- Polska jest w ogonie Europy, jeśli chodzi o frekwencję - mówi Waldy Dzikowski, poseł PO, który w poprzedniej kadencji pracował nad Kodeksem wyborczym. - Chcemy wprowadzić głosowanie korespondencyjne, by dać ludziom kolejną możliwość udziału w wyborach i tym samym poszerzyć dostęp do nich. To ułatwienie i zachęta do oceny polityków.
Zobacz też: Wybory na szefa PO to wewnętrzna porażka partii?
Dotychczas głosować listownie mogły tylko osoby niepełnosprawne oraz przebywające za granicą. W wyborach parlamentarnych w 2011 r. łącznie skorzystało z tego ok. 20 tys. osób. Teraz posłowie chcą dać takie prawo każdemu - w wyborach samorządowych, parlamentarnych i prezydenckich. Głosujący musiałby wystąpić do urzędu gminy, który wysłałby do niego pakiet wyborczy. Wypełnioną kartę należałoby po prostu odesłać do komisji wyborczej lub zanieść osobiście.
- Procedura jest dość łatwa, nie powinna sprawiać problemów - ocenia Maria Trela, dyrektor delegatury Krajowego Biura Wyborczego w Poznaniu. - Chęć głosowania korespondencyjnego można zgłosić bez wychodzenia z domu, np. dzwonią do urzędu albo wysyłając maila czy faks. Przypuszczam, że Polacy będą tym zainteresowani.
To samo mówią posłowie PO, tłumacząc, że zmiana przepisów poprawi frekwencję. Ale, co ciekawe, w projekcie nowelizacji przewidują, że w pierwszych wyborach po wprowadzeniu zmian, z głosowania korespondencyjnego skorzysta tylko 1 proc. wyborców w kraju. W kolejnych ta liczba ma wzrastać, ale "nie przekroczy kilku procent".
- Ta zmiana wcale nie wpłynie na frekwencję - ocenia Adam Rogacki, poseł PiS z Kalisza. - Obecne rozwiązania są wystarczające. Ten, kto chce głosować, nie ma z tym kłopotu i może skorzystać z udogodnień. Głosowanie korespondencyjne niesie za sobą zagrożenie w postaci nadużyć. Może dochodzić do kupowania głosów.
Maria Trela z KBW przyznaje, że takie ryzyko istnieje zawsze przy głosowaniu poza lokalem wyborczym. Ale, jej zdaniem, nie oznacza to, że trzeba podważać takie sposoby udziału w wyborach. Podobnie uważa Leszek Aleksandrzak z SLD. Tyle, że właśnie z powodu bezpieczeństwa do pomysłu PO podchodzi sceptycznie.
- Założenie jest słuszne, ale nie może być realizowane na szybcika - mówi Aleksandrzak. - Przystosowanie systemu informatycznego do nowych przepisów nie jest proste, co widzimy chociażby na przykładzie wciąż przesuwanego wprowadzenia e-dowodów osobistych. A organizacja wyborów to potężna machina. W ciągu roku nie da się jej odpowiednio zabezpieczyć.
Przeczytaj także: Platforma straci na wcześniejszych wyborach - ocenia politolog z UAM
Politycy PO uważają jednak, że uda się to zrobić do wyborów samorządowych w 2014 r. Ale na razie nie wiadomo, kiedy projektem noweli zajmie się Sejm.
A proponowanych zmian jest znacznie więcej. Platforma chce wprowadzić m.in. możliwość zatwierdzenia przez Państwową Komisję Wyborczą sprawozdania finansowego komitetu, który dostał albo wydał pieniądze z naruszeniem przepisów. Chodzi jednak tylko o takie przypadki, w których suma zakwestionowanych pieniędzy nie przekroczy 1 procenta ogółu przychodów komitetu. Projekt przewiduje również wprowadzenie obowiązku (pod karą grzywny) udostępniania listy wpłat obywateli na rzecz komitetów lokalnych, a nie, jak jest obecnie - tylko centrali.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?