Zamek w Stobnicy jak niewidomy na strzelnicy i wakacje w Syrii [KOMENTARZ]

Budowa gigantycznego zamku w Puszczy Noteckiej na obszarze Natura 2000 jest jednym z największych nieporozumień, z jakimi zetknąłem się w ostatnich miesiącach. Kompletnie nie potrafię pojąć, dlaczego ta budowla tam powstaje.

Jestem w stanie zrozumieć, że ktoś chciałby wybudować hotel nad zalewem w Puszczy Noteckiej. I nawet nie miałbym nic przeciwko temu, gdyby zostało to odpowiednio zaprojektowane i przemyślane. Wyobrażam sobie np. drewniany budynek, który komponuje się z lasem dookoła i nie góruje nad otoczeniem. A tymczasem dostajemy... drugi Hogwart.

Żyjemy w kraju, w którym ktoś może przyczepić się do nas za rozstawienie namiotu w lesie, ale za to nie ma już problemu z postawieniem gigantycznego zamku w puszczy i obszarze Natura 2000. Żyjemy w kraju, w którym inwestor otrzymuje korzystny dla niego raport środowiskowy opracowany przez naukowców, którzy później wchodzą w skład fundacji zakładanej przez... tego inwestora. I w końcu żyjemy w kraju, w którym urzędnicy pozwolili na stworzenie czegoś, co przypomina średniowieczną fortecę we wsi liczącej nieco ponad 130 osób. Kabaret? Przypomina się Bareja? Nawet jak na niego to mogłoby być za mało. Dlatego właśnie ta inwestycja nie ma prawa przejść bez echa.

Chcę się dowiedzieć, co kierowało ludźmi, którzy po kolei przygotowywali korzystne raporty lub wydawali pozytywne dla inwestorów decyzje. O czym myśleli urzędnicy, kiedy stawiali kolejne pieczątki pod dokumentami inwestora? Naprawdę nikomu nie przyszło do głowy, że gigantyczny zamek nad zalewem w środku puszczy jest równie dobrym pomysłem jak zabieranie nart na wakacyjny wyjazd nad morze? To może następnym razem od razu zbudujmy wyrzutnię rakiet w Puszczy Białowieskiej...

Zobacz też:

Zamek na wodzie w sercu chronionej puszczy. Inwestycja pod lupą CBA i ministerstwa - zobacz wideo:

POLECAMY:

Najgorsze mieszkania do wynajęcia