Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wybory na... allegro będą tańsze

Redakcja
Sprzedam: - Zbiór książeczek z serii "Żółty tygrys", w tym publikacje z '68 roku. - Dwie teczki skórzane, diabli wiedzą skąd wzięte.- Parę ciuchów, które nie wiedzieć dlaczego skurczyły się w pasie. Gratis: dwie kaczki w glinie wypalane, dzióbkami do siebie zwrócone, płci nieustalonej. A nie... Miejsca mi się pomyliły. Państwo wybaczą, człowiek w tym całym zagonieniu nie wie już do kogo, w którym miejscu pisze.

A miałem pisać do lekarza, w sprawie gwałtownej alergii, która ostatnimi dniami mocno przybiera na sile. Obawiam się, że w poniedziałek może osiągnąć apogeum. Szefie, szef czyta? Jakieś chorobowe może? Tak dla podratowania zdrowia po urlopie? Nie? Ech, ciężko będzie. To tak na rozgrzewkę trochę sobie pobazgrolę. Zwłaszcza że taki jeden trzydziestoletni emeryt to czyta…

Jeszcze nie zdążyłem z wakacji wrócić, a już mnie wiadomości fejsbukowe zasypały. Wcześniej byłem mądry, bo wyłączyłem sobie powiadomienia. Po prawdzie nie wynikało to z mądrości, ale z tego, że zadziwiający mechanizm amerykańskiego urządzenia szpiegującego szare naiwne masy, zaczął odpowiedź mojego autorespondera wklejać pod wszystkimi komentarzami w forach przeze mnie administrowanych. Ja wiem, ciemna magia. Wygląda to mniej więcej tak: szanujący się redaktor przed długotrwałym wyjazdem, podczas którego zamierza mieć całą korespondencję (w liczbie około 100 wiadomości dziennie) w bardzo głębokim poważaniu, ustawia sobie w poczcie elektronicznej automatyczną odpowiedź. Każdemu piszącemu mówi ona, mniej więcej, choć w ładniejszych słowach: Cmoknijta mnie, bo wypoczywam. Jak wrócę to przeczytam, choć pewnie prędzej delejtem potraktuję. W ważnych sprawach dzwonić. Może odbiorę. Podpisano… I tak dalej.

U mnie mniej więcej tak to brzmiało. Ale pech chciał, że wiadomość o każdym wpisie na fejsbuku leci na moją skrzynkę. Ta - jak głupia - odpowiada… Byłoby śmiechu na parę tygodni, ale dzięki Bogu wcześnie się w sprawie zorientowawszy nie dostarczyłem problemów fejsbukowym podglądaczom.
Co nie zmienia faktu, że fejsbuk dostarczył ich mojej skromnej osobie. Oczywiście były i radosne wieści. I jedna zadziwiająca… nagle okazało się, że mam wielu, bardzo wielu nowych znajomych. A przynajmniej aplikujących o taką znajomość. Myślę sobie: no tak, gęba z pierwszych stron gazet, celebryta niemal, to i chcą poznawać. Ten z lewicy, ta z prawicy, tamten ze środka. Tu jakiś z partii nieokreślonej. Moment, moment… co tak się z klucza partyjnego wszyscy zaprzyjaźniać chcą? Wybory jakieś idą?

Powiedziałem sobie: basta! Chcesz być, polityku, moim internetowym znajomym? Spełnić musisz kilka kryteriów. Po pierwsze: muszę wiedzieć, co chcesz zrobić. Ale o to łatwo, bo każdy chce zrobić tak, żeby było dobrze. To kryteria twardsze są potrzebne. 90-60-90 - minimum 130, płeć odmienna. Przy czym 130 to nie waga. Ani wiek.

No tak, od tego to jeszcze mogę zrobić odstępstwo w dół, jeśli kryteria pozostałe będą aż oczy zabolą. W sensie pozytywnym.

I znów się palnąć w łeb trzeba było. Znów się wszystko pomyliło. Przecież to nie wybory żony, tylko polityka…

Tak, pogubić się w tym świecie można. Dziennikarz chce sprzedawać odpady domowe w artykułach, autoresponder komentuje komentarze, a politycy łapią znajomych z łapanki. To dlaczego wyborcy nie wolno wybierać polityków według parametrów spotykanych w modelingu? W końcu najwidoczniej i tak chodzi tylko o to, kto jak na plakatach wychodzi. A, i kto ilu ma znajomych na fejsbuku.
Nic dziwnego, że jak przychodzi do głosowania, to panie i panowie posłowie szukają na pulpitach przycisku "like it".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski