Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wspomnienia powstańców: Ja zabrałem swój karabin i amunicję

Grzegorz Okoński
Ignacy Jan Paderewski na placu Wolności
Ignacy Jan Paderewski na placu Wolności fotopolska.eu
Oni byli w Poznaniu wtedy, gdy padły pierwsze strzały. Widzieli miasto od lat w rękach zaborcy i to samo miasto już z polskimi flagami i wyjeżdżającymi ostatnimi żołnierzami byłej armii cesarskiej. Tak po wielu latach wspominali te chwile...

Dziś już nie ma wśród nas powstańców wielkopolskich - pozostały jednak ich spisane wspomnienia, dokumenty, listy i opowiadania przechowywane w pamięci dzieci i wnuków. To w zasadzie najcenniejsze informacje o Powstaniu, czyste źródło późniejszych historycznych analiz. Powstańcy i zwykli ludzie, którzy przechodzili poznańskimi ulicami tego pamiętnego dnia 27 grudnia, pozostawili nam takie świadectwa…

Józef Andrzejewski
W Poznaniu panował przedświąteczny ruch, więc z dworca ruszyliśmy zwarcie obok zamku cesarskiego na ul. Św. Marcina z zamiarem zjedzenia czegoś w lokalu Jarockiego (obok kościoła Św. Marcina). W pobliżu hotelu "Continental" zaskoczyła nas grupa wyrostków, którzy żądali oddania broni i amunicji, podejrzewali bowiem, że jesteśmy Niemcami. Na to wezwanie jeden z moich żołnierzy odpowiedział gwarą: " Idź, bo jak ci lujnę w tramwaj, to ci konduktor nosem wyleci". Jeden z młodzików zaczął nas przepraszać i mówił, że oni przypuszczali, iż my jesteśmy szwaby, po czym zamierzali uciec, ponieważ zbliżał się policjant i chciał ich aresztować za napaść na żołnierzy. Skończyło się na tym, że policjant wezwał przygodnych gapiów do rozejścia się, a my udaliśmy się do lokalu Jarockiego, obok cukierni Bręczewskiego. (…)

W ten sam piątek po południu byliśmy w mieszkaniu rodziców przy ulicy Kórnickiej. Około godziny wpół do czwartej po południu wpadł sąsiad, Stangierski, i zawołał w stronę ojca: "Panie Andrzejewski, Niemcy biją Polaków na placu Wolności". Na to ojciec wstał i wyszedł na balkon, a ja się odezwałem: "Dokąd ojciec chce pójść?". Ojciec odrzekł: "Przecież słyszałeś". Więc mówię dalej: "Czy ojciec myśli, że Niemcy będą grochem strzelać?" Na to matka zareagowała i powiedziała: "Niemiec wołał, toście szli, a teraz Polska woła, to nie chcecie iść". (…)

W tym czasie zabrałem swój karabin i amunicję, i w grupie z Ludwikiem Kulczyńskim, Janem Nowakiem i Józefem Szarlotą udałem się na Berdy-chowo, gdzie w koszarach wydawano broń i naboje. Pod moją komendę zgłosiło się jeszcze pięciu innych przygodnych wojskowych i z tą grupą wszedłem do fortu "Czerwona Krowa" na wzgórzu, ale załoga wojskowa została już uprzednio rozbrojona i sprzęt zabrany, więc rozsypani w tyralierę podeszliśmy do Starego Rynku na ul. Nową (obecnie Paderewskiego) pod "Bazar". Dołączyliśmy do linii frontu przy Bibliotece Raczyńskich. Na ogół strzelanina ustała. Wyznaczono nam patrolowanie przyległych ulic: Pocztowej (obecnie 23 Lutego), pl. Nowomiejskiego (obecnie pl. Młodej Gwardii), pl. Sapieżyńskiego (obecnie pl. Wielkopolskiego).

Marian Kliks
Do Poznania przyjechał Paderewski. Entuzjazm był wielki. Miasto tonęło w barwach polskich. Dnia 27 grudnia 1918 r. o godzinie trzynastej nasz oddział został zwolniony z warty przy prochowni, położonej przy szosie swarzędzkiej. Umówiłem się z kolegą Pawłem Osięką, również byłym żołnierzem armii niemieckiej, oczywiście Polakiem, że pójdziemy do kina na dzisiejszym pl. Wolności.

Około godziny szesnastej spotkaliśmy się w umówionym miejscu. Poznań był rojny. W pewnej chwili wzrosło podniecenie i doszły nas głosy, że Niemcy szukają jakiś pochód. Ciągną prawdopodobnie z Jeżyc. Stanęliśmy na chodniku przy zbiegu ul. Berlińskiej i Rycerskiej (dzisiejszej 27 Grudnia i Franciszka Ratajczaka) i po kilku minutach posunęliśmy się w górę, w kierunku Teatru Polskiego. Przystanęliśmy, gdyż istotnie nachodził pochód. Na czele, jak się zorientowałem, szedł pluton żołnierzy z bronią na ramieniu, z jednostki 20. pułku artylerii polowej, stacjonującej na ul. Magazynowej. Za plutonem w zwartym szyku kroczyli Niemcy w cywilu, w części umundurowaniu. Na domach wisiały sztandary polskie i koalicyjne.

Na jednym z domów przy ul. Berlińskiej był na pierwszym piętrze zakład krawiecki Czerwińskiego. Z balkonu tego zakładu zwisały też chorągwie. W pewnym momencie zauważyliśmy, że pochodowi towarzyszy grupa wojskowych niemieckich, którzy zrywają sztandary przy pomocy, jak stwierdziłem poręczy zerwanej prawdopodobnie na klatce schodowej. W tym samym momencie jakiś młody oficer, kroczący w pochodzie, oddał strzał z pistoletu w powietrze, nie wiadomo czy dla animuszu, czy na postrach.

Z zachodu padały okrzyki "Poznań niemiecki", a ludność polska, zgromadzona na chodnikach, wznosiła okrzyki: "Raus nach Deutschland!" (…)

Wróciliśmy na pl. Wolności, na którym usłyszeliśmy strzały. Pochód kroczył ku komendzie V korpusu.

Nastąpił zmrok, zapaliły się lampy i rozległy się nawoływania: "Do broni!" Szły wieści, że jednostki wojsk niemieckich wyszły na miasto i kierują się ul. Św. Marcina. Istnieje przypuszczenie, że pragną podejść pod "Bazar". Część ludności, szczególnie kobiety, pokryła się w bramach domostw, aby przeczekać niebezpieczne chwile.

Uważaliśmy, że jest czas, abyśmy kokardki umieścili na zewnątrz naszych szyneli. Grupy Polaków w mundurach niemieckich szybko urastały. Znaleźli się również cywile. Rzucono hasło: "Obsadzać domy i nie zezwolić Niemcom przejść pod "Bazar". Jeżeli będzie opór użyć broni".

Tak, ale skąd wziąć w tej chwili broń? Przezorni organizatorzy zgromadzili ją w "Bazarze". W mig mieliśmy karabin i amunicję. Znalazły się również ręczne granaty. (...)

Marian Kliks - ciąg dalszy
Weszliśmy do hotelu Francuskiego (narożnik ul. Podgórnej - obecnie Walki Młodych) i oświadczyliśmy kierownictwu, które rozpostarło ręce, wskazując że jest to hotel, iż zajmujemy tylko balkony, a nie pokoje. Pogasiliśmy światła, a gościom hotelowym oświadczyliśmy, że mają się cicho zachować i nie robić paniki. Równocześnie pogasły światła latarń ulicznych, za wyjątkiem lampy, przy kościele Św. Marcina, która oświetlała wlot na Al. Marcinkowskiego. Z drugiej strony jedna lampa świeciła się przed "Bazarem".

Nasze zadanie polegało na tym, aby Niemcom, którzy pragną dostać się na Al. Marcinkowskiego przed "Bazar", zagrodzić drogę, a w razie potrzeby użyć broni. Prócz balkonów były obsadzone również dachy wszystkich domów.
Tej nocy Polacy opanowali Poznań do Kaponiery włącznie. Otrzymaliśmy polecenie, aby być w pogotowiu, ale w pierwszej kolejności musieliśmy odprowadzić do domów kobiety i dzieci, które ukryte były w bramach. Na Starym Rynku w tramwajach urządzono wartownie.

Ignacy Górczyński
Wkrótce nadchodzić zaczęły pogłoski o przyjeździe do Poznania Ignacego Paderewskiego, co niesłychanie zagorączkowało umysły, a ludność na gwałt sporządzała sztandary. Przyjazd nastąpił wieczorem 26 grudnia, wśród nieopisanego entuzjazmu tłumów. My, zorganizowani w Straży Ludowej, oraz sokoli i harcerze, tworzyliśmy od dworca do "Bazaru" zwarty kordon, za którym stały dziesiątki tysięcy mieszkańców Poznania.

Znane już powszechnie następne wydarzenia potoczyły się teraz w błyskawicznym tempie. Na Łazarzu przystąpiliśmy do rozbrajania ukazujących się żołnierzy niemieckich. I tak w naszym mieszkaniu zebrano cały magazyn karabinów, pistoletów, broni siecznej, sztucerów i dubeltówek, a znalazły się wśród tej broni nawet stare szable i skałkówki. Na balkonie trzeciego piętra naszego domu urządzono posterunek, który miał w polu widzenia koszary leżące w rejonie ul. Marcelińskiej, które stały pod naszym ogniem do chwili ich zajęcia. Miało to na celu niedopuszczenie załogi do wyjścia z bronią na miasto. Koszary te zostały też wkrótce zajęte przez zorganizowane już, jak również luźne, oddziały.

Andrzej Gacek, powstaniec z oddziału z Chrzypska Wielkiego
Wieść o powstaniu w Poznaniu rozeszła się lotem błyskawicy po całym województwie. W wielkim napięciu czekaliśmy na dalszy rozwój wypadków. Ponieważ dochodziły do nas sprzeczne wiadomości o walkach powstańczych, postanowiłem osobiście zasięgnąć języka na miejscu działań bojowych. Wyjechałem więc 28 grudnia rannym pociągiem z Chrzypska Wielkiego do Poznania. Towarzyszyła mi moja narzeczona i Jan Ratajczak, pod pretekstem poczynienia zakupów. Na dworcu w Poznaniu, jak się przekonałem, pracowała jeszcze obsługa niemiecka. Natomiast w mieście porządek na ulicach utrzymywali już powstańcy. Przed zamkiem stał również powstańczy posterunek. Gdzieś w oddali padały dość gęsto strzały. Spotkany na ulicy powstaniec z biało-czerwoną opaską na lewym rękawie munduru polowego, powiedział nam, że na placu Kolegiackim toczy się zacięty bój. Powstańcy zdobywają tam silnie broniony przez Niemców gmach rejencji. Padały również strzały na Starym Rynku, dokąd zmierzaliśmy właśnie pójść.

Kiedy byliśmy na ulicy Nowej (obecnie Ignacego Paderewskiego), zaczęły gwizdać nad nami kule karabinowe. Szukając schronienia wpadliśmy do najbliższego otwartego sklepu. Gdy wreszcie po trzech godzinach nastąpił na ulicy względny spokój, poinformowani przez personel sklepu o przebiegu powstania w Poznaniu, opuściliśmy sklep pana Rosego, Polaka o niemieckim nazwisku.

Postanowiliśmy wyjechać natychmiast z Poznania. Niestety, musieliśmy się wstrzymać, ponieważ powstańcy, którzy w międzyczasie opanowali dworzec, zatrzymywali na dworcu wszystkie pociągi, przeprowadzali w nich rewizje i rozbrajali napotkanych w pociągach niemieckich żołnierzy...

Anonimowy powstaniec wielkopolski z Kujaw, wspomnienie dla "Głosu Wielkopolskiego", spisane w grudniu 1968 roku
26 grudnia po pożegnaniu znajomych udałem się kompletnie uzbrojony jak na Verdun na Dworzec Aleksanderplatz na pół 12tą - 23.50. (…) 5-ta rano Poznań, na Dworcu wszystkie drzwi pociągu były otwarte, ze słowami "wszyscy wysiadać", a nas wprowadzono wszystkich do tunelu, nas żołnierzy osobno, i tu padł rozkaz "oddać broń". Kilku żołnierzy Niemców natychmiast oddali broń, my zaś stanowczo odpowiedzielim, że nie wolno nam z ręki oddawać broni i to jeszcze cywilom i zaczęliśmy się naradzać.

Potem podszedł jeden cywil i mówi: czy Panowie Polacy? Odpowiadam - tak. Chcecie z nami walczyć, Poznań odbijamy, ale już, i kiedyśmy byli wprowadzeni do miasta, Poznań był wolny! A tylko Pałace Kronprinca i lotnisko i hangar Cepelina były jeszcze przez Niemców zajęte… Po zajęciu przez nas lotniska, po 3-dniowym pobycie w Poznaniu, udałem się w rodzinne strony i tu brałem udział w rozbrajaniu Niemców i walkach o miasto Strzelno i okolice Kruszwicy...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski