Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wspomnienie o Ryszardzie Dropie, byłym działaczu koszykarskim i sportowym pasjonacie

Radosław Patroniak
Ryszard Drop podczas jednego z ostatnich wakacyjnych wyjazdów nad swoje ukochane morze
Ryszard Drop podczas jednego z ostatnich wakacyjnych wyjazdów nad swoje ukochane morze Fot. Archiwum Katarzyny Drop
Poznaliśmy się prawie 20 lat temu podczas wyjazdu na mecz koszykarek Olimpii Poznań do słoweńskiej Lublany. Był to szczęśliwy wyjazd, bo nasz ulubiony zespół wygrał jednym punktem i awansował kilka tygodni później do Final Four Pucharu Europy.

On był kierownikiem drużyny mistrzyń Polski, a ja początkującym dziennikarzem. To był niewinny początek naszych sportowych eskapad. Potem była przecież długa lista miast, dyscyplin i niezapomnianych przygód, począwszy od Pleszewa, Lubina, Warszawy, a skończywszy na Parc de Princes w Paryżu, londyńskim Wembley i węgierskiej Bekecsabie.
Ryszard nie był nigdy facetem z arystokratycznymi manierami, choć gesty miał w stylu arystokratów. Lubiłem jego specyficzną szorstkość, pewność siebie i chęć bycia minutę wcześniej przed rywalem. Lojalność i słowność cenił ponad wszystko, a na ziemskim padole nie ma niczego ważniejszego, bo tylko te dwie cechy zazwyczaj wytrzymują próbę czasu. Kibicował poznaniakom, Wielkopolanom i biało-czerwonym. Chyba w takiej kolejności, choć nie wywyższał się i miał wielu przyjaciół w różnych miejscach Polski.
Wspólnie z nim i Marianem Sobczakiem zorganizowaliśmy w 1999 r. w Poznaniu Bilardowe Mistrzostwa Europy, pierwsze zresztą w historii naszego kraju. Poprzedziły je inne imprezy przy zielonym stole, w tym Międzynarodowe Mistrzostwa Polski i MP Dziennikarzy. W tamtych, niezapomnianych latach, stolica Wielkopolski była też stolicą bilarda.
Sportową pasją nr 1 była jednak dla Ryśka koszykówka. Na niej zjadł zęby już w latach młodości, sędziując mecze w parze z Julkiem Podolskim, moim byłym kolegą redakcyjnym. Zerwał z gwizdaniem, ale nie zerwał z basketem. W roli działacza współtworzył potęgę najlepszej poznańskiej drużyny w historii żeńskiej koszykówki, czyli Olimpii. Trzy lata temu po nagłej śmierci najlepszej zawodniczki w historii polskiej koszykówki, Małgorzaty Dydek, wspominał zresztą jej burzliwe sprowadzenie z Wyszkowa do Poznania.
Jego sylwetka nie byłaby pełna, gdybym nie wspomniał o piłce nożnej. Rysiek trzymał kciuki za wszystkie wielkopolskie zespoły, a w szczególności za Amikę Wronki i Lecha Poznań. Zorganizowaliśmy co najmniej sześć wyjazdów na mecze zagraniczne polskiej reprezentacji. W latach 90-tych każdy z nich był czymś więcej niż weekendowym wypadem za granicę Polski. Nie byliśmy wtedy w Unii Europejskiej, a większość z nas sporadycznie opuszczała kraj. Były kłopoty formalne i korowody organizacyjne, ale były też udane powroty i emocje, których nie kupi się za żadne skarby świata.
U Ryśka bardzo podobała mi się jeszcze jedna rzecz – miał jak każdy człowiek swoje słabości. Nigdy się jednak z nimi nie krył i nigdy nie uważał się za świętego. Nie wtrącał się też w życie prywatne innych osób, bo wychodził z założenia, że każdy jest kowalem własnego losu. Nad tym swoim nie lubił się użalać, bo wiedział, że życie to ruletka i dlatego trzeba umieć czerpać z niego garściami...
Pogrzeb Ryszarda Dropa (w tym roku skończyłby 51 lat) odbędzie się w sobotę o godz. 12.30 na cmentarzu górczyńskim. Godzinę wcześniej zaplanowana jest msza żałobna w Kościole Świętego Krzyża przy ul. Częstochowskiej w Poznaniu.

Chcesz skontaktować się z autorem informacji? [email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski