeznaczony w szkole na naukę, wcale nie musi być na nią wykorzystywany. Często więcej dowiem się opuszczając jakąś lekcję niż tracąc czas siedząc 45 minut i słuchając beznadziejnego wykładu podsumowują definicję lubuscy licealiści.
Beata z Zielonej Góry: Czasem uciekamy do kina, do muzeum. Takie wypady to doskonała okazja do zawierania nowych przyjaźni. Moja mama poznała na wagarach swego późniejszego męża, mojego tatę.
Monika ze Zbąszynia: Jeśli nie chcę iść do szkoły, pytam rodziców czy mogę zostać w domu. Zazwyczaj się zgadzają. Wiedzą, że wolny dzień pozwoli mi nadrobić zaległości.
Klaudia z Głogowa: Uciekam ze szkoły, kiedy mam doła. W budzie na pewno humor mi się nie poprawi.
Tomasz z Nowej Soli: Opuszczam zajęcia z przedmiotów, które sprawiają, że czuję się źle.
Filip z Zielonej Góry: Chcę iść do szkoły idę. Nie chcę iść, to nie idę. Jestem pełnoletni. Sam sobie piszę usprawiedliwienia. To moje życie.
Jola z Międzyrzecza Jestem studentką i nie wagaruję. W szkole średniej, owszem zdarzało mi się urwać z lekcji. Najfajniej uciekało się z całą klasą. Było przy tym kupę zabawy, a konsekwencji mniej.

Bardziej odpowiedzialni

- Mamy system amerykański, a nauczycieli nie interesują nieobecności. Dany przedmiot i tak trzeba zaliczyć, więc frekwencja to osobista sprawa każdego ucznia mówi uczennica II LO w Gorzowie. Wagary się zdarzają, ale nie tak często jakby się mogło wydawać.
Zdaniem dyrektor I LO w Zielonej Górze, Ewy Habich, nieobecności to dziś niewielki problem. Szkoła prowadzi dokładne zestawienia, frekwencja wynosi średnio 96 proc. Jeśli zdarza się, że któraś klasa przekroczy ten próg, otrzymuje specjalne bilety, dzięki którym częstotliwość opuszczania godzin lekcyjnych znacznie się zmniejsza.
- W większości przypadków uczniowie są jednak świadomi, że nie chodząc na lekcje tracą mówi E. Habich. A przecież każdy z nich chce dobrze zdać maturę i dostać się na studia. Podobną opinię wyraża dyrektor LO w Świebodzinie Szymon Pyrcz.
- Lekcje opuszczają pojedyncze osoby twierdzi dyrektor Zespołu Szkół Ekonomicznych w Gorzowie, Elżbieta Szmytkiewicz. Rzadko zdarza się to jakiejś klasie i to zwykle na początku nauki. Bo nie zdaje sobie sprawy, jakie restrykcje ją czekają. Potem takie pomysły nie przychodzą już młodzieży do głowy.
Wagary przestały mieć znaczenie dla młodzieży, która skończy 18 lat. Wtedy może ona sama wypisywać sobie usprawiedliwienie.
- Uczniowie stali się przez to troszkę bardziej odpowiedzialni zauważa E. Habich i dodaje: Skoro jednak mogą sami się zwalniać, to dlaczego mamy rozmawiać na temat postępów w nauce z ich rodzicami na wywiadówkach To jakaś niekonsekwencja.
Podobnie jest w zawodówkach. Uczniowie unikają szkoły, bo boją się lekcji. Strach powodowany jest małą wiedzą lub wcześniejszymi niepowodzeniami.
- Obawiałem się skutków samodzielnego wypisywania usprawiedliwień przez pełnoletnią młodzież mówi Marian Cygan, dyr. zielonogórskiego Zespołu Szkół Zawodowych nr 2. Niepotrzebnie. Zdarzają się sporadyczne przypadki, że ktoś nagminnie wykorzystuje ten przywilej. Większość młodych ludzi zdaje sobie sprawę, że ich obecność w szkole wpływa na oceny semestralne. To przekonuje do systematycznego chodzenia.
A co studenci Na czym polegają ich wagary
- Nie chodzimy na zajęcia, jeśli nie jesteśmy na nie przygotowani mówi Małgosia, studentka bibliotekarstwa Uniwersytetu Wrocławskiego. Gdy zdarza się to zbyt często, nieobecności musimy pozaliczać. Wolny dzień robię sobie, by posiedzieć w bibliotece, nadrobić zaległości w czytaniu. Albo nie chce mi się zbyt wcześ-nie wstawać.

Nie zdążą na autobus

- Nie mamy problemów z wyłapywaniem wagarowiczów. Nowogród Bobrzański to małe miasto. Liczba uczniów uciekających z ostatnich lekcji, bo to o nie głownie chodzi, jest niewielka mówi wicedyrektor ds. wychowawczych w nowogrodzkim gimnazjum Grażyna Drozdek.
Uczniowie dojeżdżający chętniej chodzą do szkoły niż miejscowi. W domu często oprócz telewizora nie mogą liczyć na więcej rozrywek. Dziś dzieci na wsi nie muszą już zostawać w domu, by pomagać w gospodarstwie, jak to kiedyś bywało.
- Niektórzy unikają zapowiedzianych sprawdzianów, inni muszą zaopiekować się młodszym rodzeństwem albo nie zdążą na autobus szkolnym a liniowym nie przyjadą wylicza przyczyny nieobecności gimnazjalistów G. Drozdek. Największym problemem są wagary ukryte, kiedy uczeń opuszcza kilka dni albo chodzi na lekcje w kratkę, a rodzice i tak nieobecności usprawiedliwią.
Wagarowiczom według statutu szkoły nie można nic zrobić oprócz obniżenia oceny zachowania na świadectwie, w poważniejszych przypadkach powiadamia się policję.
- Nauczyciel musi być elastyczny podkreśla wicedyrektor gimnazjum. W rodzinach patologicznych dziecko nie jest w stanie przyjść do szkoły. Wychowawca musi to wychwycić i porozmawiać z takim uczniem. Nie wolno potraktować go z góry jako winnego.
Zdaniem nauczycieli krecią przysługę robią media kreując modę na wagarowanie i obwieszczając wszem i wobec, że 21 marca to Dzień Wagarowicza i nie wypada być wtedy w szkole.
- Dlaczego uczniowie uciekają zastanawia się psycholog Joanna Kulik. Odpowiedź na to pytanie powinna dać do myślenia nauczycielom. Może nie potrafią zainteresować uczniów Nad pochopnymi usprawiedliwieniami powinni zastanowić się rodzice. Pobłażanie w przypadku łamania regulaminu, uczenie kłamstwa z pewnością wpłynie na charaktery ich pociech. A potem dziwimy się, dlaczego mamy takie obłudne społeczeństwo.
Józef Przęczek, emeryt ze Zbąszynka uważa, że wagary są wynikiem małej dyscypliny w szkole. Nie wyobraża sobie, jak można opuszczać lekcje.
- To brak szacunku dla nauczycieli mówi. Kiedyś nikt z nas nie myślał o wagarach.
Na lekcjach panowała taka cisza, że można było usłyszeć przelatującą muchę. Dzisiejsza młodzież ma za dużo swobody. Nie rozumie, że szkoła odgrywa ważną rolę w ich wychowaniu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska