Dlaczego ukończyła germanistykę? Z nadmiaru talentów. Dlaczego zaczęła projektować modę? Z powodu zalewu szarzyzny, która niepodzielnie królowała na polskich ulicach w latach 80.
Jola Załecka. Poznańska projektantka to dziś nazwisko-marka. Ma na koncie dziesiątki pokazów, wiele nagród i atelier na Sołaczu. Swój, jak go nazywa, apartament do spraw nadzwyczajnych. On właśnie posłużył za tytuł jej książki. Trochę melancholijnej, trochę narcystycznej. Nieco o modzie, ale więcej o życiu. - Na początku chciałam stworzyć album, żeby pokazać to, o czym świat nie wie. Zaczęłam robić podpisy pod zdjęcia, ostatecznie wyszła z tego ta książka - mówi autorka. - Zrobiłam podsumowanie i znów jestem na rozdrożu.
Kiedy zaczęła się jej przygoda z modą? Czy wtedy, w stanie wojennym, kiedy pod nazwiskiem męża artysty wstawiła pierwsze ubrania do galerii? Czy jeszcze wcześniej, kiedy z siostrami ścigała się w autokreacji? Co było pierwsze? Teatr czy moda? - Oczywiście, że teatr - Jola Załecka nie waha się ani chwili. - Jako dziecko robiłam w szkole teatrzyk kukiełkowy. Później byłam aktorem mody w teatrze ulicy. Jak zresztą każdy, tyle że jednym przypadają większe role, innym ogony.
Dla Załeckiej moda nie jest wcale sprawą błahą. Jest Sztuką prze duże "S". Wyrazem miłości i piękna. Towarów równie deficytowych dziś, jak w zgrzebnych latach 80. - Dziś jesteśmy zalewani feerią kolorów, tonami ubrań w kiepskim gatunku. To inna twarz tego samego zła. Tak samo jak zgrzebność lat minionych odgradza nas od piękna. Moda przeżywa kryzys. Lacroix zamyka podwoje. Inne wielkie domy mody mają kłopoty. Świat odwraca się od piękna.
Jola Załecka próbuje go jednak do mody-piękna, mody-luksusu przekonać. Kreacjami jakby nie z tej epoki, romantycznymi, zwiewnymi, ze szlachetnych tkanin. Pokazami, którym bliżej do baśniowej pantomimy niż prezentacji ubrań. W ponurych latach osiemdziesiątych jej kreacje pyszniły się czerwienią, kobaltowym błękitem, przenosiły w jej świat przy pomocy kwiatów z jedwabiu i złotej nici. Dziś, gdy z każdego miejsca atakują nas barwy, jej stroje są prawie ascetyczne, czarne, ecru z niewielką domieszką koloru.
Za kulisami jest "Apartament do spraw nadzwyczajnych". Zaproszenie do świata Joli Załeckiej. Opowieści o filmach z prywatnego archiwum. O pasji i poczuciu misji. I zbiegach okoliczności. - Bo moje życie jest jak baśń... - zapewnia.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?