Swoją drogą, to nieco zaskakujące. I owszem: sam jęczę jak zarzynane prosię, gdy z nosa siąpić zaczyna. To po prostu nie licuje! I same minusy. Głos robi się męski dopiero po zamianie kataru w ostre zapalenia gardła. Ale najpierw trzeba być smarkaczem. I każdy chłop jęczy. Ale, żeby zaraz baby mogły o nas mówić, że umieramy na katar? Ależ skąd! My po prostu z godnością żegnamy się z tym światem, albowiem jak świat światem - katar pozostaje najbardziej upierdliwym schorzeniem dręczącym męskie nosy. Kobiety zakatarzone robią się takie dziecinne, takie, że tylko przygarnij kropka, kocem nakryj, herbatką napój. Ale faceci? Nie!
Tysiące lat postępu i katar dalej dręczy. Co prawda kroniki nic a nic nie wspominają, jakoby Aleksander Wielki kichał podbijając Azję Mniejszą. Nie wiadomo też nic o tym, czy Tatarzy byli usmarkani po pachy najeżdżając Rzeczpospolitą. Coś tam wiadomo o smarkających Francuzach w marszu na Moskwę. Ale tyle wojen i co? I nigdy powodem lądowania w lazarecie nie był katar, tylko, co najmniej, urwanie ręki przez nieuważny rzut zawleczką od granatu. A nikt mi nie powie, że do takiej lekkomyślności nie prowadzi katar.
Który, jak wiadomo, leczony trwa tydzień, a nieleczony - siedem dni.
Czytam gazety i nic o moim katarze nie ma. Nic a nic. Jest za to, że trzech takich dostało właśnie Nobla za odkrycie, że Wszechświat się rozszerza jak szalony (pewnie przez to psikanie z Ziemi). Wiem, co prawda, że te badania były przełomem, bo wcześniej przypuszczano, że Wszechświat zwalnia, ale zrozumieć jak to dokładnie zmierzono - już za bardzo nie potrafię. Owszem, czytam, że chodzi o badanie widma odległych gwiazd, a dokładniej wybuchów supernovych, ale dla człowieka, który ledwo pojął zasadę działania policyjnego radaru, mierzenie prędkości czegoś, co być może nie istnieje od miliarda lat, wydaje się... jakby to ująć... abstrakcyjne.
Jeszcze bardziej abstrakcyjny jest jednak Nobel z chemii. Za odkrycie o wiele bliższe, bo z Ziemi. Za odkrycie kwazikryształów... ki diabeł?
Jeśli wgłębiać się w to dalej, uznać można, podobnie jak zrobił to jeden z komentatorów, że nauka w niczym nie pomaga. Bo w czym może pomóc odkrycie i to dopiero przypuszczalne, że istnieją cząstki mknące szybciej od światła. Co zresztą jest zaprzeczeniem dotychczasowej teorii papy Einsteina. Co prawda słynny fizyk pół życia biedził się nad genialną teorią wszystkiego i jej nie odkrył, mógł więc się mylić w teorii względności, ale co nam po cząstkach szybszych od światła? Będzie za to pewnie Nobel za 20 lat. Ale... dlaczego?
I jak wytłumaczyć ludziom, że gdyby nie wcześniejsze Noble, prawdopodobnie nie byłoby lekarstw na raka, szczepionek antywirusowych, płynów do mycia szyb, samochodów na prąd, lodówek, telewizorów, radia, lotów w kosmos i radioterapii. Nie byłoby niczego. Może dziś jeszcze nie wiemy, co praktycznego da nam odkrycie szybszego rozszerzania się Wszechświata, ale może kiedyś pozwoli nam to uniknąć walnięcia w Ziemię asteroidy wielkości Paryża.
Łatwiej by było zrozumieć Nobla za lek na katar. Ale widocznie, naukowcom nie przeszkadza, gdy im kapie z nosa. Zwłaszcza, gdy gapią się w niebo. Paskudy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?