Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wścieklizna w Poznaniu: Względy bezpieczeństwa są przesadzone, zagrożenia nie ma?

Marta Danielewicz
Marta Danielewicz
zdjęcie ilustracyjne
zdjęcie ilustracyjne archiwum
Nietoperz, u którego wykryto wściekliznę, stał się niemałą sensacją dla mieszkańców Poznania. Ostatni przypadek wścieklizny na terenie miasta wykryto kilkanaście lat temu. Jednak eksperci uspokajają: – To strzelanie z armaty do muchy. Człowiekowi, ani żadnemu innemu zwierzęciu nic nie zagraża. Mimo to na terenie miasta wprowadzono obszar zagrożenia do 10 kilometrów. Przez trzy miesiące nie można w tym czasie organizować wystaw i imprez z udziałem zwierząt.

Nietoperza odnaleźli w połowie czerwca w parku Wilsona strażnicy miejscy. Oddali go w ręce specjalistów z Polskiego Towarzystwa Ochrony Przyrody Salamandra. Niestety, mimo prób ratunku nietoperz zmarł. Próbki badań wysłane do laboratorium na początku tego tygodnia potwierdziły – był zarażony wścieklizną. Dlatego też powiatowy lekarz weterynarii w Poznaniu wyznaczył obszar zagrożony, który sięga aż 10 kilometrów.

Przez trzy miesiące w tym obrębie nie mogą odbywać się żadne imprezy z udziałem zwierząt - wystawy, konkursy. Powiatowy lekarz weterynarii nakazał także zaszczepienie wszystkich psów, które nie mają ważnych szczepień przeciwko wściekliźnie i zalecił wyprowadzanie ich na smyczy.

Czytaj: Wścieklizna w Poznaniu: Nietoperz zaatakował w parku Wilsona. Ostrzeżenie: w parku nie wolno spacerować ze zwierzętami

Jednak zdaniem Andrzeja Kepela, prezesa Polskiego Towarzystwa Ochrony Przyrody Salamandra, zastosowane środki bezpieczeństwa są bezzasadne.

– To równie skuteczne jak stosowanie praktyk voodoo. Wirus nietoperzowej wścieklizny w znikomym stopniu zagraża pozostałym zwierzętom i ludziom. Bardzo trudno przenosi się na inne ssaki – w historii znanych jest tylko kilka takich przypadków, w tym nigdy nie stwierdzono zarażania psa. Podczas badania nietoperz uszczypnął naszego pracownika, który na wszelki wypadek został zaszczepiony przeciwko wściekliźnie – i to wystarczy. Cierpiące na tę chorobę nietoperze nie stają się też agresywne i nikogo nie atakują – mówi A. Kepel.

Zaznacza przy tym, że w Europie wścieklizna nietoperzowa spotykana jest u tych zwierząt cały czas i powszechnie, gdyby więc zastosować do niej polskie przepisy i praktykę, trzeba by cały kontynent uznać za stałą strefę „zapowietrzoną”. Nie ma to sensu, bo ryzyko jest w praktyce zerowe. Nietoperz – zdrowy czy chory, może próbować ugryźć tylko w samoobronie, gdy będziemy go chwytać. Po prostu nigdy nie należy brać w gołą dłoń nietoperzy czy innych zwierząt, zwłaszcza gdy leżą na ziemi i wyglądają na chore.

Chiropterolog Maciej Łochyński także uważa, że polskie przepisy w tej sytuacji to jak strzelanie z armaty do muchy.

- Gdyby jednak coś się komuś stało, to cała odpowiedzialność spadłaby na państwo. Nie należy się więc dziwić, że ktoś chucha na zimne i wprowadza pewne obostrzenia – mówi. - Prawdą jest, że wścieklizna u nietoperza przebiega inaczej, ale wektor tego wirusa może być przeniesiony na inne zwierzę, np. na kota. Wścieklizna jako wirus ma różne odmiany, ale i tak jest chorobą śmiertelną. Warto jednak wiedzieć, że nietoperz zarażony tym wirusem nie zaatakuje człowieka, jak lis czy pies.

Sprawdź też:

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski