Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Z Paryża wprost na Euro

Kamilla Placko-Wozińska
Dobrze, że apaszki mamy inne :)
Dobrze, że apaszki mamy inne :)
W radość wielką baba popadła, gdy pakując rzeczy do Paryża kurteczka dżinsowa w ręce jej wpadła. Dobrych parę lat temu z przyjaciółką nabyły sobie takie, gdy chandra je naszła i do marketu na ciuchowe zakupy się udały. Nie nosiła jej baba prawie wcale, a teraz idealną będzie, bo z przyjaciółką stroje sportowe wyłącznie zabrać postanowiły.

A kurteczka owa oryginalną bardzo jest, z lekko pufiastymi rękawami i dyskretną kratką. Pomyślała sobie baba na lotnisku w szybie się przeglądając, że szyk pewien ma, taki może nawet paryski trochę.

- Musiałaś… - głos przyjaciółki z rozmyślań miłych ją wyrwał. I już zdania kończyć nie musiała, bo oczom baby koleżanka w kurteczce identycznej się ukazała.

- A ty? - baba spytała.

- Raptem parę razy kurtkę na sobie babo miałaś, a ja moją noszę. Mogłaś przewidzieć, że wezmę - przyjaciółka rozżalenia nie kryła.

- Ojej, jak wycieczka pionierów wyglądacie! - córka przyjaciółki w radość popadła. - Tylko apaszki inne…

- Co tam, nie ma się czym przejmować, ważne, że lecimy. Ciepło pewnie będzie - baba humor sobie i koleżance poprawić próbowała.

- Jasne! - owa podchwyciła i już wesoło im było. Do czasu, gdy w samolocie pan miły nie spytał czy bliźniaczkami może są.

Zepsuł tym humor koleżance zwłaszcza, bo młodszą jest. Przyjaciel, co w Paryżu na nie czekał, jak już je wyściskał, to dodał, że śmiesznie tak równo się ubrały. Jako, że przez cały pobyt wieczorami kurteczki zakładać trzeba było, zapomnieć o nich postanowiły i już. I udało się, bo atrakcji wiele na nie czekało. Nie tylko turystyczne szlaki. Na ten przykład na drzwi otwarte galerii trafiły.
Chodziło się od jednej do drugiej, gdzie artyści siedzieli, dzieła pokazywali, winem częstowali i do dysput o sztuce zachęcali. Przyjaciel dyskutował, bo on tamtejszy to i język zna. Baba potakiwała, bo kiedyś się uczyła i słowa poszczególne rozumiała nawet. A przyjaciółka mówiła, że języki to przereklamowane są, bo to ona zawsze do dzieła najcenniejszego pierwsza trafiała i ona też od razu w sklepie rozumiała, że kasa do artykułów 10 jest i że kasjera do pracy szukają.

Całkiem miło pobyt we wspomnieniach by pozostał, gdyby nie zgrzyt na lotnisku. Sery babie i przyjaciółce zabrano, że w podręcznym wozić nie można. Musiał się dziad oliwkami zadowolić.

- Najważniejsze babo, że wróciłaś już - na lotnisku ciepło tak się odezwał. - Bo u nas Euro…

- Do Euro to czas jeszcze jest - baba odrzekła.

- U nas już się zaczęło, bo dziecko z UEFĄ się zadało - wyjaśnił. I zaraz wytłumaczył, dlaczego powrót baby tak go cieszy: - Musisz z pociechą porozmawiać poważnie. Nic o obronie pracy magisterskiej nie mówi, tylko wolontariat UEFY uprawia… Musisz tak ostro - pouczył dodatkowo, zaznaczając, że to baba matką jest.

- Dziadzie, co ja mogę? Pociecha dorosła całkiem - jeszcze się broniła, ale próby podjąć postanowiła, licząc, że może pociecha stęskniona mówić coś zechce, bluzeczkę z Paryża dostawszy.

- Co z pracą magisterską? - zagaiła wprost. - Porozmawiać poważnie musimy.

- Po Euro - odpowiedź krótka padła.

- Obrona po Euro? - baba konkrety wyciągnąć chciała.

- Nie, po Euro porozmawiamy - dziecko wyjaśniło. - Teraz to z rzecznikiem najwyżej. UEFA rozmawiać z dziennikarzami nie pozwala.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski