Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zespół Szkół Komunikacji, czyli szkoła jak... kolej

Anna Jarmuż
Sprzęt z dawnych pracowni oraz makiety kolejowe są w szkole obecne do dziś
Sprzęt z dawnych pracowni oraz makiety kolejowe są w szkole obecne do dziś Waldemar Wylegalski
Kiedyś szkolili się tam najlepsi kolejarze, dziś wychodzą stamtąd świetni informatycy. Zespół Szkół Komunikacji kończy właśnie 70 lat. Dziś stawia na tradycję i nowoczesność.

Stoi na Fredry szkoła prawdziwa. Wielka, ogromna oraz życzliwa. Stoi i sapie, dyszy i dmucha. I żądza wiedzy z wnętrza jej bucha. Tą parafrazą wiersza Juliana Tuwima „Lokomotywa” uczniowie i nauczyciele Zespołu Szkół Komunikacji przywitają w sobotę zaproszonych gości. Wszyscy wspólnie świętować będą 70. urodziny szkoły.

Randki bez komórek i SMS-ów
Wszystko zaczęło się 21 września 1946 roku. To właśnie wtedy, w Kutnie powstało Państwowe Gimnazjum Mechaniczne. Cztery lata później szkoła zmieniła nazwę na Państwowe Technikum Mechaniczno-Odlewnicze, a w 1952 r. zyskała status szkoły resortowej - podległej Ministerstwu Kolei w Warszawie.

Jednym z pierwszych absolwentów szkoły był Ryszard Krogulski, który dziś mieszka w Szczecinie.

- Naukę rozpocząłem w roku szkolnym 1947/1948. Był to już drugi rocznik i chociaż wydawało się, że jest wszystko, co potrzeba, wieloma sprawami musieliśmy się zająć sami - wspomina dawny uczeń.

Jak mówi, ich poprzednicy praktyki warsztatowe realizowali w pobliskiej parowozowni.

- My, praktyki na stanowiskach ślusarskich, kowalskich i tokarskich odbywaliśmy w naszych warsztatach. Ich kierownik - pan J. Kwiecień zachęcał nas do zaradności w prosty sposób, mówił: „chcesz mieć młotek, to go sobie zrób”. Nasze najlepsze prace praktyczne - warsztatowe, były prezentowane na wystawach szkolnych pod koniec roku szkolnego - tłumaczy Ryszard Krogulski.

Uczennica pierwszej klasy: Dlaczego wybrałam tę szkołę? Bo jest najlepsza. Rankingi mówią same za siebie

Jeden z pierwszych absolwentów szkoły dobrze wspomina też chór i koło sportowe. - Ponieważ w szkole nie było sali gimnastycznej, na „zajęcia cielesne”, czyli gimnastykę, jeździliśmy na stację Kutno, gdzie korzystaliśmy z hali KKS Czarni. Naszym nauczycielem wychowania fizycznego był bokser Smolarek, a ulubionym sportem piłka nożna. Drużyna szkolna, w której grałem na pozycji napastnika, osiągała niezłe wyniki - wspomina Ryszard Krogulski.

Od pierwszego września 1954 r. szkoła działała już w Poznaniu - tam, gdzie dotychczas, przy ul. Fredry 13. Wraz z przeniesieniem szkoła zmieniła nazwę na Technikum Kolejowe Ministerstwa Komunikacji. Uczniowie kształcili się na wydziałach: obróbki metali skrawaniem, odlewniczym, remontu taboru kolejowego i ruchu kolejowego. Nadal uczyła się tam młodzież z całej Wielkopolski i nie tylko. Na przykład, Bogusław Walczak, który kończył technikum w 1962 r., przyjechał do Poznania z oddalonego o 234 kilometry Białogardu. Osoby zamiejscowe mieszkały przeważnie w szkolnym internacie. W latach 60. ten dla dziewcząt usytuowany był na trzecim, a chłopców na czwartym i piątym piętrze (dziś internat Zespołu Szkół Komunikacji mieści się przy ul. Czajczej).

Zespół Szkół Komunikacji świętuje 70-lecie

Zespół Szkół Komunikacji świętuje 70-lecie

- W salach sypialnych znajdowały się piętrowe metalowe łóżka. W największej z nich mieściło się 6 lub 8 takich łóżek. Rano i wieczorem mogliśmy się nieco orzeźwić w łazienkach, w których kranach była wyłącznie zimna woda. Dawało to nam jednak przywilej i okazje wychodzenia w sobotę „do miasta”, a konkretnie do łaźni usytuowanej na Dworcu Zachodnim w Poznaniu - wspomina Bogusław Walczak.

O innych wyjściach decydował porządek w salach sypialnych. Ten oceniała specjalna komisja złożona ze starszych uczniów. Codziennie odbywał się też apel wieczorny, podczas którego liczono wychowanków.

- Apel kończyło zbiorowe śpiewanie, które było okazją do przekręcania słów. I tak w jednej z oficjalnych piosenek słowa „... gdzie się podziały te cudne wieczory i te prześliczne poranki...” często były zmieniane na „... gdzie się podziały kowboja sandały...”. Celem tych przeinaczeń było dokuczenie jednemu z mniej lubianych wychowawców, przezywanym powszechnie jako kowboj - żartuje Bogusław Walczak.

Miejscem z jego marzeń była stołówka.
- Dzisiaj wydaje mi się, że było to spowodowane intensywnym wzrostem w pierwszej i drugiej klasie technikum. Pochłaniałem ogromne ilości zupy, która nie była limitowana i trzy, a czasem cztery drugie dania - ziemniaki z sosem, ale bez mięsa, które było towarem rzadkim. Pamiętam, że w pierwszych latach szkolnych szkoła otrzymywała do stołówki pomoc z UNICEF-u. Były to worki z mąką, masło o smaku ryb, cukier, przeciery pomidorowe, oleje i inne produkty. Oprócz tego wychowankowie internatu wyjeżdżali jesienią na wykopki, a szkoła otrzymywała w zamian jakąś ilość ziemniaków, czyli pyr - wspomina po latach Bogusław Walczak. Pamięta też, że okna sypialni były usytuowane tak, że w internacie słychać było muzykę z WZ -Express, gdzie odbywały się dancingi. Z kolei sale wykładowe znajdowały się na przeciwko domu handlowego „Okrąglak”.

- Przy odrobinie sprytu i fantazji oraz zajęciu miejsca w ławce przy oknie, można było się umówić na randkę z uczennicami szkoły handlowej, mającymi praktyki w domu towarowym. Osiągnięcie to było możliwe, mimo że nie było jeszcze wtedy komórek i SMS-ów - żartuje B. Walczak.

Dziś stwierdza, że jest dumny ze swojego technikum. Jak zaznacza, dzięki otrzymaniu dużej porcji wiedzy i wychowania, większość absolwentów ukończyła szkoły wyższe, a potem zajęła kierownicze stanowiska na kolei.

Dobre wspomnienia związane z placówką przy ul. Fredry ma też Ryszard Pyssa - dyrektor Zespołu Szkół Komunikacji i... absolwent tej szkoły, który jest z nią związany od 1969 roku. - Najpierw byłem uczniem, potem nauczycielem, a od 27 lat pełnię funkcję dyrektora. Sądzę, że jesteśmy jedyną taką szkołą w Polsce, w której zarówno dyrektor, jak i dwoje wicedyrektorów to absolwenci tej samej szkoły - wyjaśnia Ryszard Pyssa.

Jak żartuje, sam kontynuuje rodzinne tradycje.

- Mój tata pracował na kolei, mama była nauczycielką. Ja uczę w technikum kolejowym - zauważa Ryszard Pyssa.

Dyrektor ZSK pochodzi z Międzycho- du. Do dziś ma sentyment do tamtejszej stacji kolejowej, która długo była jego placem zabaw.

- Nasz rocznik był bardzo mocny. Była tradycja, że najlepszy uczeń w szkole dostawał się bez egzaminów wstępnych na wyższą uczelnię. Trochę ze sobą rywalizowaliśmy - wspomina Ryszard Pyssa.

Bardzo dobrym uczniem z tego rocznika był też m.in. prof. Marek Nawrocki - prorektor Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza. - To była bardzo fajna szkoła. Do dziś mile wspominam dawnych nauczycieli, zwłaszcza nasza wychowawczynię - panią Fibak (mamę tenisisty Wojciecha Fibaka, przyp. red.). Cieszę się, że coś, w czym uczestniczyłem, tak dobrze się rozwija - przyznaje prorektor UAM.

Ze śmiechem wspomina, jak po lekcjach spotykał się z kolegami w Winiarni Słowiańskiej, przy ul. Mielżyńskiego.

- Oczywiście, wszyscy byliśmy już wtedy pełnoletni - zaznacza prof. Marek Nawrocki.

Nowoczesność i tradycja
Zespół Szkół Komunikacji do dziś łączy pokolenia. Wielu dawnych nauczycieli i absolwentów posyła tam swoje dzieci i wnuki. Jest to jednak zupełnie inna szkoła niż kiedyś. Od 1999 r. ZSK nie po- dlega już ministerstwu, lecz jest szkołą samorządową, zarządzaną przez miasto Poznań. Imię Hipolita Cegielskiego nosi od 1985 r., lecz zespołem jest dopiero od roku 2000.

- Dziś z tamtej szkoły zostały tylko mury. Zmieniło się wszystko - mówi Ryszard Pyssa.

Szkoła przeszła gruntowny remont, jest wyposażona w nowoczesny sprzęt. Jej uczniowie mogą też korzystać w własnej sali gimnastycznej, przy ul. Czajczej.

O nauce w Zespole Szkół Komunikacji marzą zwłaszcza ci, którzy myślą o karierze informatyków. Poziom szkoły jest bardzo wysoki. Od lat ZSK uchodzi za najlepsze technikum w Wielkopolsce i jedno z najlepszych w kraju. W tym roku, według przygotowanego przez miesięcznik „Perspektywy” rankingu STEM (Science, Technology, Engineering, Mathematics), który wyróżnia szkoły najlepiej kształcące w przedmiotach ścisłych, zespół zajął czwarte miejsce w Polsce. Nic więc dziwnego, że nawet w obliczu niżu demograficznego, chętnych jest więcej niż miejsc.

- Dlaczego wybrałam tę szkołę? Bo jest najlepsza - odpowiada bez wahania Kamila Gocel, uczennica pierwszej klasy. - Rankingi mówią same za siebie.

- Szkoła ma dobre wyposażenie. Duża liczba zajęć praktycznych dobrze przygotowuje nas do wykonywania zawodu - uważa czwartoklasista Piotr Jurga, który kształci się w kierunku technik informatyk.

- Mamy opinię szkoły przyjaznej, lecz wymagającej. Gnębimy uczniów, by mieli efekty, ale nie ma u nas zamordyzmu - żartuje dyrektor szkoły.

Choć ZSK kształci głównie ścisłowców i wychowanie humanistyczne nie jest tam obce. Uczniowie biorą udział w wielu konkursach, np. recytatorskich.

- W jednym z nich ich zadaniem było znaleźć i zaprezentować wiersz, zawierający motyw kolejowy - wspomina Ryszard Pyssa.

W szkole nie zapomina się bowiem o kolejowych tradycjach. Do dziś działa tam Poznański Klub Modelarzy Kolejowych, który co roku - w okresie katarzynek - prezentuje efekty swojej pracy. Początek przerwy i lekcji sygnalizuje specjalny dzwonek - taki sam jak ten, który na kolei oznajmia przyjazd pociągu. Uczniowie nadal noszą specjalne stroje. Dawne mundury kolejowe zastąpiły eleganckie koszule i krawaty. Z kolei w szkolnej piwnicy można usiąść w prawdziwym przedziale kolejowym i znaleźć sprzęt, używany w dawnych pracowniach.

- Musimy je reaktywować - przyznaje Ryszard Pyssa.

Po 10 latach szkoła wraca bowiem do swoich korzeni. Powstała już klasa, w której uczniowie uczą się dwóch zawodów: technik elektroenergetyk i technik automatyk sterowania ruchem kolejowym.

- Sądzę, że co roku będziemy otwierać kolejną taką klasę - stwierdza Ryszard Pyssa.

Choć szkoła przeżywa swoje złote lata, dyrekcja i nauczyciele mają wiele marzeń na przyszłość. Wśród urodzinowych życzeń jest uregulowanie sytuacji budynku, w którym mieści się szkoła. Sprawa będzie miała swój finał w sadzie, bowiem po nieruchomość zgłosili się spadkobiercy z Ameryki. - Tu jest nam dobrze. Poza tym, nie powinno się usuwać młodzieży z już wymarłego centrum miasta. Nasi uczniowie je ożywiają - zauważa Ryszard Pyssa.

Szkolny jubileusz
Do tej pory mury szkoły - najpierw w Kutnie, a potem w Poznaniu przy ul. Fredry - opuściło ponad 8,5 tysiąca uczniów (7164 chłopców i 1402 dziewcząt). Absolwenci i dawni nauczyciele dzisiejszego ZSK szkolne lata będą wspominać w najbliższą sobotę. Na ten dzień zaplanowano jubileusz 70-lecia szkoły.

Uroczystość rozpocznie się o godz. 10 - mszą św. w kościele pw. Najświętszego Zbawiciela (przy ul. Fredry). O godz. 12 uroczystość przeniesie się do Auli Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza (ul. Wieniaw- skiego 1). Goście wysłuchają m.in. koncertu jubileuszowego i zobaczą film dokumentalny o szkole. Natomiast o godz. 14 wszyscy udadzą się do budynku ZSK, gdzie wraz z kolegami i nauczycielami, będą wspominać dawne lata, parafrazując słowa Juliana Tuwima: „I kręci się, kręci się rocznik za rocznikiem. I biegu przyspiesza i gna coraz prędzej. I dudni i stuka, łomoce i pędzi!”.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski