Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zemsta wciąż smakuje dobrze [RECENZJA]

Cyprian Lakomy
Cyprian Lakomy
Główną rolę w "Blue Ruin" zagrał Macon Blair. Reżyser przyznaje, że postać Dwighta stworzył specjalnie z myślą o nim
Główną rolę w "Blue Ruin" zagrał Macon Blair. Reżyser przyznaje, że postać Dwighta stworzył specjalnie z myślą o nim Materiały dystrybutora/Gutek Film
W "Blue Ruin" Jeremy'ego Saulniera nie dzieje się nic wyjątkowego. Nie przeszkadza to bynajmniej napięciu, które i tak sięga tu zenitu.

Bezludna plaża gdzieś w stanie Virginia. W pobliżu brzegu stoi zaparkowany stary gruchot, a w nim życie pustelnika wiedzie Dwight (Macon Blair). Pewnego ranka, do drzwi zardzewiałego niebieskiego pontiaca puka miejscowa policjantka. Wyrwany z samotności mężczyzna dowiaduje się, że wkrótce mury więzienia opuści ktoś, kto w przeszłości zadał jego rodzinie bolesne rany, które nigdy się do końca nie zasklepiły. Teraz zdają się otwierać na nowo, a ciąg dalszy historii łatwo przewidzieć.

Skoro więc początkujący reżyser Jeremy Saulnier (dotychczas wzięty operator amerykańskiego kina niezależnego) zaczyna swój film w tak oczywisty sposób, to dlaczego po wyjściu z kina "Blue Ruin" pozostawia niemal wyłącznie satysfakcję? Parafrazując klasyka: czemu jest tak dobrze, skoro mogłoby być najwyżej przeciętnie?

"Blue Ruin" to dość typowy thriller o zemście, co przyznaje nawet sam twórca. Opowiadanej historii można wręcz zarzucić sztampowość. Trik polega na tym, że nie tyle samo zakończenie jest tu najważniejsze, lecz również to, co dzieje się po drodze. Przede wszystkim zaś - jak się dzieje i jak jest pokazywane.

Cisza i długie ujęcia. Tak w skrócie można podsumować dzieło Saulniera od strony formalnej. Dialogi są tu szczątkowe, co tylko potęguje gęstniejącą atmosferę. Najrzadziej, rzecz jasna, odzywa się Dwight, filmowy mściciel. Ten zabieg odnosi na ekranie kapitalny skutek: trzymany w niepewności widz usiłuje kreślić psychologiczny portret głównego bohatera, który nosi w sobie cechy zarówno sprawcy, jak i ofiary.

Skrawki zdań i hipnotyzujące ujęcia nadają "Blue Ruin" dynamiki, która może słusznie kojarzyć się z prozą Cormaca McCarthy'ego i jej ekranizacjami (ze wskazaniem bardziej na "Drogę" w adaptacji Johna Hillcoata niż "To nie jest kraj dla starych ludzi" braci Coen). Specyficzny suspens sprawia, że przemoc na ekranie jawi się wyjątkowo plastycznie i intensywnie, a imponującego efektu dopełniają efektowne pierwiastki humoru (jak scena w przydrożnym barze).

Saulnierowi udało się ubrać sprawdzoną formułę dreszczowca, a przy okazji - filmowy archetyp mściciela w intrygujące szaty. Zadanie niby banalne, a jednak niewielu potrafi wywiązać się z niego tak dobrze.

Blue Ruin
USA, 2013
reż. Jeremy Saulnier
wyst. Macon Blair, Devin Ratray
w kinach

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski