Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zamieszanie z Chojną-Duch. Dlaczego została tak źle potraktowana przez PiS

Anita Czupryn
Anita Czupryn
Elżbieta Chojna-Duch
Elżbieta Chojna-Duch Fot. Marcin Obara / Polskapresse
PiS najpierw zgłosiło kandydaturę Elżbiety Chojny-Duch na sędziego TK, a potem ją wycofało. Powodu oficjalnie nie podano. Jednak większe poruszenie wywołało nie to, kto ją zastąpił, ale to, że samej zainteresowanej nikt o zmianie decyzji nie zawiadomił.

Profesor Elżbieta Chojna-Duch, była wiceminister finansów w rządzie PO-PSL (od 2007 do 2010, z poparcia PSL), nie ukrywa-ła, że chce być sędzią Trybunału Konstytucyjnego. Nawet wbrew sprzeciwom rodziny - bo, jak wyznała w wywiadzie dla radia RMF FM - po tym, jak PiS ogłosiło ją kandydatką na sędziego TK - otrzymała wiele przykrych wiadomości od swoich najbliższych członków rodziny. Treści były emocjonalne; pisano jej, że „wstyd”, że „ręki nie podam”, że „do domu nie wpuszczę”. Ale jak wtedy mówiła, takie reakcje tylko ją nakręcają. Ponieważ być sędzią Trybunału Konstytucyjnego to spełnienie marzeń każdego prawnika.

Dla polityków opozycji sprawa była jasna - sugerowano, że PiS w ten sposób chciał nagrodzić Elżbietę Chojnę-Duch za to, że przed komisją śledczą do spraw VAT negatywnie wypowiadała się na temat swojego byłego szefa ministra finansów Jacka Rostowskiego i bardzo krytycznie oceniała jego decyzje. Ona sama uważała jednak, że o wysunięciu jej kandydatury zdecydowały przede wszystkim jej kompetencje i doświadczenie.

Przypomnijmy, że Elżbieta Chojna-Duch z ministerstwa finansów przeszła do Rady Polityki Pieniężnej. Media wiele miejsca poświęciły zgromadzonym przez nią finansom. Pisano, że jej majątek wynosi około 9,6 mln zł i niemal 650 tys. euro. Składały się na to papiery wartościowe, pięć mieszkań o łącznej powierzchni 600 metrów kwadratowych, 80-metrowy lokal użytkowy, gospodarstwo rolno-leśne i dział-ki rolno-leśne - blisko 24 hektary.

Gdy rozeszła się wieść o tym, że Chojna-Duch znalazła się wśród trójki kandydatów do Trybunału Konstytucyjnego, obok Krystyny Pawłowicz i Stanisława Piotro-wicza, ona sama przyjęła to bardzo pozytywnie. Odwrotnie niż opinia publiczna - no, bo jakże to - Trybunał Konstytucyjny ma być apolityczny, a PiS chce umieścić w nim tak wyrazistych i budzących niesnaski polityków? Chodziło, ma się rozumieć, nie o Elżbietę Chojnę-Duch, ale o Krystynę Pawłowicz i Stanisława Piotro-wicza. 67-letniej Pawłowicz - królowej memów polskiego internetu, od razu przypomniano to, co mówiła o sędziach w 2017 roku: „Za starzy sędziowie są niebezpieczni dla systemu prawnego.

To nie jest już wiek... cierpi się na różnego rodzaju żylaki, choroby, zaburzenia krążenia, jakieś zmiany charakterologiczne... To wymaga już odpoczynku, wzięcia się za ogródek...” - pisała. Z kolei media spekulowały, że PiS się opamięta i żeby zyskać wizerunkowo, wycofa kandydaturę Stanisława Piotrowicza. Kto jednak naprawdę wierzył, że tak się stanie, okazał się dość naiwny. PiS robi to, co chce, bo może i sprawy wizerunku z pewnością nie załatwia personalnymi decyzjami. Pokazał to ostatni piątek. Tego dnia wieczorem - o czym na Twitterze poinformowała PAP - PiS wycofało kandydaturę Elżbiety Chojny-Duch do Trybunału Konstytucyjnego, zastępując ją Robertem Jastrzębskim. Prof. Chojna-Duch o tej decyzji dowiedziała się od dziennikarzy. - Odpowiedź mieli mi dać w poniedziałek. Czemu zmienili zdanie na temat mojej kandydatury? Nie mam pojęcia. Nie tłumaczyli tego - mówiła Elżbieta Chojna-Duch w rozmowie z Onetem.

Posłowie PiS też nie chcieli komentować tej decyzji. Jednak w mediach wywołała ona prawdziwą burzę. Z krytycznymi głosami wystąpili nawet konserwatywni publicyści. Wśród przewin PiS-u w tej sprawie wymieniano w jednym rzędzie arogancję, brak wychowania czy znów publiczne upokorzenie kandydatki kobiety. Znów - bo, wszyscy pamiętamy upokarzanie premier Beaty Szydło, kiedy podano informację, że to Mateusz Morawiecki zostanie premierem. Obserwatorzy polityczni oceniali wówczas, że odwoływano ją w sposób urągający, że ją przeczołgano po to, by „spławić ją” jednej doby. To było szokujące o tyle, że przecież Beata Szydło doprowadziła, jak uważano, do dwóch wyborczych zwycięstw w 2015 roku i zdobyła serca milionów wyborców.

Potem kolejnym przypadkiem upokarzającym dla kobiety było dwukrotne zaproponowanie przez PiS stanowiska rzeczniczki do spraw dzieci Agnieszce Dudzińskiej, po to, by je następnie dwukrotnie odrzucić.

Wielu uważa, że teraz Prawo i Sprawiedliwość kolejny raz osiągnęło poziom poniżej dna, że strzeliło sobie w stopę i że wizerunkowo straciło. Ale czy rzeczywiście?

Po pierwsze, warto wiedzieć, że wystawienie kandydatur Krystyny Pawłowicz, Stanisława Piotrowicza i Elżbiety Chojny-Duch, zastąpionej następnie przez Roberta Jastrzębskiego odbyło się bez porozumienia z koalicjantami PiS-u. To decyzja kierownictwa rządzącej partii, która mogłaby wskazywać na to, że PiS (nie tylko zresztą w takich sprawach), nie musi sobie zawracać głowy dodatkowymi konsultacjami z politycznymi partnerami. Ale znowu, po drugie nowy kandydat Robert Jastrzębski to, jak podawały media - jeden z „wybitnych konstytucjonalistów” Zbigniewa Ziobry, czyli koalicjanta PiS-u. Robert Jastrzębski w latach 2012-2016 zatrudniony był jako profesor nadzwyczajny za Wydziale Prawa UW. Potem jako adiunkt w Katedrze Europejskiej Tradycji Prawnej na WPiA UW. Od 1 listopada tego roku już jako profesor Uniwersytetu Warszawskiego.

Jak informował TVN24, Jastrzębski razem z siedmioma innymi ekspertami przygotował ekspertyzę dla Ministerstwa Sprawiedliwości w sprawie sporu o Trybunał Konstytucyjny. Zbigniew Ziobro nazwał ich ekspertyzy opiniami „ośmiu wybitnych konstytucjonalistów”, którzy podzielają zdanie rządu w sprawie sporu o Trybunał Konstytucyjny.

Po trzecie w końcu, datą ostateczną na zgłaszanie kandydatów do Trybunału Konstytucyjnego był właśnie ostatni piątek. Wiadome było, że zgłoszenie w końcu października kandydatów do TK, czyli pod koniec poprzedniej kadencji Sejmu, będzie musiało być po wyborach parlamentarnych powtórzone. Informowało o tym wówczas Centrum Informacyjne Sejmu, donosząc, że procedura dotycząca wyboru kandydatów musi zostać ponowiona z powodu zakończenia prac byłego parlamentu.

No, to procedurę powtórzono, tylko że z kandydatury Elżbiety Chojny-Duch w tym nowym PiS zrezygnował. Bo mógł. I wcale nie musiało chodzić o to, jak uważa Borys Budka, że nie było pewności, czy Chojna-Duch orzekałaby w TK tak, jak by tego wymagała partia rządząca.

Odnotujmy, że w obronę prawniczki zaangażowali się tacy politycy, jak Dariusz Rosati, dziennikarze, jak Konrad Piasecki czy publicyści, jak Rafał Ziemkiewicz, który napisał: „Seria niefortunnych zdarzeń” PiS-u trwa. Tak potraktować kogoś, jak właśnie potraktowano panią profesor, to trzeba być absolutnie poniżej poziomu albo celowo starać się o odstraszenie na przyszłość od siebie wszystkich poważnych ludzi”.

Nie wydaje się, aby tego typu wydarzenia, jak to sugeruje Ziemkiewicz, były przygotowywane celowo. Niemniej wygląda na to, że stare przysłowie o tym, że kto daje i zabiera, ten się w piekle poniewiera, zostało tu potraktowane po macoszemu.

POLECAMY W SERWISIE POLSKATIMES.PL:

od 12 lat
Wideo

Wybory samorządowe 2024 - II tura

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Zamieszanie z Chojną-Duch. Dlaczego została tak źle potraktowana przez PiS - Portal i.pl

Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski