Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zima uratuje przed powodzią, ale strat nie unikniemy

Monika Kaczyńska, MWE, Andrzej Kurzyński, OBAR, Marcin Pomianowski , IB
Woda z Warty zalała też budowę konińskich bulwarów, opóźniając ich otwarcie
Woda z Warty zalała też budowę konińskich bulwarów, opóźniając ich otwarcie Ola Braciszewska
Letnie powodzie dały się we znaki w niemal całej Wielkopolsce. Nim na zalanych terenach ludzie zdążyli poradzić sobie z ich skutkami, nadeszły jesienne deszcze. Ich skutki to podtapiane piwnice i pola, wstrzymane prace budowlane, niezebrane plony. Część rolników będzie odczuwała skutki jesiennych opadów jeszcze za rok.

Mieszkańcy gminy Golina boją się kolejnej powodzi. Po obfitych opadach deszczu kilkanaście gospodarstw w polderze Golina oraz w Przykonie, Spławiu, Kraśnicy, Kawnicach oraz Golinie Kolonii zostało podtopionych. Wał przeciwpowodziowy, który uszkodziła majowa powódź, nie został jeszcze naprawiony.

- Roboty były już na ukończeniu, ale zostały przerwane. Wykonawca nie mógł dojechać do wałów ciężkim sprzętem - mówi Henryk Bąk, sekretarz Urzędu Gminy w Golinie. - Woda nie przesiąka przez wały. Do stanu ostrzegawczego brakuje 10 cm. Żeby woda przelała się przez wały, musiałaby się podnieść o 80 cm, a nawet metr - uspakaja H. Bąk.

Powodem lokalnych podtopień są nie tylko przesiąki z Warty, ale również niedrożne kanały melioracyjne. O te ostatnie powinny zadbać spółki wodne, które zrzeszają rolników. Niestety, ciągle brakuje im pieniędzy na konserwację rowów. Tymczasem przy podniesionym poziomie wody, wylewa się ona na pola i drogi. Niektóre są już nieprzejezdne. Woda na wysokości metra stoi między innymi w Sługocinku, w rejonie autostrady A2. Zdaniem władz Goliny, o ewakuacji mieszkańców póki co mowy nie ma, ale podtopienia utrudniają życie rolnikom. - Córka nie może do szkoły dojść. Musi przebierać buty na rybackie i iść tak półtora kilometra - mówi Bogdan Popiela z Myśliborza. - Po powodzi rowy nie zostały udrożnione ani podwyższone drogi. Wszystko jest rozkopane. Droga na Kolno jest nieprzejezdna. Droga na Węglewskie Holendry też nie. Do Myśliborza dostać się nie można. Rolnicy jak mają ciągniki, to wyjadą, ale jak po mleko przyjeżdżają, to nie mogą przejechać. Wszędzie jest zalane - dodaje Popiela.

Władze gminy próbują ratować podtopione gospodarstwa. - Mieliśmy sygnał, że w miejscowości Kolonia Rosocha woda dochodziła do domu. Dzięki interwencji strażaków udało się ją zatrzymać - mówi Bąk. - Śledzimy na bieżąco to, co się dzieje i reagujemy - dodaje.

W okolicach Konina woda zalewa nie tylko pola i gospodarstwa, ale uniemożliwia również realizację inwestycji. Wysoki poziom Warty zablokował prace na konińskich bulwarach. Budowa miała się zakończyć w grudniu.

Poziom Warty na wysokości Wronek nieznacznie przekracza stan alarmowy, jednak do sytuacji takiej jak podczas powodzi latem jeszcze daleko. Służby miasta na bieżąco monitorują stan rzeki. Inaczej się ma sytuacja na polach w okolicach Wronek. Mieszkańcy Stróżek wystosowali nawet protest w tej sprawie do władz gminy. - Domagamy się uregulowania spraw melioracji, woda co roku o tej porze stoi na polach, w jednym miejscu przelewa się przez drogę, zalany jest plac zabaw i korty tenisowe - mówi Marek Kropaczewski, inicjator protestu. - Woda podchodzi pod domy i to te dopiero wybudowane. Zaraz wszystko zetnie lód i będziemy się mogli chwalić największym naturalnym lodowiskiem w okolicy - dodaje Kropaczewski.

Podtopienia spowodowane poziomem wód gruntowych utrzymują się zwykle do czasu pojawienia się minusowych temperatur. Kpt. Bartosz Klich, zastępca komendanta gnieźnieńskiej straży pożarnej, przyznaje, że od kilku dni wezwań do wypompowywania wody jest więcej. Po około 10 dziennie w samym Gnieźnie i kilka na terenie powiatu. - Dosyć trudna sytuacja jest na Osińcu w kierunku Szczytnik. W samym Gnieźnie wody gruntowe wybijają na ul. Witkowskiej i sąsiednich, ul. Leśnej, w okolicy ul. Dębińskiej i Grabowej, pod ścianą lasu - mówi Bartosz Klich. - Woda podsiąka pod budynki, stoi na polach czy drogach. Nie ma już gdzie spływać, są miejsca, gdzie nie ma melioracji, a ziemia nie przyjmie już więcej wody więc po jej wypompowaniu w kilka godzin jest tak samo.

Największy problem woda stanowi dla rolników. Straty poniosą zarówno ci, którzy nie zebrali jeszcze buraków cukrowych, kukurydzy czy warzyw, jak i gospodarze, którzy nie wykonali dotąd jesiennych prac polowych.

Zalane oziminy nie przetrwają

Na wielu hektarach zalanych pól rolnicy zdążyli wysiać zboża ozime. Po kilku bądź kilkunastu dniach pod wodą istnieje niemal pewność, że nie wzejdą. Będzie to oznaczało z jednej strony straty spowodowane utratą plonów, a z drugiej strony konieczność dosiewania zbóż wiosną, co oznacza kolejne koszty.
W równie złej sytuacji są rolnicy, którzy nie zdążyli wykonać jesiennej orki. Jeśli przełożą ten zabieg na wiosnę, ziemia utraci znaczną część wilgoci zmagazynowanej jesienią i zimą, co będzie oznaczało gorsze plony jeszcze w lecie 2011 roku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski