Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zakaz wstępu dla matek z wózkami, bo... kradną. To dyskryminacja?

Joanna Labuda
W sklepie przy ul. Głogowskiej usłyszeliśmy, że kobiety, które przychodzą na zakupy z wózkami dziecięcymi kradną. Dlatego wprowadzono zakaz
W sklepie przy ul. Głogowskiej usłyszeliśmy, że kobiety, które przychodzą na zakupy z wózkami dziecięcymi kradną. Dlatego wprowadzono zakaz Łukasz Gdak
Jeden ze sklepów obuwniczych w Poznaniu wprowadził zakaz wejścia kobietom z wózkami dziecięcymi. To wywołało burzę wśród matek i osób walczących o prawa kobiet, które mówią jasno, że nie wszystkie matki robiące zakupy z dziećmi to złodziejki, a zakaz obowiązujący w sklepie to przejaw dyskryminacji.

Bezwzględny zakaz wstępu dla matek z wózkami dziecięcymi. Taka zasada obowiązuje w jednym ze sklepów obuwniczych na poznańskim Łazarzu. "Prośba", aby nie wchodzić do sklepu z wózkami, została wywieszona na drzwiach i razi z daleka. W tym przypadku nie chodzi jednak o zapewnienie bezpieczeństwa maluchom.

Dlaczego więc matki, które robią zakupy ze swoimi dziećmi, nie mają wstępu do obuwniczego? Jak mówi ekspedientka, bo... kradną! Zakaz wywołał burzę nie tylko wśród matek, ale też osób, które na co dzień walczą o prawa kobiet i sprzeciwiają się dyskryminacji.

"Zginęły nam dwie pary butów"

- Kiedy w sklepie pojawiały się kobiety z wózkami, ginęły buty. Na gorącym uczynku złapaliśmy dwie babcie. Proszę sobie wyobrazić, ile razy im się upiekło - wyjaśnia przyczyny decyzji swojego szefa sprzedawczyni ze sklepu przy ulicy Głogowskiej.

W jaki sposób ginęło obuwie? Ekspedientka tłumaczy, że kobiety były zdolne wynosić całe pudełka lub dla "przykrywki" zostawiały swoje stare buty.

- Ja za ten towar odpowiadam. Jak wezwę policję, to przecież nawet protokółu nie spiszą, bo można ukraść towar warty 400 złotych. Takie jest to nasze prawo. A kto mi wyniesie cztery pary na raz? - dodaje.

Zdaniem ekspedientki kobiety są coraz bardziej pomysłowe, jeśli chcą coś ukraść. Za przykład podaje pracownicę ZUS-u, która ukradła dwie pary butów dziecięcych. Czy to jednak powód, żeby całkowicie zamykać drzwi przed wszystkimi matkami z dziećmi?

Szufladkowanie, dyskryminacja

Kobiety z wózkami, nosidełkami czy specjalnymi transporterami to obrazek, który już nikogo nie dziwi. Nowocześni rodzice włączają swoje pociechy do codziennych aktywności. Robią z nimi zakupy, chodzą do restauracji, kina, zabierają na wakacje. Jak mówi radna Urszula Mańkowska, nigdy wcześniej nie spotkała się z taką barierą, a sklep, który zamyka drzwi przed kobietami z dziećmi, jest miejscem nieprzyjaznym matkom.

- Wszędzie poruszam się z wózkiem i jest to dla mnie nowość. Rozumiem właścicieli sklepów, którzy swoją decyzję argumentują zasadami bezpieczeństwa. Tak jest na przykład w Makro, gdzie towary przewożone są na paletach, a pracownicy jeżdżą m.in. wózkami widłowymi. Dzięki takim zakazom można wtedy uniknąć nieszczęśliwego wypadku - mówi Urszula Mańkowska.

Co więcej, w regulaminie Makro czytamy, że dzieci poniżej 140 cm wzrostu od poniedziałku do piątku do sklepu nie wejdą w ogóle. W sobotę i niedzielę nie ma dostaw, a ruch wózków widłowych jest wstrzymany, dlatego sklep otwiera swoje drzwi przed całymi rodzinami. Nieco inaczej jest w kolejnym sklepie w Poznaniu - Selgros, gdzie niepełnoletni mogą przebywać tylko pod opieką dorosłych.

- Takie ograniczenia rozumiem i nie bulwersuje mnie to, że nie mogę wejść do sklepu z dzieckiem. Z kolei zakaz, którego podstawą jest podejrzenie kradzieży, nie jest w porządku i stawia wszystkie mamy z wózkami w jednym szeregu jako złodziejki - mówi miejska radna. - Nie chciałabym, żeby gdziekolwiek potraktowano mnie w ten sposób i myślę, że dość mocno by mnie to oburzyło.

Zdaniem radnej jest to pojedynczy, ale absurdalny przypadek i problem małego sklepu.

- Trudno mi uwierzyć, że w dzisiejszych czasach ktoś nie jest w stanie zabezpieczyć swojego interesu przed kradzieżami. Można założyć monitoring lub po prostu być bardziej czujnym - wskazuje Mańkowska.

Jak się okazuje, są matki, które nie zapominają sprzedawcom takich praktyk.

- Już wcześniej widziałam napisy z cyklu "nie wchodzić z jedzeniem, napojami i wózkami". Skoro w tym sklepie nie mogę swobodnie robić zakupów, nie zrobię ich już w ogóle. Również za tydzień - mówi Karolina Lewandowska, mama Wojtusia.

Kobieta zaznacza, że nie jest w stanie przymierzyć butów z 3-letnim synem na rękach, ale też nie zostawi go przy drzwiach. - Dla mnie jest to przykład dyskryminacji - dodaje kobieta.

Śmiech politowania

Zakaz w sklepie obuwniczym to jeden z wielu absurdów, jakie codziennie w Poznaniu napotykają kobiety z dziećmi. W środę do jednego z miejskich autobusów nie wpuszczono matki z czworgiem dzieci. Dwoje najmłodszych znajdowało się w wózku. Jak się okazało, w pojeździe nie było już dla nich miejsca. Na najbliższym posiedzeniu komisji rodziny sprawą zajmie się radna Małgorzata Dudzic-Biskupska. Jej zdaniem zakaz wprowadzony przez sklep na Łazarzu jest kolejnym absurdem.

- To działanie wbrew jakimkolwiek zasadom marketingu. Przecież nie od dziś wiadomo, że na zakupy najczęściej chodzą właśnie kobiety z dziećmi, bo siedzą z nimi w domu albo odbierają je z przedszkola i robią zakupy przy okazji - tłumaczy Małgorzata Dudzic-Biskupska.

Jak twierdzi, na całym świecie przystosowuje się sklepy, żeby były przyjazne dzieciom, bo to one prowokują rodziców do robienia większych zakupów. - Nie rozumiem takiego podejścia do klienta. Jeżeli właściciel sklepu wymyślił sobie taką zasadę, to należy spojrzeć na jego obroty. Taki pojedynczy przypadek może tylko wywołać śmiech politowania - dodaje miejska radna.

Tak się zamyka rodziców w domu

Aleksandra Sołtysiak ze Stowarzyszenia Kobiet Konsola obawia się tego, na co mogą wpaść kolejni sprzedawcy.

- To jawna dyskryminacja rodziców i próba zamykania ich w domach. Gdyby wszystkie sklepy w ten sposób postępowały, automatycznie rodzice z małymi dziećmi musiałby zostać w domu - mówi.

Marek Janczyk, miejski rzecznik praw konsumenta uspokaja i twierdzi, że do takiej sytuacji nie dojdzie: - To jednostkowy przypadek, a zakaz jest nielegalny. Kobieta ma obowiązek sprawować opiekę nad swoim dzieckiem i nie może zostawić go przed sklepem lub w jakimkolwiek innym miejscu - tłumaczy rzecznik. - To postępowanie jest całkowicie niedopuszczalne, bo dodatkowo narusza zasadę równouprawnienia - dodaje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Zakaz wstępu dla matek z wózkami, bo... kradną. To dyskryminacja? - Głos Wielkopolski

Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski