Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zabójstwo w Żernikach: Jakie błędy popełnili poznańscy śledczy?

Łukasz Cieśla
- Teraz wszyscy załamują ręce, ale tej tragedii można było uniknąć. Monika skarżyła się poznańskim śledczym na byłego partnera, ale oni zamiast jej pomóc, wymieniali się pismami. Monika nie musiała zginąć - mówi jej krewny. Tydzień temu została zabita przez byłego chłopaka. Przez Sławomira B., który kilka lat temu był skazany przez sąd w Jarocinie za dwie napaści na byłą żonę. Tamtą kobietę straszył nożem, pobił, próbował do niej strzelać, ale z pistoletu wypadł mu magazynek. Monika, jego kolejna wybranka, miała mniej szczęścia. Nie przeżyła ataku Sławomira B.

Sławomir B. zadźgał Monikę w podpoznańskich Żernikach. Na oczach jej matki zadał wiele ciosów nożem. Po zabójstwie uciekł i popełnił samobójstwo. Jego zwłoki odnaleziono w niedzielę w Poznaniu, w piwnicy mieszkania na Grunwaldzie.

Zakochana para

Ona to Monika, 21-letnia blondynka. Jego, czyli 33-letniego Sławomira, swojego oprawcę, nazywała Misiastym. Jeszcze niedawno umieszczała na facebooku wspólne zdjęcia z meczu poznańskiego Lecha oraz wyjazdu za granicę. On umieszczał wspólne zdjęcia z synem, z poprzedniego związku.

Zobacz też: Zabójstwo w Żernikach: Policja przyznaje się do błędów. Są dymisje i dyscyplinarki

Monika i Sławomir na zdjęciach wyglądali na zakochaną parę. Związek zakończył się w lutym tego roku. Monika w dniu zerwania poszła na policję złożyć pierwsze doniesienie. Na facebooku napisała, że był jej najgorszym koszmarem... Potem składała kolejne zawiadomienia. A do prokuratury wysłała maila z prośbą o pomoc. W środę, tydzień temu, została zamordowana.

W ostatnich dniach do naszej redakcji napływały różne sygnały. Zgłosił się m.in. mężczyzna, który poradził, byśmy dotarli do niedawnego wyroku na Sławomira B. - On prawie zabił byłą żonę. Czy poznańscy śledczy, którym skarżyła się Monika, nie wiedzieli, że ten typ jest nieobliczalny, że należy go jak najszybciej aresztować? - pyta nasz rozmówca.

Nie wiemy czy Monika znała przeszłość „Misiastego”. Gdyby znała, trudno byłoby zrozumieć, dlaczego w ogóle się z nim związała. Z kolei z rozmów z poznańskimi śledczymi wynika, że do niedawna nie mieli dokładnego rozeznania o kryminalnej przeszłości Sławomira B.

Napadał i „miał jazdy”

Sławomir B. w ostatnich kilku latach był dwukrotnie skazany za napaść na byłą żonę. Obie te sprawy były prowadzone w Jarocinie.

- Gdyby ktoś pochylił się nad prowadzoną przez nas sprawą zwróciłby uwagę, jak niebezpieczny to człowiek - mówi Danuta Bernacik-Stępień, szefowa prokuratury w Jarocinie.

Prokurator z Jarocina nie chciała jednak mówić o szczegółach sprawy. Mimo to udało nam się ustalić, o co dokładnie oskarżono Sławomira B.

Najpierw, przed Bożym Narodzeniem 2010 r., wdarł się do domu w Radlinie koło Jarocina. Wyważył drzwi, po czym pięściami pobił byłą żonę. Groził, że ją zabije, w ręce trzymał nóż. Za ten został skazany przez sąd w Jarocinie na... 5 miesięcy więzienia w zawieszeniu na 2 lata.

Ciesząc się wolnością, kilka miesięcy później, w kwietniu 2011 r. ponownie zaatakował byłą żonę. Było to tuż przed Wielkanocą. W Witaszycach próbował zajechać jej drogę. Gdy to się nie udało i uderzył swoim autem w mur, chwycił za broń. Po chwili rękojeścią stłukł szyby w jej samochodzie, wdarł się do auta i bronią pobił kobietę. Chciał także oddać do niej strzały, ale wypadł mu magazynek. Nie wiadomo czy jego była żona przeżyłaby ten atak, gdyby nie pomoc najbliższych. Sławomir B. został przez nich zatrzymany i szybko trafił do aresztu. Choć początkowo się wzbraniał, został poddany obserwacji psychiatrycznej.

- Stwierdzono, że był poczytalny, ale uznano, że ma osobowość nieprawidłową i różne zaburzenia - mówi nam osoba znająca szczegóły jego sprawy. - To postać diaboliczna, miewał różne „jazdy”, ponoć już wcześniej chciał się zabić. Wykazywał się też pewną inteligencją, w pismach do różnych instytucji powoływał się np. na cytaty z Dantego. Jego była żona to wykształcona osoba, ładna kobieta. Panicznie się go bała. Prosiła sąd, by nie wypuszczał go na wolność. On podczas tamtego procesu często zmieniał obrońców z urzędu, zajadle walczył o swoje, by potem w ogóle nie odwołać się od wyroku skazującego - dodaje nasz rozmówca.

„Za wszystko mi zapłacisz”

Sławomir B., po napaści z 2011 r., nie został oskarżony o próbę zabicia byłej żony lecz o próbę ciężkiego uszkodzenia jej ciała. Prokuratura z Jarocina zarzuciła mu także groźby wobec byłej żony. Bo przez telefon groził, że nie da jej spokoju, kobieta wszystkiego pożałuje i za wszystko mu „zapłaci”.

Sławomir B. został skazany 15 lutego 2013 r. Usłyszał wyrok 1 roku i 7 miesięcy więzienia. Odwieszono także wyrok za poprzednią napaść. Ostatecznie w maju 2014 r. wyszedł na wolność. Dwa miesiące przed końcem kary, bo sąd zgodził się na jego przedterminowe, warunkowe zwolnienia. W poczet kary zaliczono mu długi pobyt w areszcie.

Po pewnym czasie związał się z Moniką G.

Monika prosiła o pomoc

9 lutego tego roku, na komisariacie Poznań Nowe Miasto, Monika G. złożyła pierwsze zawiadomienie na partnera. Było to w dniu ich rozstania.

- Zawiadomiła, że znęcał się nad nią psychicznie i fizycznie. Zatrzymaliśmy Sławomira B., postawiliśmy mu zarzuty - zaznacza Andrzej Borowiak, rzecznik wielkopolskiej policji.

Mężczyzna nie został jednak aresztowany. Nikt nawet nie skierował takiego wniosku do sądu.

15 lutego Monika drugi raz odwiedziła policję. Tym razem komisariat na Wildzie, gdzie powiedziała, że były partner próbował ją zgwałcić. Sprawę wszczęto, Monikę przesłuchano przed sądem, ale Sławomirowi nie postawiono za to żadnego zarzutu.

23 lutego Monika złożyła trzecie zawiadomienie, ponownie na komisariacie Nowe Miasto przy ul. Polanka. Tym razem skarżyła się, że Sławomir B. groził jej i nakłaniał do wycofania wcześniejszych doniesień.

27 lutego Monika złożyła czwarte zawiadomienie, a drugie na komisariacie Poznań Wilda. Mówiła o tym, że Sławomir zamieścił w internecie kompromitujące ją materiały, że ją nęka.

Jeden z naszych informatorów: - Proszę zapytać policję i prokuraturę, co zrobiły, by pomóc tej dziewczynie?. Dlaczego prokuratura nie wystąpiła z wnioskiem o areszt? Przecież on zachowywał się wobec Moniki tak samo, jak wobec byłej żony.

We wtorek Andrzej Borowiak, rzecznik policji, potwierdził, że funkcjonariusze popełnili błędy. Odwołano Michała Kniata, szefa komisariatu Poznań Nowe Miasto oraz naczelnika Wydziału Kryminalnego i jego zastępcę. Wszczęto również postępowania dyscyplinarne wobec odwołanych policjantów oraz trzech kolejnych funkcjonariuszy, którzy zajmowali się doniesieniami zastraszanej kobiety. Do jakich błędów poczuwa się policja?

- Nasze postępowanie kontrolne wykazało brak nadzoru ze strony przełożonych. Do komisariatu trafiały różne pisma, m.in. z prokuratury, które trafiały bezpośrednio do prowadzących sprawę. Ich przełożeni nie wiedzieli, co jest w tych pismach - mówi Andrzej Borowiak, rzecznik KWP. Dodaje, że wnioski z kontroli liczą kilkadziesiąt stron i zostaną przekazane prokuraturze, by ta oceniła, czy trzeba wszcząć śledztwo ws. zachowania policjantów.

Czy kontrola mówi o tym, że policjanci powinni domagać się np. aresztowania Sławomira B. albo wnioskować o ochronę dla zastraszanej kobiety?

- Nie było podstaw do złożenia wniosku o areszt, a kobieta nie złożyła formalnego wniosku o objęcie ochroną - mówi Andrzej Borowiak. - Nasza kontrola wskazuje przede wszystkim, że nie było właściwego nadzoru nad sprawą.

Co zrobili prokuratorzy?

Czy jednak zachowanie policji powinna oceniać poznańska prokuratura? Jak się dowiedzieliśmy, prokuratorzy wszczęli już własne postępowanie wyjaśniające.

Doniesienia Moniki G. trafiły nie tylko do dwóch różnych komisariatów, ale także do dwóch różnych prokuratur. Prokurator Jan Szudrowicz z Prokuratury Rejonowej Poznań Nowe Miasto nadzorował sprawę o znęcanie się nad Moniką. Prokuratura Poznań Wilda zajmowała się jej doniesieniem o rzekomej próbie zgwałcenia przez Sławomira B.

Dlaczego obu tych spraw nie połączono? Dlaczego śledczy nie wystąpili o areszt dla Sławomira B.? Dlaczego nie postawili zarzutów za rzekomą próbę gwałtu? Jak zareagowali na maile, które Monika wysyłała do nich przed swoją śmiercią?

Prokurator Łukasz Wawrzyniak, z-ca szefa Prokuratury Rejonowej Poznań Nowe Miasto: – Na część pytań nie odpowiem, bo nie mam przed sobą akt. Trafiły do Prokuratury Okręgowej w Poznaniu. Pamiętam, że jedno z pism tej dziewczyny przeszło przez moje ręce. To nie był formalny wniosek o ochronę. Wiem, że nasz prokurator przekazał materiały policji, by ta zweryfikowała poczucie zagrożenia tej dziewczyny. Nie wiem, jakie działania prowadziła policja. My ze swej strony dołożyliśmy wszelkich starań, aby sprawa była prowadzona prawidłowo – dodaje prokurator Wawrzyniak.

Zobacz komentarz: Lepiej zapobiegać...

Postawę poznańskich prokuratorów będzie teraz wyjaśniać prokurator Anna Kijak-Głęboczyk, kierownik nadzoru nad postępowaniem przygotowawczym w Prokuraturze Okręgowej.

– Trudno powiedzieć, czy pismo tej dziewczyny należało potraktować jako wniosek o ochronę. Na pewno nie wyraziła tego wprost. Więcej będę wiedziała po analizie wszystkich akt – mówi prokurator Anna Kijak-Głęboczyk.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski