Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Znalazły grób ojca po 66 latach

Dorota Bonzel
Benedykta Niedźwiecka z dziećmi. Jej mąż Józef poszedł na wojnę w 1944 roku i nie wrócił...
Benedykta Niedźwiecka z dziećmi. Jej mąż Józef poszedł na wojnę w 1944 roku i nie wrócił... Archiwum
Córka poległego żołnierza i jego wnuk wczoraj wieczorem przyjechali do Radawnicy. Rodzina z Białorusi po raz pierwszy zobaczy grób swojego ojca i dziadka, który zginął w 1945 roku w walce o most w Grudnej.

Czytaj także:
Ponura tajemnica rodziny
Poznań: Piękna historia o poruczniku, opiekunie pamięci

Uczniowie i nauczyciele ze Szkoły Podstawowej w Radawnicy od 2008 roku opiekują się pomnikiem upamiętniającym żołnierzy poległych w styczniu 1945 roku w walkach o wieś Grudna, położoną nad rzeką Gwdą. W ubiegłym roku nauczycielka historii Mariola Gliniecka wraz z dyrektor Małgorzatą Wojtkiewicz postanowiły, że spróbują odnaleźć rodziny żołnierzy.

- Najpierw musieliśmy ustalić, gdzie oni się urodzili. Potem spróbowałyśmy dotrzeć do szkół w tych miejscowościach, ale żadna nie odpowiedziała. W końcu postanowiłyśmy, że umieścimy ogłoszenie w gazetach - tłumaczy Mariola Gliniecka.

12 lutego 2010 roku jedno z takich ogłoszeń ukazało się w "Głosie znad Niemna". Po kilku tygodniach do szkoły przyszedł list z Białorusi od Bernardy i Maryji, córek szeregowego Józefa Niedźwieckiego. "Czy to naprawdę odnalazł się grób naszego ukochanego tatusia? Przecież już straciliśmy nadzieję na to" - pisały kobiety. - Kiedy czytałyśmy ten list, popłakałyśmy się - wspomina dyrektor szkoły Małgorzata Wojtkiewicz.

Siostry opisały wzruszającą historię kobiety, która nagle została z trójką dzieci. Kiedy w 1944 roku 33-letni Józef Niedźwiecki został wysłany na front, w domu została 26-letnia żona i trójka dzieci: 5-letnia Bernarda, rok młodsza Maryja i Ksawery, który miał dopiero rok i trzy miesiące. "Gdyby opisać, co przeżyła po wojnie z trójką maleńkich dzieci, nie wystarczyłoby całego zeszytu. Oprócz dzieci doglądała chorą, leżącą w łóżku matkę męża. I to nie przez rok, nie dwa, a 12 lat!" - piszą siostry o swojej matce.

Żona Józefa Niedźwieckiego zmarła w 1983 roku, nigdy nie dowiedziała się, gdzie został pochowany jej mąż. Nie żyje też syn Ksawery.

- Zaprosiliśmy córki Józefa Niedźwieckiego do Polski, aby w końcu mogły zobaczyć grób ojca, który znajduje się w Złotowie. Miałyśmy świadomość, że nie będzie im łatwo wyjechać z Białorusi, ale szukałyśmy wsparcia. Siostry napisały jednak, że nie czują się już na siłach na taką podróż - mówi nauczycielka historii.

Niespodziewanie 3 listopada przyszedł e-mail od wnuka poległego żołnierza. Dla kamuflażu mężczyzna napisał, że 9 listopada przyjadą na "wojskowy pogrzeb"...

- Najpierw pomyślałyśmy, że będą chcieli zorganizować pogrzeb w swoim obrządku, dopiero po chwili zrozumiałyśmy, że to szyfr - tłumaczy dyrektor.

Po e-mailu nie było żadnej informacji. Nauczycielki zwątpiły już w przyjazd. Nagle wczoraj, podczas apelu, odezwała się komórka Małgorzaty Wojtkiewicz. Córka Niedźwieckiego dzwoniła, by powiedzieć, że jest już w Polsce i ze swoim wnukiem jedzie do Radawnicy!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski