Jakie emocje towarzyszyły Panu w dni wyborów?
Cały czas mówiliśmy mieszkańcom, że zmiana jest możliwa i że to mieszkańcy muszą czuć się, że są właścicielami miasta, a władza ma im służyć. Oczywiście, że przy wyborach jest stres. Cały dzień sobie powtarzałem, że to co osiągnęliśmy w pierwszej turze jest sukcesem, a teraz będzie kropka nad „i”, albo walcz dalej, otaczaj się jak najlepszymi ludźmi, fachowcami, którzy będą pracować dla mieszkańców i będzie to wynagrodzone. Ciągle powtarzam o mieszkańcach, bo to właśnie oni są pracodawcą dla prezydenta. Albo władza zdaje sobie z tego sprawę, albo mamy do czynienia z arogancją i wtedy władza musi odejść.
Czy wierzył Pan w taki sukces?
Wierzyłem, ponieważ cała rzesza ludzi na to pracowała. Oczywiście jestem twarzą projektu, jakim jest Stowarzyszenie "Wspólny Kalisz" i porozumienie lewicy oraz prawicy dla Kalisza. Ale tak naprawdę powstał ruch społeczny na rzecz zmian w Kaliszu. Chodzą po ulicach Kalisza razem z Karoliną Pawliczak i Andrzejem Plichtą widzieliśmy, jakie mieszkańcy pokładają w nas nadzieje. Czujemy to zobowiązanie na plecach i z tym chcemy teraz ruszyć wszystkie nasze talenty i całe zaangażowanie, aby pracować dla miasta i jego mieszkańców.
Przyzwyczaił się Pan już do określenia prezydent Grzegorz Sapiński?
Do mnie to jeszcze trochę nie dociera. Natomiast nie raz w życiu musiałem podejmować wyzwania. Byłem wiceprzewodniczącym Rady Miejskiej Kalisza, jej przewodniczącym, dzisiaj dostałem zadanie bycia prezydentem miasta Kalisza. Przeważnie pracodawcy byli ze mnie zadowoleni, chyba, że w grę wchodziła polityka, tak jak to miało miejsce w przypadku Teatru im. W. Bogusławskiego, gdzie byłem wicedyrektorem, czy wspomnianej Rady Miejskiej Kalisza. Mieszkańcy chyba też to dostrzegli, że nie powinno się przeceniać siły politycznej. Kiedy władzy kaliskiej poczynając od Poznania, przez parlament po samorząd, wydawało się, że wszystko może, mieszkańcy powiedzieli „stop”. Jak wiemy władza to obowiązek i odpowiedzialność. Trzeba wszystkich równo traktować i podchodzić z szacunkiem, nie ważne, czy jest to koalicjant, czy przeciwnik
Jakie będą pierwsze Pana kroki?
Mam nadzieję, że ci wszyscy wiceprezydenci, którzy w czasie kampanii szkalowali mnie w mediach, przedstawią mi raport zamknięcia swoich spraw i złożą rezygnacje. Następnego dnia już jako radni wezmą się ciężko do pracy na rzecz miasta, żeby pokazać, że zbłądzili, ale chcą rzeczywiście pracować dla mieszkańców. Jeżeli tak się stanie, to ja, wychowany w naturze chrześcijańskiej zwyczajnie powiem: okej, wybaczam. Uważam, że należy zrobić swego rodzaju audyt, aby pokazać mieszkańcom z jakiego poziomu startujemy i wtedy się okaże co możemy robić. Dzisiaj możemy dużo mówić, ale budżet przyszłoroczny jest już przygotowany i musimy go przyjąć. Nie jesteśmy w stanie zmienić konstrukcji budżetu, który był przygotowywany przez kilka miesięcy w ciągu tygodnia czy dwóch. Możemy zaplanować, to co będzie w 2016 roku. Ale ciężko bierzemy się do pracy, aby to co mówiliśmy w kampanii, czyli żeby w miecie była jak największa jawność władzy, by przemawiała przez nas wrażliwość społeczna, ale przede wszystkim, żeby odbywał się zrównoważony rozwój miasta
Przed wyborami wielu oponentów wyśmiewało zawiązująca się koalicję prawicy i lewicy. Ale taka koalicja miała miejsce w Kaliszu w 2002 roku i uważana była za jedną z najlepszych w kaliskim samorządzie.
Ci, którzy wypowiadają takie osądy są niepoważni. Jak można nazywać egzotyczną koalicja coś, co jest naturalne. Czy jest to coś złego? Można się pięknie różnić i pracować dla dobra wspólnego. My tak do tego podchodzimy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?