Piotr Mowlik
- To wiadomość spadła na mnie jak grom z jasnego nieba. Jestem zszokowany. To był wciąż jeszcze młody człowiek i chodzący okaz zdrowia. To dla mnie zaskoczenie, bo nie docierały do nas żadne wiadomości o problemach zdrowotnych Włodka. Także na boisku miał wręcz końskie zdrowie i prawie nigdy nie uskarżał się na jakieś urazy. Bez wątpienia to jeden z najwybitniejszych piłkarzy w polskiej piłce nożnej. Jest mi niesamowicie szkoda. Porządnych ludzi zawsze żal, a Włodek był właśnie taki. Umarł nie tylko fantastyczny piłkarz, z którym grałem, ale też wspaniały człowiek. Zawsze koleżeński, można było z nim porozmawiać, wprowadzał młodzież do reprezentacji.
CZYTAJ TEŻ:
Włodzimierz Smolarek nie żyje
Zbigniew Pleśnierowicz
- To wyjątkowa postać w polskim futbolu. Grałem przeciwko Włodkowi kilka razy na boisku i wiem, że był to znakomity zawodnik. To trudny rywal, miał znakomite, silne uderzenie z lewej nogi. Wyróżniał się tym, że świetnie wykonywał stałe fragmenty gry. Miał swój styl, charakteryzował się nieustępliwością, ale zawsze grał czysto i zgodnie z przepisami. To wielka strata dla całego świata sportu, bo Włodek swoim doświadczeniem i mądrością mógł bardzo pomóc przed Euro i już w czasie trwania turnieju. Dużo pracował z młodzieżą, szkoda, że nie zdołał całej swojej wiedzy przekazać następnemu pokoleniu. To wielka strata.
Krzysztof Pawlak
- Wieść o śmierci Włodka była wielkim szokiem i smutkiem. Odszedł, będąc wciąż młodym człowiekiem. Składam wyrazy współczucia całej rodzinie. Jaki był Włodek? Świetny piłkarz, ale też dobry człowiek poza boiskiem. Kiedy wchodziłem do reprezentacji, absolutnie nie dał mi odczuć, że już jest tam kimś wielkim. Służył pomocną dłonią, radą i także dlatego został przez wszystkich tak zapamiętany i lubiany. W historii polskiej piłki zapisał się złotymi zgłoskami. Rywalizowaliśmy w meczach polskiej ekstraklasy, bo grałem na prawej obronie, a Włodek jako lewoskrzydłowy. Nasze pojedynki były zacięte, pełne pasji i waleczności, ale zawsze w sportowym duchu. Można go wspominać tylko dobrze.
Olaf Makiewicz
- Ostatni raz widzieliśmy się w połowie grudnia, a słyszeliśmy w połowie stycznia. Włodek miał znów przyjechać do nas w czerwcu, z żoną Moniką i Ebim, na czas trwania Euro. Długo go rozgryzałem, ale po kilku spotkaniach zrozumiałem, że poznałem człowiek bezinteresownego, od którego można uczyć się pokory i skromności. On nigdy nie wykorzystywał swojego nazwiska do prywatnych spraw. Zawsze miał wielki szacunek dla swoich kolegów, Zbigniewa Bońka i Grzegorza Laty. Do prezesa PZPN w ostatnich latach mówił per "pan". Odnoszę jednak wrażenie, że inni go nie doceniali.
Miał się zestarzeć w Holandii, ale życie potoczyło się tak, że wrócił na stare śmieci do swojego rodzinnego Aleksandrowa Łódzkiego. Z okna miał widok na stadion, ale myślami wracał do pracy z młodzieżą w swoim ukochanym Feyenoordzie Rotterdam. Chciał tam wrócić, ale duma mu na to nie pozwalała. On nie lubił się o nic prosić. W ostatnim czasie zajmował się w PZPN skautingiem, co było mu na rękę. Zawsze bowiem lubił kontakt z młodzieżą, co najlepiej było widać na spotkaniach w "Olandii". Będzie go nam bardzo brakować. Dla jego żony i syna zawsze drzwi będą u nas otwarte...
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?