Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Władek: Ziemia nie zawsze kręci się tak, jakbyśmy tego chcieli

Katarzyna Kachel
Na pustyni Władek nauczył się pokory. -  To ona mnie ukształtowała - mówi dziś
Na pustyni Władek nauczył się pokory. - To ona mnie ukształtowała - mówi dziś Fot. Archiwum prwate
Są ludzie, którzy rodząc się, mają już cały świat w swojej głowie. Są też ludzie, którzy zanim opuszczą dom, już są podróżnikami. Władysław Grodecki jest przypadkiem, który należy i do pierwszej, i do drugiej grupy. Nie dowiedziałby się może o tym, gdyby jego życie od samego początku było szczęśliwe i udane. Ale nie było

Pewne rzeczy widać od razu, inne muszą być zauważone - Władek lubi to powtarzać. Jest w tym powiedzeniu trochę filozofii, doświadczenia i zwykłego opatrzenia się w świecie. Jest i mądrość, którą krakowianin może i ma od dawna, a może przydarzyła się wraz z wiekiem.

To nieistotne. Władek ma 74 lata, cztery wielkie, samotne wyprawy, w tym dookoła świata, za sobą, znajomość ze Stanisławem Barańczakiem, tysiące przygód, opowieści i tytuł jednego z najbardziej znanych polskich podróżników. - Którego szukano listem gończym w Pakistanie, któremu udało się przejechać Indie w ciągu miesiąca za 50 USD, zarabiać na podróż na farmach w Australii, w fabryce urządzeń odpylających czy w studio radiowym w Chicago - wylicza momenty, które zwykle najbardziej interesują słuchaczy. Tak, te z dreszczykiem.

Można do nich dodać szczęśliwie przeżyty napad młodocianych bandytów w Nikaragui, malarię i trędowatych w Indiach, wśród których żył dwa tygodnie. Historie te sporo mówią o Władku. Choćby to, że nie lubi turystyki zaplanowanej i bogatej. Bo wtedy się wielu rzeczy nie dostrzeże. No i to, że z każdej sytuacji, nawet tej beznadziejnej, może wyniknąć coś naprawdę dobrego.

Nie wiedział tego jednak od samego początku.

Władek mówi, że nikt nie wybiera sobie losu; rodziców, ojczyzny i czasów, w których musi żyć. On też. Dlatego nie ma żalu do dzieciństwa, które było surowe i biedne, ani do pierwszego małżeństwa, które nie należało do udanych.

- Wiele razy zastanawiałem się, czy gdyby nie fakt, że były takie czasy, kiedy nie miałem gdzie mieszkać, a moje walizki wystawiano na wycieraczkę, byłbym w tym miejscu, gdzie jestem obecnie? - Władysław Grodecki stawia pytanie nie po to, by na nie odpowiedzieć, ale po to, by zaraz na początku naszej znajomości zaznaczyć, że wiele dobrych rzeczy zaczyna się od sytuacji krytycznych. Momentów, kiedy wydaje się, że życie traci sens i nic już cię w nim nie czeka. - Nie chcę uprawiać taniej psychologii, tylko podkreślić, że w moim przypadku tak wtedy właśnie było. Tak się czułem - mówi. Było więc nieudane pierwsze małżeństwo, bezdomność i poczucie odrzucenia.

Był strach. Nie pierwszy i nie ostatni. Bo Władek doświadczył wielu sytuacji, w których można, a nawet trzeba się bać. - I właśnie wtedy, kiedy wydawało mi się, że moje życie w jakiś sposób tragicznie się kończy, zaczął się kolejny rozdział, który doprowadził mnie do tych wszystkich miejsc, które mogą pojawić się tylko we śnie. O których do tamtej pory nie miałem pojęcia - zauważa. - Życie bywa przewrotne, a ziemia nie zawsze kręci się tak, jakbyśmy sobie życzyli.

Pracował w filii Przedsiębiorstwa Geodezyjnego przy Szewskiej, obok cukierni Kropka, do której z kolegami chodzili na pączki. Pamięta dobrze poranek, kiedy szef wszedł do pracy z informacją: Polska wygrała konkurs na wykonanie triangulacji w Iraku. Pamięta, bo poranek ten otworzył przed nim ten nowy, lepszy świat.

Dziś mówi, że gdyby nie pustynia, byłby innym człowiekiem. I gdyby nie doświadczenie pustyni, nie wyruszyłby w podróż dookoła świata.: -Polubiłem ją, ten krajobraz tak bardzo nieprzychylny człowiekowi, ale dający poczucie wolności. Tę samotność, która bywa okrutnie wymagająca. Pustynia mnie ukształtowała, nauczyła podejmować wyzwania. Zahartowała.

Władek jest przekonany, że każdy podróżnik powinien mieć coś z nomady, umieć ograniczyć swoje potrzeby do tego, co naprawdę w życiu jest niezbędne: wody, niewielkiej ilości jedzenia i skromnego ubioru. Beduinowi wystarczy wielbłądzi grzbiet i to co na nim się zmieści. Stare przysłowie arabskie głosi: „Każdemu człowiekowi trzeba trochę pustyni” i Władek całkowicie się z nim zgadza: Zwłaszcza dziś, kiedy tak trudno nam się wyciszyć, spojrzeć w siebie i zdobyć się na chwilę refleksji, skąd i dokąd zmierzamy.

Władek z zawodu jest kartografem. Kiedy przypomina sobie dzieciństwo, widzi siebie jak maluje mapy. Bo zawsze lubił to robić. Zostało mu to lubieni e do dziś, przydało się w trakcie wypraw. Czasami mówi o sobie przewodnik, innym razem podróżnik, ale nie taki, jakich dziś tysiące. - Zawsze powtarzam, że aby zwiedzać świat, trzeba mieć albo czas, albo pieniądze. Ja miałem czas.

I czas ten wykorzystał. Zawsze z niewielkim plecakiem, do którego pakował książki, odwiedził sześć kontynentów. - Obserwowałem obcy, egzotyczny świat i stanowiłem jego część. Żyłem z ludźmi, bawiłem się, obserwowałem, jak Brazylijczycy z materiału ze śmietnika wykonują strój karnawałowy, by zatańczyć w nim sambę. Widziałem świat bogaty i biedny, dobry i zepsuty, przed burzą i o zachodzie słońca. Gościłem u muzułmanów w czasie ramadanu i na wystawnych przyjęciach u milionerów. Jadłem rzeczy podłe, ale byłem także podejmowany przez władców tego świata, ambasadorów, prezydentów, premierów, papieża Polaka Jana Pawła II. To w sobie noszę.

Miał oczy otwarte, nic go nie szokowało. I zawsze opowiadał o Polsce. O historii, religii, tradycjach, o urodzie „zielonego kraju nad Wisłą”. Dlatego nazwano go Wędrownym Ambasadorem Polski i Krakowa: Wszędzie i zawsze byłem dumny, że jestem Polakiem.

Odwiedzał ośrodki polonijne i wielkich rodaków, którzy dopisywali kolejne rozdziały historii tej drugiej ojczyzny. Na Hawajach poznał Barańczaka, który dedykował mu wiersz, w Amazonii reżysera filmowego Zygmunta Sulistrowskiego, który założył tam rezerwat ekologiczny (110 km2). W Puri zaprzyjaźnił się z ks. Marianem Żelazkiem, prawdziwym ojcem trędowatych, a w hinduskim Raipurze z Heleną Puz, lekarką, która prowadziła leprozorium. -Muszę również wspomnieć o najwybitniejszym polskim misjonarzu kardynale Adamie Kozłowieckim, czy pierwszym polskim misjonarzu diecezjalnym Januarym Liberskim. Co to za wspaniali ludzie i wielcy Polacy! - podkreśla.

Nie da się już w znacznym stopniu zobaczyć takiego świata, jaki oglądał Władek. Nie da się, bo już go nie ma, i nie da się, bo Władek jest jedyny.

- Każda, wielka, a zwłaszcza samotna wyprawa przez ogromne przestrzenie Azji, Ameryki czy Afryki to prawdziwa loteria, hazard. Można z niej nie wrócić. Dlatego, kiedy pytają mnie, czego mi życzyć, odpowiadam, powrotu. Do domu, rodziny. Tu w Krakowie mam wszystko, co kocham.

Każdej wyprawie Władkowi Grodeckiemu przyświecał konkretny cel: szukanie poloników, polskich cmentarzy, grobów. Odwiedził prawie wszystkie miejsca dawnych obozów polskich dzieci, niemal wszystkie pozaeuropejskie ośrodki polonijne na świecie, na kopiec Józefa Piłsudskiego przywiózł ziemię z blisko 200 polskich cmentarzy i grobów.

Dziś mieszka w Nowym Bieżanowie. - Nie ma tu kina ani teatru, a potrzeby kulturalne mieszkańców powinien zaspokajać Dom Kultury. Kiedyś było tu dużo lepiej, nasze osiedle odwiedzali ciekawi ludzie, zespoły artystyczne, były interesujące imprezy.. Po latach marazmu w dziedzinie kultury jest nadzieja na zmianę. Doskonale ten problem rozumieją gospodarze osiedla, prezesi Spółdzielni Mieszkaniowej Nowy Bieżanów; p. Renata Laberchek i Adam Nowak, a także Krystyna Szybalska z Domu Kultury. To dzięki nim po latach stagnacji zaczyna się coś dziać. Do najciekawszych przedsięwzięć należą interesujące wystawy fotograficzne, podejmujące często trudne, aktualne problemy świata przełomu XX/XXI wieku

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski