Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zamieszkać w ziemiance wybudowanej z odpadów. Pierwszy earthship w Mierzeszynie

Agata Cymanowska
Chcą pokazać, że samowystarczalny dom można wybudować z odpadów. Jak w Mierzeszynie powstaje pierwszy w Polsce mieszkalny earthship, czyli całkiem komfortowa ziemianka - obserwuje Agata Cymanowska

Pierwsze pytanie: Da się tu dojechać zimą? Koła grzęzną w błocie, kamienie stukają o podwozie. - Mamy terenówkę, da radę - odpowiada Mateusz Egiert, który razem z żoną Magdą i przy pomocy brata Michała buduje w Mierzeszynie, w gminie Trąbki Wielkie, mieszkalny earthship - lub po prostu dom z materiałów z odzysku. - Taka droga ma swój urok, nam się podoba, jednak liczymy na to, że z czasem gmina pomoże nam sprawić, by była bardziej przejezdna.

Drugie pytanie: Jak znaleźli taką działkę?! 2,5 ha na wzniesieniu, z pięknym widokiem na kościół, a zarazem częściowo w osłaniającej od wiatru kotlinie... 25 minut do centrum Gdańska, a jednak koniec świata. Na oko kilometr do najbliższych sąsiadów.
- Działki szukaliśmy blisko pół roku - wyjaśnia Mateusz. Nie wszędzie można postawić earthship.
- Potrzebny jest stok południowy lub południowo-wschodni - tłumaczy Magda. - Słońce musi świecić jak najdłużej, żeby dom był samowystarczalny.

- Zaczynamy budowę domu, wszystko jest gotowe, czekamy tylko na pozwolenie na budowę, planujemy się wprowadzić pod koniec listopada, a po wizycie w starostwie jesteśmy pełni nadziei, że się uda- mówi Mateusz.

Na razie zamieszkają w budynku gospodarczym - choć jeszcze niedokończony, wygląda jak całkiem normalny dom letniskowy, tyle że z opon - razem z huskym Misiem, dogiem argentyńskim Novią i... trzema kotami. - Chcemy jeszcze zaadoptować dwa husky - dodaje Magda. Kochają zwierzęta i widać, że z wzajemnością.

Budynek posadowiono na utwardzonym gruncie. Ściany są z opon, wypełnionych, jak w każdym earthshipie - ziemią z wykopu - tu akurat gliną, bo ziemia na tym terenie zwykle jest gliniasta. W szczelinach między oponami... puste puszki, dla lepszej termoizolacji, a na to glina, połączona z sieczką słomy i piasku, potem siatka metalowa i surowe dechy z odzysku. Ubicie jednej opony za pomocą pięciokilogramowego młota zajmuje 20 minut. Opon na domek gospodarczy zużyli już 300, kolejnych 700 czeka na budowę właściwego domu.

- Muszą być w rozmiarze 14-17, a więc właściwie od każdego samochodu, oprócz sportowych z szerokimi oponami - wyjaśnia
Mateusz. - Szukamy w wulkanizacji. W powiecie już takich nie mają, wszystkie wybraliśmy - śmieje się.

Z tych mniejszych, które nie pasowały, zrobili drewutnię. Obok będzie biologiczna oczyszczalnia.
- Szyby są po skosie, by zimą słońce jak najdłużej docierało do środka - wyjaśnia Mateusz.- Szkło z kantoru w Warszawie, drzwi do łazienki z jakiegoś wc w Szwecji, podłoga drewniana z jednostki w Malborku, po 5 złotych za metr, kafelki z odzysku.
- Każda rzecz ma swoją historię - dodaje Michał. - Pomyślmy, ile kilometrów razem przejechały te opony, gdzie były...
Na dole działki leżą belki ze stodoły, do której jako dziecko Magda bardzo chciała wejść, żeby zobaczyć, co jest wewnątrz. - Teraz te belki są moje i będą długo nam jeszcze służyć! - mówi.

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Drewniana skrzynka, w niej czarna folia przykryta czarnym marmurem, instalacja z plastikowych butelek wypełnionych glikolem i... jest kolektor słoneczny za 500 zł. Podobno działa. Skąd to wszystko? - Z aukcji internetowych - mówi Mateusz.
Nowe są tylko kątowniki, śruby i specjalna folia - EPDM. To jedyny materiał, który nie wchodzi w reakcję, a przecież po dachu pokrytym folią spływać będzie deszczówka do picia. Najpierw jednak woda przejdzie przez rozbudowany system filtracji do kranów i agd, potem do roślin pod oknami i na końcu... sedes.

Magda przyznaje, że na początku trochę się wstydziła. Wiadomo. Kobieta, a chodzi po złomowcach i górach używanych opon...
- A teraz jestem dumna, bo wykorzystuję niepotrzebne nikomu rzeczy, a zaoszczędzone pieniądze mogę przeznaczyć na przykład na karmę do schronisk dla zwierzaków lub uratować jakąś biedną szkapę z rzezi - mówi. - Zresztą te moje wyprawy to też okazja do poznania zwykłych, acz bardzo miłych i pomocnych ludzi. Dzwoni na przykład pan Zdzisiu ze złomowca i mówi "Pani Madziu, przyszły pręty dwunastki, przyjedzie pani?". Wszystko za jedną piątą ceny.

Żeby tylko psom nie było za ciepło

Kosztorys budynku, który już stoi, opiewa na kwotę 20 tys. zł. Łącznie z wyposażeniem łazienki. - Jak buduje się dom tradycyjnymi metodami, zawsze wychodzi drożej niż się na początku myślało - mówi Magda. - A nam koszty maleją!
Wnętrze podzielone jest na część mieszkalną, z korytarzem i łazienką, oraz na część gospodarczą, gdzie będą dwie budy. Nad nimi instalacja, która doprowadzi deszczówkę do bojlera. W łazience umywalka, wc, prysznic "osiemdziesiątka". Pod podłogą wmurowana podstawa masztu wiatraka, który będzie produkował prąd.

- Łazienka malutka, a wszystko w niej jest - mówi z dumą Mateusz. - Nie musi być superkomfortowo, jesteśmy przecież w psiej budzie - śmieje się.

- A jeśli nie będzie wiało?
- No właśnie - mówi. - To kłopot. Energię trzeba oszczędzać, oświetlenie będzie na ledach o małej mocy. Oczywiście zimą nie będzie tu 20 stopni, a jakieś 15, ale dla rasy husky to i tak ciągle za dużo. Dlatego zamontujemy wiatraki pod sufitem. Najważniejsze, żeby utrzymać temperaturę powyżej zera, żeby woda nie zamarzała.

W budynku będzie też koza. Taka do ogrzewania...
- Telewizor pewnie tu nie zamieszka?
- Nie mieszka już z nami od lat - odpowiada Mateusz.
Od lat też nie jedzą mięsa.

- Niezdrowe, szkodzi, jak się nie przyprawi - bez smaku, po co zwierzaki zabijać, cierpią przez ludzi bez sensu - mówi Mateusz. - Od kiedy przestałem jeść mięso, schudłem 15 kilogramów. Jemy za to ryby.
Warzywa, jak przy innych earthshipach, będą hodować pod oknami, ale też i w szklarni z aquaponiką.
- Szklarnie będą połączone z pojemnikami wypełnionymi keramzytem, gdzie jadalne rośliny będą rosnąć dwa razy szybciej niż normalnie - wyjaśnia Mateusz. - Taki system naturalnie się oczyszcza w obiegu zamkniętym.
A co ze ściekami?

Każdy szczegół przemyśleli. Woda z pralki czy zlewu - w earthshipach trzeba ograniczyć używanie chemii - trafi do systemu filtrów, a następnie do grządek w domu i poza nim, ale odizolowanych od wód gruntowych. Rośliny zrobią resztę.
Magda i Mateusz niecierpliwie czekają na pozwolenie na budowę domu. Ci, którzy wybudowali pierwsze earthshipy - w innych krajach - mówią, że to najtrudniejszy etap w całym przedsięwzięciu.

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Jak zbudować z opon?

Dom w Mierzeszynie zaprojektowała polska architekt pracująca w Holandii Barbara Wojtkowska-Guicherit, która już wprowadziła do Polski domy ze słomy. Skrzyknęli się przez internet. Ona szukała kogoś, kto zbuduje w kraju earthship, oni kogoś, kto go zaprojektuje. Ona przygotowała projekt, który sprosta wymaganiom polskiego prawa budowlanego, bo opony w naszym kraju nie są materiałem budowlanym, oni postanowili projekt zrealizować.

- To będzie prawdziwy dom, osiemnaście na osiem metrów - mówi Mateusz. Będą dwie sypialnie i łazienki, biblioteczka, spiżarnia, pralnia, kuchnia z jadalnią... Niezależny od awarii prądu, bez rachunków, bez kredytu na lata i z tanimi, ekologicznymi warzywami z aquapo-nicznego ogródka. I tani, bo roczny koszt utrzymania tych domów, które już istnieją, wynosi kilkadziesiąt dolarów.

Całkowicie standardowi

Mateusz pochodzi z Gdańska, Magda z Malborka. On prowadził firmę budowlaną, ona pracowała w rodzinnym biznesie.
- Do chwili gdy dwa lata temu w naszym życiu pojawił się earthship, żyliśmy zupełnie standardowo - mówi Magda.
Na informacje o earthshipach Mateusz trafił przypadkowo, serfując w internecie. Pokazał żonie. Powiedziała - budujemy.
- Wyrejestrowałem firmę, bo - ale niech pani to napisze! - to chory kraj - mówi Mateusz.

To ich trzeci dom. Dwa pierwsze w Malborku zbudowano według tradycyjnych technologii.
Ostatnio do Mierzeszyna przyjechała mama Magdy. Zaczyna jej się tu podobać.

- Teraz widzę, o co wam chodziło - mówi. Ale na początku to właśnie ona miała najwięcej wątpliwości.
Mama i brat Mateusza już dawno przestali jeść mięso. Mama remontowała kuchnię i przedpokój z materiałów z odzysku.

Co to za bezdomni?

- Zaczęli się nami interesować dziennikarze i normalni ludzie... to znaczy zwykli, a nie dziennikarze - mówi Mateusz. - Przyjeżdżają, oglądają.... Nam to nie przeszkadza. Chcemy pokazać, że dom można wybudować za połowę ceny. Że może być ładnie, fajnie, tanio. I że jednocześnie można troszkę posprzątać ziemię.

W kwietniu, gdy stawały pierwsze opony, ludzie przychodzili i zagadywali. Niektórzy pytali: Co to za bezdomni? Co to za śmietnisko? Będą tu budować tor gokartowy?

Teraz rodziny z dziećmi przychodzą tu na niedzielne spacery.
Ekspedientka w sklepie: - Tak, słyszałam, że jakiś dom z opon budują. Szefowa nawet wspominała.
Klient: - Trzeba skręcić na Kozią Górę i jechać leśną drogą... Nie, nie byłem jeszcze...
Małżeństwo w średnim wieku: - Dom z odpadów? Niemożliwe! A my dopiero co postawiliśmy w Pruszczu dom. No to przepłaciliśmy - śmieją się.

Co na to władze? - Takich ludzi nam potrzeba - usłyszeli w gminie. - Może będzie pan startował w wyborach?
Kiedy Mateusz opuszczał gabinet wójta, zamiast od drzwi wyjściowych pomyłkowo chwycił za klamkę od gabinetu wicewójta. - To znak - ktoś powiedział.

- Gdy pierwszy raz usłyszałem o budowie takiego domu, to może nie byłem zszokowany, ale zaskoczony na pewno - przyznaje Błażej Konkol, wójt gminy Trąbki Wielkie. Od razu jednak dodaje, że to nie pierwszy ekologiczny dom w gminie. - W domu wybudowanym w pełni z naturalnych materiałów, między innymi z gliny, mieszka sołtys Klępin. Pomysłowość ludzka nie zna granic, ale często też najtrudniej o to, co najprostsze.

Wójt pozostaje jednak sceptyczny. - Pomysły może mieć każdy, ale nie każdy je potem do końca realizuje. Poczekajmy na pozwolenie na budowę i na odbiór. Mam nadzieję, że wszystko będzie spełniać normy. Najpierw zobaczmy, jak działają.
Ludzie jednak plotkują, że w gminie już się Magdą, Mateuszem i ich domem chwalą.

Nakarmić wolontariusza

Bo Mateusz i Magda zaczynają wspierać okoliczną ludność, i nie tylko! Na działce pomagają wolontariusze z Europejskiej Fundacji Wspierania Innowacji i Przedsiębiorczości Krzemowa. Właśnie organizują warsztaty dla studentów z Wyższej Szkoły Gospodarki z Bydgoszczy. Po dwóch - trzech tygodniach zajęć dostaną certyfikaty budowlane.

Kilka tygodni temu rozpoczęli objazdówkę po pobliskich ośrodkach wypoczynkowych i firmach. Szukają sponsorów od cateringu. Muszą przecież nakarmić wolontariuszy i dzieci, które będą tu przyjeżdżać na zajęcia z ekologii. Rozgłos w mediach pomaga.

- Jak człowiek buduje coś takiego, to go to pochłania - mówi Magda. - Chcemy się tymi pomysłami dzielić i jednym przypominać, a innym uświadamiać, że życie w choć umiarkowanej zgodzie z naturą wszystkim wychodzi na dobre.
Magda przytacza zasłyszaną opowieść: podobno mieszkał tu niedaleko mężczyzna, który też nie jadł mięsa, przetwarzał różne rzeczy i miał oryginalne pomysły.

- A rzeczywiście, żył taki pan, zmarł trzy lata temu - przypomina sobie Irena Kuchnowska, sołtys Mierzeszyna.

To musi się udać

Earthshipy to pasywnie ogrzewane budynki z materiałów z odzysku - w tym z ziemi, opon, puszek. Na świecie od 1970 roku, gdy technologię tę wprowadził Amerykanin Mike Reynolds, powstało w sumie około 2 tys. mieszkalnych earthshipów. Są w Nowym Meksyku, ale kilkanaście wybudowano także w Europie, m.in. w Anglii, Holandii, Francji. W Polsce przed Magdą i Mateuszem inni też próbowali, ale do tej pory mieszkalny earthship jeszcze nie powstał.

- To musi się udać, taka jest w nich determinacja - ocenia Władysław Labuda, prezes fundacji Krzemowa. - Jeden z naszych wolontariuszy przyjechał tu aż z Krakowa. Wcześniej rzucił pracę, by móc pomagać przy earthshipie.

Magda wspomina, jak kiedyś w wulkanizacji pan powiedział, że jak zbudują ten dom, zamówi u nich kolejny. - Trzymam go za słowo - śmieje się.

Tymczasem do Mierzeszyna przyjechali Paulina i Tomasz Urbańscy. Chcą zbudować earthship... wielopokoleniowy. Zamieszkają w nim z rodzicami. Na Warmii, bo ziemia tańsza. Na razie oszczędzają i... uprawiają grządki pionowe na balkonie.

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Zamieszkać w ziemiance wybudowanej z odpadów. Pierwszy earthship w Mierzeszynie - Dziennik Bałtycki

Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski