Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zapiski na kaftanie: Nie ma już na co narzekać

Leszek Waligóra
Leszek Waligóra
Grzegorz Dembiński
Ostatnia okazja, żeby ponarzekać. Za tydzień cisza wyborcza, później może już wieczna.

Ostatnia okazja, żeby ponarzekać. Za tydzień cisza wyborcza, później może już wieczna. Niby podstaw brak, w płucach nie świszczy, kondycja rośnie, ale nie znacie dnia ani godziny. Jeszcze jakiś Zelnik doniesie?

Koleżanka już mówi, że do niej dziennikarz, znany z członkostwa w poznańskim bankiet comando, pisze z uwagami. Że jej miejsce jest tam i ówdzie. Pan jest z grupy tych dziennikarzy, których zawodową misją jest odwiedzenie wszystkich bankietów, jakie odbywają się w mieście. Zapewne w celach zrecenzowania kanapek z łososia, na łamach swojego miesięcznika, tytuł bliżej nieznany. Ech, nie narażaj się chłopie grupie trzymającej władzę. Albo przynajmniej talerzyki. A przynajmniej najbliżej koryta.

Nic nowego. W czasach zamierzchłych, pewien czytelnik widział mnie już w pasiaku obozu w Auschwitz. Uraziła go bowiem odczytana przez niego nuta sympatii, jaką wyrazić miałem do polityka. Dziś wszelkie sympatie już wygasły (poza tą do Mieszka I). Antypatii nawet brak. Jedyne czym darzę polityków, póki mam pracę, to moje podatki.

Ponarzekać by jednak wypadało, bo jak słusznie zauważa mój najwierniejszy internetowy miłośnik: polityka jest najważniejsza, a wszystko inne to oplwać. Niestety, jak słusznie zauważa alter ego tegoż czytelnika: szkoda śliny.

Toż to dyskusja z gatunku: dlaczego różowy lepszy jest od zielonego. O jednym polityku można powiedzieć obiektywnie, że jest niższy lub wyższy od drugiego. Ewentualnie, że ma włosy, choć nie wiadomo, czy własne. Bez ważenia trudno powiedzieć, który cięższy. Bez testów IQ, który inteligentniejszy. Bez badania wariografem nie da się orzec, który bardziej kłamie. Po co więc tracić czas w przekonywaniu się, który z nich gorszy, a który zbawca? To tylko kwestia gustu, któremu bardziej wierzycie. Wiara przenosi może i góry, ale co jej do waligóry?

A o gustach - jak wiadomo - się nie dyskutuje.

Nie ma więc na co narzekać. Choć to niepolskie takie. Marudzenie wynika z polskości. Ale... no nie ma jak. Przychodzi taka niedziela, nasi grają z Irlandią, a dzień później nawet "Przegląd tartaczny" pisze, że jest wielkie święto, a już niejeden Lewandowski, ale i 10 pozostałych herosów dokonało wielkiego wyczynu. Nikt nie mówi, że teraz choćby potop. Nikt nie mówi, że teraz będzie złoto. Ot, taka zwyczajna, bardzo niepolska radość.

Gorzej: nawet piłkarze, jeden z drugim, nie dukają, że bramka jest jedna, a piłki dwie. Wychodzą i poprawnie, gramatycznie mówią o ciężkiej pracy, dumie z kolegów i konieczności poprawy błędów. Ki diabeł? Czego oni się naczytali? Poradnik pozytywnego myślenia?

Fajnie tak.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski