- Nie wiedzieliśmy nawet o jego istnieniu. Przy okazji zaproszenia na koncert w Radomsku, organizatorzy poprosili nas o przygotowanie choćby jednego utworu, ze słowami Janusza Różewicza. Zamiast jednego zrobiliśmy pięć i połknęliśmy haczyk tej poezji - mówi wokalistka Dagmara Gregorowicz. Nieprzypadkowo: Tadeusz Różewicz wspominał brata jako surowego recenzenta swych pierwszych poetyckich prób i poetę o olbrzymim talencie i potencjale.
Wybór dziesięciu utworów Janusza, do których Dagadana stworzyła muzykę, siłą rzeczy jest podyktowany ich piosenkowym potencjałem. Nie znajdziemy w nich śladu wojennej tragedii - to wiersze niesłychanie intymne, proste i zarazem głębokie. Zwarte, rytmiczne strofy opisują impresyjnie (szczególnie kolorami, jak w "Śnie", czy "Tęsknię") uczucia podmiotu lirycznego. Gdzieniegdzie daje się zauważyć błyskotliwa zabawa brzmieniem słów, uwypuklona rytmicznymi sztuczkami perkusisty ("Konstantynopol"), szczególne na pewno są słowa kończącego recital erotyku "W kajucie". Ingerencja zespołu w warstwę liryczną sprowadziła się do oczywistych z punktu widzenia budowy piosenki powtórzeń wersów (zapadające w pamięć "Znów czerwono i ślicznie" w "Śnie"), ale też do przetłumaczenia niektórych wierszy ("Paryż") na język ukraiński z myślą o dwujęzycznym wykonaniu. Zabieg ten podyktowany jest dużym zaangażowaniem Dagadany za wschodnią granicą, wynikającym z obecności w składzie lwowianki Dany Vynnytskiej.
Jest w tym paradoks, że zanurzenie się w poezji polskiego twórcy o znanym nazwisku i nieznanym imieniu, zbiegło się z dalszym muzycznym umiędzynarodowieniem powstałej w Poznaniu Dagadany. Choć Vynnytska odważyła się po raz pierwszy śpiewać po polsku ("Kino") to i tak nowy rozdział w historii zespołu otwiera Frank Parker, chicagowski perkusista znany ze współpracy z tuzami światowego jazzu. - To najlepszy perkusista z jakim grałem, a zarazem świetny człowiek. W Częstochowie, w której osiedlił się kilka lat temu, grywa w klubach z debiutującymi składami - mówi Mikołaj Pospieszalski, grający w Dagadanie na basie i kontrabasie. Skaptowanie Parkera ułatwił mu jego ojciec Marcin - producent nowej płyty Dagadany i przyjaciel Amerykanina. Sam Parker przyznał po koncercie, że miał tylko dwa dni na próby przed pierwszym wspólnym występem. Mimo tego zmiana, jaka dokonała się za jego sprawą w brzmieniu grupy jest kolosalna.
Do tej pory bowiem Dagadana stawiała na malowanie folkowego klimatu, oddalając się jednocześnie od piosenkowości w swych kompozycjach. Rytmiczny partner dla Pospieszalskiego pozwolił wyrównać proporcje, dodać mnóstwo nowych gatunkowych możliwości rozwoju (w nowych utworach pojawiają się jazz, reggae, a nawet muzyka taneczna), a przede wszystkim uwolnił w śpiewających dziewczynach większą wokalną energię. Dagadana staje się muzyczną hybrydą równie wielobarwną jak wiersze Różewicza.
Zła wiadomość jest taka, że na nową płytę poznańsko-lwowsko-częstochowsko-chicagowskiego kwartetu poczekamy jeszcze całe pół roku, choć pierwsze nagrania zostały już dokonane. I to w nieprzypadkowym miejscu.
- Trafiliśmy do studia częstochowskiego wydawnictwa paulistów. Przypadkiem dowiedzieliśmy się, że część śpiewanych przez nas wierszy Janusz Różewicz napisał dosłownie dwie ulice dalej. Trudno tego nie uznać za znak - śmieje się Mikołaj Pospieszalski.
Poniedziałkową przedpremierę "nowej Dagadany" najlepiej podsumował Andaluzyjczyk Jesus, który przyjechał do Poznania na krótkie wakacje. - Zapłaciłem za bilet 10 euro, ale po koncercie widzę, że był wart pięć razy tyle.
Gość z Hiszpanii nie widział nigdy wcześniej Dagadany na żywo, a jednak właściwie ocenił skalę jej postępu…
WIDZIAŁEŚ COŚ CIEKAWEGO? ZNASZ INTERESUJĄCĄ HISTORIĘ? MASZ ORYGINALNE ZDJĘCIA?
NAPISZ DO NAS NA ADRES [email protected]!
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?