Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wraca Artjoms Rudnevs, wraca nadzieja na sukces

Maciej Lehmann
Artjoms Rudnevs to piłkarz, którego obecność na boisku robi kolosalną różnicę jakościową
Artjoms Rudnevs to piłkarz, którego obecność na boisku robi kolosalną różnicę jakościową Fot. Marek Zakrzewski
"Doprowadził do tego, że wszyscy w klubie mieli go dosyć. Z kierownictwem nie był w stanie się dogadać. Piłkarze bali się jego dziwnych decyzji. W pewnym momencie zacząłem odnosić wrażenie, że mamy kilkunastu przeciętnych zawodników i tylko jedną gwiazdę - trenera". Czyje to słowa?

Otóż wypowiedział je prezydent Bayernu Monachium Uli Hoeness, kiedy w niedzielę zwalniał Luisa van Gaala. Nikt nie ma chyba wątpliwości, że równie dobrze ilustrują sytuację, jaka ma miejsce teraz w Lechu. - Całe to g... zaczęło się, kiedy nastąpiła zmiana bramkarza - dodał słynny niemiecki działacz.

W Kolejorzu kryzys rozpoczął się w niemal identyczny sposób. Semir Stilić został przesunięty w Bradze z pomocy na środek ataku. Przez ten błąd Lech długo nie mógł się odnaleźć, w rewanżu ze Sportingiem przegrał spotkanie, które wcale nie musiał przegrać, stracił pięć milionów, a na pozytywnym dotąd wizerunku Bakero pojawiła się ogromna rysa.

Potem Hiszpan zachowywał się tak jak van Gaal. Uwierzył w swoją nieomylność, zaczął kombinować ze składem, popełnił mnóstwo błędów i dziś efekty tego są opłakane.

Uwaga konkurs: Wygraj bilety na mecz Lech - Legia!

Lecz na tym analogie między obecnym jeszcze mistrzem Niemiec i obecnym jeszcze mistrzem Polski się kończą. Bakero w przeciwieństwie do Holendra otrzymał jeszcze jedną szansę. Choć wszyscy są niezadowoleni z miejsca w tabeli oraz stylu gry i relacji między nim a piłkarzami, będzie mógł prowadzić poznańską drużynę w sobotnim meczu z Legią.

Od wyniku tego spotkania zależeć będzie, czy zasiądzie po raz ostatni na ławce Kolejorza. Można się bowiem spodziewać, że po kolejnym niepowodzeniu kibice pożegnają go w hiszpańskim stylu - czyli białymi chusteczkami...

- Nikt nie akceptuje obecnej sytuacji i wyników, ale wierzymy, że nasi kibice nam pomogą w meczu z Legią - mówi dyrektor sportowy Marek Pogorzelczyk. Światełko w tunelu jeszcze się tli. Bakero został wczoraj zaproszony na dywanik do prezesa Andrzeja Kadzińskiego, który przypomniał Hiszpanowi, jakie są sportowe cele Lecha i co się stanie, jeśli poznański zespół nie zakwalifikuje się do europejskich pucharów. Mamy nadzieję, że po tej rozmowie hiszpański szkoleniowiec wreszcie zejdzie z obłoków na ziemię i krytycznym okiem spojrzy na swoje dokonania.

Czytaj także: Nie będzie kompletu widzów na meczu Lech - Legia?

Kolejnym powodem do optymizmu jest powrót do składu Artjomsa Rudnevsa. Łotysz przez dwa tygodnie leczył krwiaka na nodze. Tę kontuzję przywiózł z eliminacyjnego meczu Euro 2012 w Tel Awiwie z Izraelem. Zabrakło go w pojedynkach ze Śląskiem Wrocław, Podbeskidziem Bielsko-Biała oraz Polonią Warszawa.

Jak duże to było osłabienie, świadczy fakt, że poznaniacy ani jednego z tych meczów nie potrafili rozstrzygnąć na swoją korzyść.
Rudnevs to piłkarz, którego obecność na boisku robi kolosalną różnicę jakościową. Jest ruchliwy, szuka gry, pokazuje się kolegom.

Równie ważne jest też to, że skupia na sobie uwagę przynajmniej dwóch obrońców, jest szybszy od Ślusarskiego czy Ubiparipa, potrafi lepiej się zastawiać i przytrzymać piłkę. To sprawia, że koledzy, podając mu piłkę, mają pełne zaufanie, że jej natychmiast nie straci.

Jego powrót sprawi, że na pewno poprawi się gra kombinacyjna Lecha. Mamy nadzieję, że dzięki powrotowi Łotysza odżyje też Siergiej Kriwiec, który doskonale rozumie się z Rudnevsem i nie ukrywa, że zawsze po odzyskaniu piłki szuka go na boisku.

Normalnie trenuje już też Manuel Arboleda, który w Warszawie został brutalnie potraktowany przez Artura Sobiecha. Na szczęście rana na kolanie Kolumbijczyka nie jest głęboka i umożliwia normalne treningi. - Czuję się w miarę dobrze i zrobię wszystko, aby w sobotę z Legią być w pełni sił - powiedział Arboleda.

W sobotę Lech zmierzy się o ligowe punkty z Legią w Poznaniu po raz 47. Statystyki zdecydowanie przemawiają za Kolejorzem. Po raz ostatni lechici przegrali z Legią na własnym boisku siedem lat temu, wiosną 2004 roku.

W stolicy Wielkopolski Kolejorz wygrywał 20 razy, 14 razy notowano remis, a 13 razy wygrywał zespół z Warszawy. Legia podobnie jak Kolejorz znajduje się w dużym kryzysie. Na ligowe zwycięstwo warszawianie czekają jeszcze dłużej niż Lech.

Legia od czterech meczów nie może zdobyć kompletu punktów. Zespół Macieja Skorży ma jednak nieco lepszą sytuację kadrową. Po ostatnim ligowym spotkaniu Legii z Zagłębiem Lubin żaden z legionistów nie musi pauzować za nadmiar żółtych kartek. W Lechu zabraknie natomiast Stilicia, Kikuta oraz Wołąkiewicza.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski