Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zbigniew Boniek: - Będziemy spać spokojnie dopiero wtedy, jak wyjdziemy z grupy

Tomasz Malinowski
Krzysztof Kapica
- Wszystkie drużyny z naszej grupy, w teorii i w rankingach, są od nas lepsze. Tyle, że my nie akceptujemy tej hierarchii i we Francji zamierzmy to udowodnić - mówi Zbigniew Boniek, prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej, tuż przed rozpoczęciem Euro 2016.

Trzeba przyznać, że umie pan dotrzymać słowa!
Dlaczego?

Po wyborze na prezesa Polskiego Związku Piłki Nożnej, a przypomnę iż działo się to jesienią 2012 roku, wypowiedział pan kluczowe zdanie: "Zawiozę was na Euro". Co się takiego stało w naszym rodzimym futbolu, że wszystko poszło po pana myśli?
Dziś wydaje się wszystkim, że łatwo było wywalczyć przepustkę do Francji. Po zakończeniu nieudanych dla nas eliminacji do mistrzostw świata w Brazylii trzeba było coś zmienić. Jedni uważali, że bardzo dużo; drudzy, że potrzebna była tylko kosmetyka. Powiem tak: żeby co dwa lub cztery lata uczestniczyć w najważniejszych turniejach, za które uważane są Euro i mundial, to piłka nożna musi funkcjonować. W Polsce gra się, owszem, masowo w piłkę. Ale rozgrywki ligowe i mecze reprezentacji zawsze odbywają się pod pręgierzem opinii publicznej. Poza tym zawsze są jakieś problemy; to trafi się walkower, tam gdzieś kibice narozrabiają,itp. Natomiast ten cały fundament do zrobienia piłki musi być tak wykonany, aby gwarantował nam systematyczny dopływ młodych, dobrych piłkarzy.

Środowisko, postrzegane delikatnie mówiąc nieprzyjaźnie, zresetowało się, kiedy objął pan stery w PZPN?
Pewne zmiany, jakich wspólnie dokonaliśmy, okazały się korzystne i sprawdziły się. Dziś zastanawiam się często, czy środowisko ma więcej chęci, żeby wróciło stare, czy chce iść tą drogą reform?

I do jakiej konkluzji pan dochodzi?
Zdecydowana jego większość chce podążać dalej tą drogą, bo widać efekty. Kiedyś dostawaliśmy od wszystkich łupnia, a dziś nam nic nie brakuje żeby mierzyć się z najlepszymi. A że jeszcze przegrywamy... Na pewno jednak gonimy Europę. Pamiętajmy jeszcze, że piłka ciągle się zmienia. A my ją na naszym krajowym podwórku staramy się konsekwentnie reformować. Wymienię: zmieniliśmy system rozgrywek ligowych; uporządkowaliśmy zasady gry obcokrajowców, stworzyliśmy własny program szkolenia najmłodszych, inaczej monitorujemy ich szkolenie, mamy 26 własnych ośrodków AMO (Akademia Młodych Orłów). Sprawdza się system podnoszenia umiejętności przez trenerów. Mógłbym te wszystkie posunięcia jeszcze długo wymieniać.

A jakie jest zainteresowanie reprezentacją?
A takie, że w trzy godziny rozchodzą się bilety na jej mecze w kraju - Stadion Narodowy czy obiekty w Gdańsku, Wrocławiu i kilku innych miastach. Nie mamy już miejsca dla sponsorów; musieliśmy stworzyć listę oczekujących. Nasze przychody tylko w ciągu 2015 roku wzrosły z 90 do 160 milionów złotych. Wiadomo, że cała piłka zaczyna się od piłki amatorskiej i służą jej Okręgowe ZPN. Mają to robić dobrze i robią, bo jest to dla nas a przede wszystkim dla klubów, najważniejsze pole do działania. Piłka profesjonalna to jest jednak skromne ileś procent. Aby jednak funkcjonowała to musi wszystko grać, jak w kompakcie. Efektem tego wszystkiego, o czym mówię, jest uznanie dla naszych piłkarzy. Proszę policzyć ilu z nich już gra w bardzo dobrych klubach, a ilu młodych i zdolnych chłopaków niebawem może podpisać kontrakty. Dzisiaj, gdybyśmy chcieli sprzedać Linetty'ego, Kapustkę, Milika, Stępińskiego czy Zielińskiego można by za nich wziąć około 70 milionów euro. Kilka lat temu byłoby to nierealne. I oni wszyscy są naszą siłą, wkraczają przebojem do kadry narodowej, reprezentują całą polską piłkę, naród. Podziwiamy ich, kochamy.

Te reformy udzieliły się zatem reprezentacji, stały się drogą do sukcesów?
Reprezentacja dobrze gra, bo ma w swoich szeregach dobrych piłkarzy, ma dobrego trenera i poukładane wszystkie sprawy. Dzisiaj jest przyjaźń, sympatia; jest wszystko do osiągania dobrych wyników. Kiedyś jak się mówiło o Arłamowie, to kojarzono to miejsce z internowaniem Lecha Wałęsy. Reprezentacji organizowano zgrupowania wyłącznie w zachodniej Europie. My jeździmy po kraju, promujemy reprezentację, jak potrafimy najlepiej. Kadra ma wszystko to, co jest jej potrzebne, bez specjalnego przepychu. W Arłamowie znaleźliśmy wszystko czego potrzebował Adam Nawałka, jego sztab, przede wszystkim, zawodnicy. Ale bez przesadnych luksusów. Co, dwóch piłkarzy zakwaterowanych w pokoju ma używać... jednego ręcznika? Że się dobrze je? To jest w końcu reprezentacja Polski. Widać poza tym dużą sympatię wokół tej reprezentacji. Jakie przyniesie to efekty? Możemy trzy mecze przegrać albo wygrać, zaraz zresztą zaczniemy nowe eliminacje do mistrzostw świata w Rosji w 2018.

Serce bije już szybciej na te kilkadziesiąt godzin przed pierwszym gwizdkiem w meczu z Irlandią?
Jeszcze nie, ale na pewno będzie biło. Dawno nie byliśmy na tak wielkim turnieju, przypomnę z udziałem 24 reprezentacji. W pełni na niego zasłużyliśmy, nikt nam tego nie podarował, była to nasza praca. Serce będzie więc biło mocno i nie muszę się czego wstydzić, to jest normalne. To jest tylko sport. Wiemy doskonale, że tam gdzie jest zwycięzca to po drugiej stronie jest też pokonany.

Cel udziału w Euro został zdefiniowany?
Cel jest jasny: mamy ciekawy, dobry zespół. Jedziemy i możemy powiedzieć, że spokojnie będziemy spali dopiero wtedy, jak wyjdziemy z grupy. Jeżeli tego nie dokonamy, to powiemy: zawiedliśmy samych siebie. To w sporcie jest jednak normalne.

Trudna czy łatwa jest ta grupa C?
Wszystkie drużyny z niej - w teorii i rankingach - są od nas lepsze. Tyle, że my nie akceptujemy tej hierarchii i we Francji zamierzmy to udowodnić. I jest to bardzo prawdopodobne, a stwierdzam to po obserwacjach organizacji i dyscypliny przygotowań, zapału zawodników oraz atmosfery panującej w drużynie. Mnie to napawa optymizmem. Łatwo nie będzie. Mamy jednak takich piłkarzy, że chcemy wyjść z grupy. Czasami trzeba wziąć na klatę trochę presji. Na szczęście większość zawodników jest z nią "na ty" i jest odporna. Powtarzam jeszcze raz: to jest tylko piłka. Jeżeli się nie uda, to produkt krajowy brutto na pewno się z tego niepowodzenia nie zachwieje. Jeżeli Polska z grupy wyjdzie, będzie satysfakcja w narodzie.

Prezesa Bońka jaki wynik usatysfakcjonuje?
Nie ma takiego wyniku, bo możemy wyjść z drugiego miejsca w naszej grupie i trafić od razu na Hiszpanów. Albo na Francję, mocnego kandydata o mistrzostwa. Ale cel podstawowy, to wyjście z grupy. Najpierw jednak trzeba wygrać swój pierwszy mecz w finałach Euro. Świadczyłoby to o postępie jakiego dokonała drużyna Adama. Ale wydaje mi się, że takie "osiągnięcie" nie zadowoli jeszcze chłopaków. Mają większe ambicje, minimum - na czwarty mecz w turnieju.

Możemy w tej Francji zawrócić historię?
Nigdy nie myśleliśmy o medalach na dużych turniejach, kiedy je zdobywaliśmy. W 1974 i 1982 roku nie jechaliśmy po medale. Mieliśmy zagrać jak najlepiej, bo my Polacy nie lubimy wielkich deklaracji. Cała Polska tymczasem uważa, że wyjdziemy z grupy.
Skąd ten optymizm?

Przyglądał się pan przygotowaniom, oglądał gry towarzyskie z Holandią i Litwą. Czy w tych zawodnikach, zwłaszcza występujących w renomowanych klubach, jest więcej pokory czy pewności siebie?
Pomiędzy pewnością siebie a... zarozumialstwem jest bardzo cienka linia. Lubimy chyba bardziej ludzi spokojnych i skromnych, czasami wręcz zahukanych. Ale te cechy charakteru nie sprawdzają się zarówno w życiu, jak i sporcie. Tacy ludzie mają mało wiary w siebie, ambicji. Ta reprezentacja jest pewna siebie, lecz nie jest zarozumiała. Wyruszyła do Francji pewna swoich umiejętności, rozumiejąca sens takich a nie innych przygotowań. Co nie znaczy, że nie ma pokory i respektu wobec przeciwników. Trudno byłoby, aby np. Lewandowski nie miał przekonania jaką ma wartość, nasi bramkarze czy Krychowiak, skoro na co dzień konfrontują się z bardzo dobrymi piłkarzami.

Pan uważa, że nareszcie polska piłka dochowała się reprezentacji złożonej z graczy kompletnych?
Na pewno dysponujemy drużyną stabilną, z potencjałem, mającą liderów w każdej formacji. Do tego powtarzalny system gry.

Reprezentacja kosztuje...
Kosztuje i to bardzo dużo kosztuje. Ale dziś sukcesy muszą kosztować. I gra z takimi zespołami, jak Holandia. Na przygotowania wydaliśmy kilka milionów złotych, ale UEFA za awans do finałów Euro zapłaciła nam 8 milionów. Zatem dzięki reprezentacji zarobiliśmy kilka milionów, nawet więcej niż wydaliśmy na przygotowania. I nikt nie może nam zarzucić rozrzutności, czy bizancjum. Podam przykład - wybraliśmy naszego narodowego przewoźnika LOT, chociaż wpłynęło, co najmniej, kilkadziesiąt ofert od przewoźników. Jesteśmy reprezentacją Polski i zależy nam, aby inni się o tym dowiedzieli.

La Baule ładnie prezentuje się w telewizji i na zdjęciach, ale z tej nadmorskiej miejscowości wszędzie daleko...
Nie ma to dla nas większego znaczenia. Wszystkie ekipy są rozlokowane daleko od miejsc swoich meczów, muszą albo jeździć albo latać. My latamy czarterami LOT-u. Chcemy mieć spokój i wygodę. Lotnisko w St. Nazaire jest 10 minut od La Baule. Ustaliśmy wszystko logistycznie, że przyjeżdża po nas autokar i przywozi nas pod sam samolot. Wsiadamy i lecimy. Najdłuższy lot potrwa 50 minut. Wysiadamy i po 10 minutach meldujemy się w hotelu.

Ile osób ma ułatwiać (i umilać) życie kadrze?
Dużo, prawie 50 osób różnych profesji.

To słowo paść musi w tej rozmowie: bezpieczeństwo!
Dzisiaj w Europie nie jest bezpiecznie. Ciężko jest walczyć z wrogiem, którego się nie widzi. Piłkarze nie muszą martwić się jednak o bezpieczeństwo. Zrobiliśmy wszystko, aby reprezentacja i - co podkreślam - nasi kibice, czuli się bezpiecznie i mogli korzystać z uroków tego piłkarskiego święta. Zabieramy swoich ludzi, lecz nad wszystkim będą czuwać służby francuskie. Co nie znaczy jednak, że nie mam obawy o spokojny przebieg mistrzostw. Ryzyko zawsze istnieje.

Czy wynik reprezentacji na Euro będzie miał wpływ na pana decyzję o ponownym ubieganiu się o funkcję prezesa PZPN?
Owszem, decyzję podejmę po Euro, ale wynik naszej reprezentacji na nią nie wpłynie. Powiedziałem, że was zawiozę na Euro, ale nic nie mówiłem że osiągnę jakiś dobry wynik. Wiem co mówię... Nie jesteście panowie jedynymi dziennikarzami, którzy zadajecie mi to pytanie. Prezes związku ma sto tysięcy obowiązków, żeby piłka w kraju funkcjonowała. A reprezentacja to jest coś wyjątkowego, dostarcza nam wszystkim radości.. Aby być prezesem PZPN w następnej kadencji trzeba mieć z tego przyjemność. A przyjemność jest wtedy, kiedy są wyniki.

Czuje pan presję związaną z ewentualnym brakiem dobrego w wyniku we Francji?
Przyzwyczailiśmy się już do tego, ze jak jest wynik to wszyscy mają zasługi. Jego brak powoduje, że winny jest wyłącznie PZPN. Kilkunastu kibiców klubowych odpali race, odium spada na... związek. Reformy reformami, a PZPN jest wciąż traktowany, jak chłopiec do bicia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Zbigniew Boniek: - Będziemy spać spokojnie dopiero wtedy, jak wyjdziemy z grupy - Gazeta Pomorska

Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski