Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Z whisky, pietruszką i wanilią na meszki

Kamilla Placko-Wozińska
Dopadły babę. Małe, krwiożercze istoty. Tak małe, że bez okularów to zobaczyć je trudno nawet. Przy nich komary to byki, ale to właśnie one całkiem dużą babę załatwiły. Tak, że domu opuszczać nie mogła, bo żaden but na opuchniętą stopę nie pasował.

Na równie opuchnięte plecy pewnie i coś by się znalazło, ale każde dotknięcie materiału najdelikatniejszego ból wielki powodowało.

- No co ty, babo, tak po domu paradujesz ? - dziad ni to się zdziwił, ni oburzył na widok baby w szortach i górze kostiumu kąpielowego. - A jak ktoś przyjdzie na ten przykład?

- Nie widzisz, dziadzie, jak spuchłam, bo mnie te meszki pożarły? - odparła, wapnem w wodzie rozpuszczonym popijając. - Cierpię, a tu współczucia żadnego.

- E, co takie meszki zrobić mogą - ręką tylko machnął. - Przejdzie zaraz. Nie drap - poradził, jakby baba sama nie wiedziała.

Lepszych rad baba poszukać spróbowała. Na facebooku do znajomych wszystkich o pomoc zaapelowała. I trzeba przyznać, że więcej serca niż dziad wykazali. Koleżanka jedna to nawet na rowerze lek babie dostarczyć chciała, ale baba pomyślała, że błędne koło to być może, bo zanim owa dojedzie, to meszki ją dopadną i lek zużyć musiała będzie, bo skoro go ma, to znaczy też uczulona jest.

Zwłaszcza że opuchlizna schodzić już nieco zaczęła, gdy z porady przyjaciółki baba skorzystała, co by zastosować wodę z octem albo z sodą (po łyżeczce na szklankę, jakby ktoś też cierpiał).

Śmiałe rady koledzy nadesłali, co by te meszki pozabijać wszystkie, a w wersji drastyczniejszej - spalić. Nierealne były jednak i to nie tylko z powodu usposobienia łagodnego baby. Nos spuchniętym nadal był i okularów założyć się nie dało. Koleżanka przepędzenie proponowała: "Może gdybyś zaśpiewała im, czyli meszkom "Koko Euro spoko" i popiła bimberku?". Bimberku baba nie miała, a śpiewać się bała, bo jak nie w piłkarzach naszych, to w meszkach hymn na Euro nastrój bojowy wywołać mógł. Przyjaciel jeden to radził, żeby zaprzyjaźnić się z meszkami, dużo z nimi rozmawiać, przekonywać je do siebie, bo swoich na pewno nie gryzą.

Najbardziej to się babie rada przyjaciółki dziecka podobała, co z Chin aż nadeszła, że trzeba dużo wina czerwonego pić. Ledwo butelkę otworzyła, gdy pociecha przyszła.

- Oszalałaś babo! - zaprotestowała. - Ona żartuje, takie wino to te meszki przyciągnie najwyżej…

- A whisky? - baba nieśmiało o poradę kolejną zagaiła, ale dziecko głową pokręciło. Wino dziad więc zabrał, a baba metodom konwencjonalnym bardziej się przyjrzała - wysmarować się olejkiem waniliowym, miętowym lub eukaliptusowym, aromatem goździkowym albo natką pietruszki. I skuteczne bardzo w tym odstraszaniu się okazały. Dokładnie baba nie wie, która, bo na wypadek wszelki wszystkim równocześnie się wysmarowała, a od siebie jeszcze olejek migdałowy do ciast dołożyła, bo w domu akurat był.

- O, Boże! - dziecko z wrażenia nos aż rozwarło. - Działa?

- Jeszcze nie wiem, bo padać zaczęło, to i meszek nie widać - baba, pachnąca jak baba i innych ciast kilka, odrzekła.

- Pewnie, że działa - dziad uspokajająco wtrącił. - Ani minuty nie wytrzymam, spadam do pubu…

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski