18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wydaje Ci się, że niemiecki proszek do prania jest lepszy? Masz rację!

Katarzyna Dobroń
„Kup dla mnie Persil” słyszy od znajomych Daria Tyszka, za każdym razem, kiedy jedzie na zakupy do Niemiec . – Ostatnim razem wydaliśmy ponad 1300 złotych, ale połowa wózka to zamówienia od rodziny i znajomych – przyznaje pani Daria, poznanianka, która podobnie jak wiele innych osób wierzy w lepszą jakość niemieckich produktów.

– Dwa lata temu spędzaliśmy Sylwestra w Berlinie i przy okazji zrobiliśmy zakupy. Okazało się, że jakość kosmetyków, słodyczy i chemii z Niemiec jest bezapelacyjnie lepsza. Od tej pory co kilka miesięcy jeździmy do Frankfurtu – opowiada pani Daria.

W wielu niemieckich supermarketach regały są opisane w języku polskim, a na stronach internetowych znajdują się zakładki przygotowane z myślą o polskich klientach. Korzysta z nich Stanisław Kabała, który sprzedaje niemieckie produkty na Rynku Łazarskim w Poznaniu.

– Niemieckie produkty wcale nie są takie tanie, jak się niektórym wydaje – zastrzega pan Stanisław. – Co tydzień sprawdzam w internecie, jakie będą promocje i robię zapasy z przecenionych produktów – dodaje.
Jedna z jego klientek uważa, że niemieckie płyny do prania można kupować „w ciemno”, bo w odróżnieniu od polskich posiadają w swoim składzie substancje odkamieniające.

W badaniach przeprowadzonych przez czasopisma „Pro-test” i „Świat Konsumenta” wzięto pod lupę 98 proszków do prania ze Wschodniej i Zachodniej Europy. Wyniki potwierdzają przekonania poznaniaków. Proszki przeznaczone na niemiecki rynek są bardziej skoncentrowane, co przekłada się na ich zapach i wydajność.

Klienci niemieckich drogerii zwracają uwagę, że opakowania produktów z Niemiec nie mają opisów w języku polskim, chociaż często znajdują się na nich opisy w innych językach zachodnioeuropejskich. Czy to oznacza, że niemieckie towary z założenia nie są przeznaczone na polski rynek?

Zastanawiało się nad tym również Słowackie Stowarzyszenie Konsumentów i zleciło badanie smaku takich produktów jak: Coca-Cola, czekolada Milka, kawa Tchibo Espresso, Jacobs Kronung i Nescafe Gold w ośmiu europejskich państwach, czyli w Polsce, Niemczech, Austrii, Czechach, na Słowacji, Węgrzech, w Rumunii i Bułgarii. Okazało się, że tylko czekolada Milka spełnia te same standardy we wszystkich krajach. W pozostałych przypadkach towary oferowane na zachodzie różnią się od swoich wschodnich odpowiedników.

Producenci nie chcą tego przyznać i zapewniają, że standardy oraz receptury ich produktów są wszędzie takie same. Nie dodają jednak, że niektóre składniki posiadają tańsze zamienniki, co pozwala dostosować cenę do danego runku.
Jak to wygląda w praktyce? Porównałam etykiety tego samego batona kupionego w Polsce i w Niemczech. W składzie niemieckiego znajduje się olej słonecznikowy, tymczasem polska wersja zawiera tłuszcz palmowy i olej roślinny.

Okazuje się, że największą zaletą tłuszczu palmowego jest niska cena i łatwy dostęp. Wadą jest 45 proc. zawartość nasyconych kwasów tłuszczowych, które sprzyjają otyłości i cukrzycy. Olej roślinny to po prostu inna nazwa dla tego samego produktu. Do mniej szkodliwych zamienników należy np. olej słonecznikowy, stosowany w niemieckiej wersji batona.


ZOBACZ TEŻ:


Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski