Odpowiada Pan za organizację koncertu otwierającego tegoroczną Maltę. Rok temu podobną rolę spełniał Pan przy okazji występu Radiohead. Od czego zależy powodzenie przy tworzeniu takich wydarzeń?
Ważną sprawą jest nie być "letnim". Mam poczucie, że nie tylko robię profesjonalną karierę, ale przy okazji coś, co znaczy wiele dla mnie samego osobiście. Najlepszy przykład to właśnie koncert Radiohead w Poznaniu. To było niebo: wydarzenie z najwyższej półki muzycznego biznesu, a przy tym znakomita muzyka i powód do dumy, że organizacja była wzorowa, zespół zagrał świetnie, a publiczność to doceniła. Ale takie wydarzenia to rzadkość - zwykle jest o wiele trudniej i efekt też bywa nieprzewidywalny.
Koncert poświęcony twórczości Jacquesa Brela to Pański pomysł?
Gdy tylko otrzymaliśmy informację, że Malta w tym roku będzie miała flamandzki charakter, wiedziałem, że jest szansa na coś ekscytującego. Sztuką jednak nie jest tylko idea - sztuką jest jej realizacja, co wspólnie z Fundacją Malta nam się udaje. Ponad rok temu ludzie z Malty wyjawili swoje plany - na festiwal przybliżający "flamandzkie idiomy". Powiedziałem natychmiast: "Jacques Brel!". Oczywiście jego relacje z rodzinnym regionem są dyskusyjne, jest uważany przede wszystkim za Belga. Był jednocześnie Flamandczykiem, podobnie jak ja jestem Anglikiem i Brytyjczykiem. Z takich "wielotożsamości" wynika wiele ciekawostek.
Czyli nie był Panu obojętny.
Sam śpiewam, a moi trzej wokalni bohaterowie to właśnie Brel, Edith Piaf i Ewa Demarczyk. Kreowanie wydarzenia związanego z twórczością Brela było moim marzeniem, zwłaszcza w kraju Ewy Demarczyk. Dało mi to pretekst, żeby zagłębić się w jego muzykę najgłębiej jak się da - wysłuchać wszystko, co stworzył, obejrzeć wywiady, filmy itp. Ten proces był największą przyjemnością.
Jaki będzie układ koncertu?
Każdy z sześciu wokalistów zaśpiewa po 3-4 piosenki, będzie to więc 6 minikoncertów z osobnymi dla każdego światłami i konwencją. Łączyć będzie ich oczywiście muzyka Brela, ale żeby rzecz była czytelna dla polskich widzów i słuchaczy, będziemy też wyświetlać tłumaczenia tekstów.
Rozumiem, że artyści nie będą imitować Brela, ale go interpretować?
Imitowanie jest łatwe, ale nudne. Zresztą tego się po prostu nie da zrobić w tym przypadku - imitując Brela artysta skazuje się na jego cień, bo nigdy mu nie dorówna. Dlatego wybierając artystów do poznańskiego projektu wiedziałem, że muszą oni mieć osobowość, by zaśpiewać te piosenki po swojemu. Przy okazji wychodzi jeszcze jeden fenomen - nie da się po prostu przełożyć tych piosenek, są nieprzetłumaczalne. Trzeba je wymyślić na nowo także pod względem poetyckim. A to jest ryzykowne - nie wiesz, kiedy idziesz za daleko, masz tylko nadzieję, że autor nie przewraca się w grobie.
Znamy dopiero pięciu artystów, których zaprosił Pan do tego projektu...
Jak to, jest ich sześciu i pół: Marc Almond, Milva, Dagmar Krause, Mouron, Arno Hintjens, Czesław Śpiewa...
O Czesławie słyszę po raz pierwszy - zatem to on jest polskim rodzynkiem?
Zdaje się, że powiedziałem coś, czego miałem jeszcze nie ujawniać... (śmiech)
Chyba tak. Jeśli sześciu i pół, to kim jest ta tajemnicza połówka?
To ja. Śpiewam jedną piosenkę "Flat Land", której nikt nie chciał poza mną zaśpiewać. (śmiech) I jeszcze duet z Dagmar Krause.
Koncert odbędzie się w Arenie - sali uważanej za trudną do nagłośnienia.
Mamy świetny sprzęt nagłaśniający, artystyczne, teatralne światła... Chcę wykreować atmosferę, w której idealnie "zagrają" ze sobą piosenki, wokaliści i publiczność. W Arenie jesteśmy to w stanie osiągnąć.
Koncert "The Flat Country: Pieśni Jacquesa Brel" rozpocznie tegoroczną Maltę 25 czerwca o godzinie 21 w hali Arena. Bilety są już w sprzedaży w cenie 140 i 150 zł
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
