Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Za łatanie większości dziur zapłacą podatnicy

Maciej Roik
Drogowcy remontują, ale liczba uszkodzonych samochodów jest i tak spora.
Drogowcy remontują, ale liczba uszkodzonych samochodów jest i tak spora. Grzegorz Dembiński
Katastrofalny stan poznańskich ulic to nie tylko wynik roztopów i wieloletnich zapóźnień w ich remontowaniu. Jakość nowo budowanych dróg oraz remontów nawierzchni pozostawia niestety wiele do życzenia. Za łatanie dziur w zdecydowanej większości takich ulic zapłacić muszą podatnicy.

Fatalnie wyglądająca po zimie ulica Polska, czy Księcia Mieszka, to tylko przykłady z długiej listy. Zarząd Dróg Miejskich tylko czasem pociąga do odpowiedzialności wykonawcę. W większości przypadków łatać dziury musi z własnego budżetu. Dlaczego? Bo o ile gwarancje na wybudowanie nowej drogi mogą obejmować kilka lat, to jej długość na remont nawierzchni, to już tylko rok. Dlatego nawet jeśli nowo założone dywaniki asfaltowe odpadają każdej zimy, to wykonawca za to nie odpowiada.

A efekty widać na poznańskich ulicach, których remontowanie wydaje się być błędnym kołem. Bo po pierwsze odpada to, co wyremontowano ubiegłej zimy, a po drugie obok tworzą się nowe dziury. Podobnie wyglądają ulice niemal w całym mieście. Te na uboczu jak Gdyńska czy Chartowo i te w centrum, jak Solna czy Kościuszki.

Co ciekawe lepiej zmienną pogodę wytrzymują czasem jezdnie układane dziesiątki lat temu. Na przykład nawierzchnia wysłużonej Drogi Dębińskiej jest w znacznie lepszym stanie niż jezdnia Dolnej Wildy na odcinku od Aquanetu do wiaduktu nad autostradą. Na tej ulicy już obecnie jest więcej asfaltowych łat niż pierwotnej nawierzchni. Będzie jeszcze gorzej, ponieważ w jezdni jest jeszcze sporo ubytków, które będzie trzeba naprawić.

Fatalne drogi podwójnie uderzają kierowców. Muszą nie tylko (poprzez podatki) finansować ich naprawę, ale niszczą także swoje samochody. Wygięta felga, zawieszenie do regeneracji czy uszkodzony układ kierowniczy. Lista kłopotów, których przyczyną są "pozimowe" dziury w drogach, jest długa.

- W tym roku już dwa razy miałem przykrą przygodę z powodu dziur w drodze - mówi Eryk Szukała, który stara się o odzyskanie pieniędzy za remont uszkodzonych samochodów. - Pierwszy raz wpadłem w gigantyczną dziurę w Gnieźnie. Winnym okazały się wodociągi, bo pęknięta rura podmyła drogę, tworząc trzymetrową, niczym niezabezpieczoną dziurę. Drugi raz na drodze wjazdowej do Poznania. Jadący z naprzeciwka samochód zmusił mnie do zjechania na pobocze. Jak się okazało centralnie w dziurę, przez którą uszkodziłem felgę, oponę i zawieszenie. Jestem po oględzinach pojazdu i czekam na ruch ze strony ubezpieczyciela zarządcy drogi - opowiada kierowca.

Radni komisji bezpieczeństwa postulowali m.in. o dodatkowe oznakowanie odcinków, które są najbardziej zniszczone. Zdaniem policjantów z wydziału ruchu drogowego w Poznaniu, w tym roku sytuacja jest dramatyczna. Nigdy wcześniej nie było tak wielu ubytków w drogach i automatycznie, tak dużej liczby zgłoszeń. Codziennie jest ich przynajmniej kilka.

- Tak źle, jak w tym roku, nie było od dawna - mówi Józef Klimczewski, naczelnik poznańskiej drogówki. - W ciągu dwóch godzin potrafimy mieć 5 zgłoszeń od osób, które uszkodziły swój samochód na drodze. - twierdzi przedstawiciel drogówki.

Receptą byłoby szybsze remontowanie ulic. Drogowcy mają jednak ograniczone możliwości, niestety także finansowo.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski