Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zaraza z Wielkopolski

Redakcja
Dawna stacja zwierzęca i roślinna w Bielsku koło Międzychodu i hitlerowski dokument z 1944 r.  "Zamówienie na materiały budowlane na rozbudowę gospodarstwa w Bielen dla Instytutu Badań nad Rakiem "Birnbaum"
Dawna stacja zwierzęca i roślinna w Bielsku koło Międzychodu i hitlerowski dokument z 1944 r. "Zamówienie na materiały budowlane na rozbudowę gospodarstwa w Bielen dla Instytutu Badań nad Rakiem "Birnbaum" L. Adamczewski
Produkowane w Wielkopolsce zarazki dżumy miały Hitlerowi zapewnić zwycięstwo. Byłaby to broń gorsza od bomby atomowej - pisze Leszek Adamczewski.

Budynek jakich wiele. Niczym nie różni się od innych, może poza tym, że jest o kilkadziesiąt lat starszy od większości stojących w pobliżu domków jednorodzinnych, głównie z lat 70. i 80. minionego wieku. One właśnie podmiędzychodzkie Bielsko zmieniły nie do poznania.

Zbudowane wówczas domki i bloki wielorodzinne szczelnie otoczyły ten jeden, który nas interesuje. Był bowiem taki czas, że ten budynek, a ściślej całe leżące nad jeziorem gospodarstwo rybackie wymieniano w dziesiątkach urzędowych pism, pod koniec drugiej wojny światowej krążących między Radą Badań Naukowych Rzeszy w Berlinie a działającym przy Uniwersytecie Rzeszy w Poznaniu Centralnym Instytucie Badań nad Rakiem.

Podejrzana szczodrość
Formalnym użytkownikiem gospodarstwa rybackiego we wsi Bielen (to właśnie obecne Bielsko), którego stojący do dzisiaj budynek mieszkalny stanowił ważną część, był ów tajemniczy Centralny Instytut Badań nad Rakiem, a spore pieniądze na przebudowę gospodarstwa zatwierdzała Rada Badań Naukowych Rzeszy. Dziwić może tylko jedno. Rada nie szczędziła pieniędzy na badania nad chorobami nowotworowymi w czasach, gdy w hitlerowskich Niemczech brakowało ich już na wszystko. I to nasunęło podejrzenie, że nazwa Centralny Instytut Badań nad Rakiem jest kamuflażem jakiegoś znacznie ważniejszego dla państwa Adolfa Hitlera przedsięwzięcia naukowo-badawczego, bezpośrednio związanego z wojną.

Takie podejrzenie mieli już oficerowie alianckiej misji "Alsos", którzy w latach 1944-1945 na zachodzie Europy, a zwłaszcza w okupowanych Niemczech, szukali śladów prac nad bombą atomową Hitlera. W ich ręce wpadło sporo dokumentów, gdzie obok słowa Bielen pojawiały się nazwy innych miejscowości, które - jak się okazało - leżały na terytorium Kraju Warty. Były to Posen (Poznań), Nesselstedt (Pokrzywno koło Poznania) i Birnbaum (Międzychód).

Ozdobione pieczątkami "SECRET" i "ALSOS MISSION", niemieckie dokumenty czekały na przetłumaczenie i analizę ich treści przez fizyków. Gdy wreszcie przejrzeli je naukowcy, orzekli, że opisane miejsca i zdarzenia nie mają nic wspólnego z pracami nad bombą atomową i zasugerowali, że z treści pism głównie o charakterze organizacyjno-budowlanym pośrednio wynika, że obiekty w Pokrzywnie koło Poznania, Międzychodzie i Bielen przygotowywano do badań nad innego rodzaju bronią masowego rażenia. Bronią biologiczną. Bo Centralny Instytut Badań nad Rakiem miał dać III Rzeszy straszliwą broń - dżumę. Zarazki tej choroby roznieść miały pchły hodowanych tu szczurów.

Aż trudno uwierzyć, że ten niepozorny budynek w centrum Bielska w planach nazistów miał odegrać rolę stacji zwierzęcej i roślinnej - ważnego ośrodka pomocniczego Instytutu Fizjologiczno-Biologicznego (Physiologisch-Biologische Institut) w Birnbaum przy Adolf Hitlerstrasse 8. Instytut ów - dodajmy - był międzychodzką filią Centralnego Instytutu Badań nad Rakiem.

Drugi Ravensbrück?
Zanim ze zdobytych dokumentów sporo wiedzy o tej placówce naukowej uzyskali Amerykanie, część tej prawdy poznali czytelnicy "Głosu Wielkopolskiego". Oto w środę 26 września 1945 roku, "Głos" wydrukował artykuł zatytułowany "Drugi Ravensbrück?". Mowa jest w nim, że w Pokrzywnie pod Poznaniem MO wykryła sprytnie zamaskowaną i niewykończoną "stację doświadczalną", która znajduje się na terenie klasztoru sióstr urszulanek. "Całość obejmuje 6 baraków, z których jeden specjalnie wskazuje na swoje przeznaczenie. Ponadto zaczęto przebudowywać do własnych potrzeb nowicjat sióstr" - pisał autor publikacji, podpisany literą K.

Instytut badań nad rakiem miał dać III Rzeszy dżumę

Następnie szczegółowo opisuje on ów najbardziej charakterystyczny barak. "Drzwi i okna są gazoszczelne. W pierwszej części baraku zainstalowano łaźnię z natryskami lyzolowymi. Miało to być prawdopodobnie miejsce, w którym więzień podlegał procesom odkażania. Za odkażalnią mieścił się cały szereg oddzielnych cel, wyłożonych kaflami. W posadzkach urządzono ścieki, a pod sufitami zainstalowano odpowietrzniki. [...] Pod ścianą każdej celi umieszczono na wysokości normalnego łóżka po dwa podłużne baseny, głębokości 10 cm, które służyć miały jako łóżka, a równocześnie jako stoły operacyjne. W każdej celi był ustęp i umywalnia. Specjalne urządzenia umożliwiają spłukiwanie posadzki i ścian ciepłą i zimną wodą. Między poszczególnymi celami są wąskie korytarze, umożliwiające lekarzom i dozorcom obserwowanie ofiar przez umieszczone w ścianach zakratowane okna. W tylnej części baraków obok laboratorium wybudowano piec krematoryjny, mieszczący się w piwnicy".

W drugiej połowie 1945 roku K. widział oczywiście więcej niż my możemy zobaczyć dzisiaj.

Tajemnice Bielska
O Centralnym Instytucie Badań nad Rakiem w Pokrzywnie, kierowanym przez zażartego nazistę, zaufanego człowieka reichsführera SS Heinricha Himmlera, prof. Kurta Blome, który w swej karierze miał epizod z przeprowadzaniem pseudonaukowych doświadczeń na ludziach w obozie koncentracyjnym w Dachau, opinia publiczna wie już sporo. Mgła tajemnicy nadal osnuwa filię w Międzychodzie, a zwłaszcza filię filii w pobliskim Bielsku, której długo nie udało mi się namierzyć.

W odróżnieniu od budynku w Międzychodzie, którego lokalizacja widnieje w zachowanych dokumentach, o stacji zwierzęcej i roślinnej można przeczytać sporo, poza jednym - jej lokalizacją. Napisano tylko, że umieszczono ją w byłym gospodarstwie rybackim w Bielen. Stacja miała się składać z budynku mieszkalnego, budynku z kwaterami mieszkalnymi i chlewem dla szczurów, laboratorium z pralnią i suszarnia, stajnią, pomieszczeniem do przechowywania ziemniaków i ze szklarniami.

Z dokumentu zatytułowanego "Zamówienie na materiały budowlane na rozbudowę gospodarstwa w Bielen dla Instytutu Badań nad Rakiem, Birnbaum" wiadomo na przykład, że na parterze budynku mieszkalnego będą dwa pokoje robocze, kuchnia i wspólna jadalnia, a na poddaszu, które zostanie na nowo zbudowane, urządzone będzie mieszkanie kierownika instytutu. Stojący obok budynek gospodarczy zostanie przebudowany na mieszkalno-biurowy, a na poddaszu powstanie sześć pomieszczeń gościnnych.

Zarówno te, jak i inne przedsięwzięcia zaplanowane w Bielen, zrealizowano. Tylko doktor Hanns Streit, kurator Reichsuniversität Posen, nie mógł wyegzekwować od Rady Badań Naukowych Rzeszy pieniędzy, które pochłonęła przebudowa gospodarstwa w Bielen i zakup niezbędnego wyposażenia. "Proszę - pisał Streit w piśmie z 27 listopada 1944 r. - by kwotę 235.000 marek możliwie niezwłocznie przekazać na konto Centralnego Instytutu Badań nad Rakiem w Deutsche Bank, filia w Posen".

Rok po wysłaniu pisma przez Steita na świat przyszedł Adam Igel, syn ówczesnego właściciela gospodarstwa w Bielsku. - Majątek ten, składający się z jeziora, domu mieszkalnego i budynków gospodarczych, ziemi i lasu, skonfiskowali Niemcy zaraz po wkroczeniu do Bielska na początku września 1939 roku. Gdy mój ojciec (Leon) wrócił z niewoli, nie mógł już wejść do swego domu i przez całą okupację hitlerowską pracował jako rybak u Niemca Grollnischa w Międzychodzie. W styczniu 1945 roku przebudowany przez Niemców majątek zajęli Rosjanie. Mama (Cecylia) opowiadała, że w gospodarstwie urządzili oni jakąś szkołę kadetów, którzy ponoć świetnie mówili po polsku. Na przełomie wiosny i lata 1945 r. czerwonoarmiści się stąd wynieśli i ojciec odzyskał swój majątek - opowiada Adam Igel.

Jego pamięć sięga przełomu lat 40. i 50., gdy zabudowania pohitlerowskiej stacji zwierzęcej i roślinnej stały jeszcze niemal w komplecie. - Kurnikami nazywaliśmy królikarnie - wspomina Igel. Króliki zjedli Rosjanie, a hodowane do doświadczeń szczury rozpuścili po okolicy. W kierunku jeziora stały jeszcze szklarnie.

Nie ma już ani królikarni, ani szklarni. Tylko w domu mieszkalnym Igelów pozostały ślady hitlerowskiej przebudowy, np. znajdujący się w piwnicy hydrofor, chociaż i tu kolejne remonty część tych śladów już zatarły.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski