Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Żużel: Polska młodzież ze złotem!

TS
Reprezentacja Polski po dwóch latach przerwy ponownie zdobyła tytuł Drużynowych Mistrzów Świata Juniorów. Biało-czerwoni na torze w Gnieźnie wręcz zdeklasowali rywali. O ich przewadze najlepiej świadczy fakt, że w całym turnieju żaden z naszych żużlowców nie przyjechał na metę na pozycji gorszej niż druga. W efekcie, już po 20 wyścigu, a więc jeszcze przed ostatnią serią startów, trener Marek Cieślak wraz ze swoimi zawodnikami oraz pięcioma tysiącami kibiców mógł świętować powrót na tron.

- Bardzo nam zależało na tej wygranej, ponieważ przed rokiem nawet nie zakwalifikowaliśmy się do finału i teraz chcieliśmy zmazać tę plamę. W sumie przez ostatnich sześć lat zdobyłem z juniorami cztery złote medale i jeden brązowy. Bilans mam więc niezły - mówił po zawodach szkoleniowiec reprezentacji Polski. Cieślak, mimo tak efektownej wygranej, nie jest jednak pewien, czy za rok ponownie poprowadzi drużynę narodową.

- Być może już wkrótce ktoś inny będzie się w to bawił. Wiem, że część osób w żużlowych władzach chciałaby, żebym odszedł. Są jednak też tacy, którzy nadal mnie widzą na tym stanowisku. Teraz pozostaje mi więc tylko czekać, która z tych frakcji okaże się bardziej wpływowa - wyjaśnił trener najlepszej drużyny świata.

Póki co, Cieślak może jednak świętować, bo jego młodzież w Gnieźnie jeździła fantastycznie. On sam nie mógł się zresztą nachwalić swoich podopiecznych. - Kapitalne zawody zaliczył Maciej Janowski. Pozostali spisali się równie znakomicie. Jestem pewien, że już wkrótce ci zawodnicy będą decydować o obliczu seniorskiej drużyny - prognozował już po zejściu z podium szkoleniowiec reprezentacji Polski.

Radość biało-czerwonych z triumfu zmącił jedynie koszmarnie wyglądający wypadek Bartosza Zmarzlika. W 19 wyścigu w zawodnika gorzowskiej Stali nie wiedzieć czemu wjechał jadący za nim Andriej Kudriaszow. Obaj żużlowcy szczepili się motocyklami i z impetem wpadli w dmuchaną bandę, którą zresztą trzeba było wymieniać. Cały karambol wyglądał fatalnie. I niestety, tak też się skończył, bo Zmarzlika ze złamaną nogą w udzie odwieziono do szpitala.

- Bardzo nam przykro, że Bartka zabrakło na podium i nie mógł razem z nami odebrać pucharu oraz medali. Na świętowanie przyjdzie jednak jeszcze czas. Na pewno to nadrobimy - zapewnił kapitan naszej reprezentacji, Maciej Janowski. Kontuzja Zmarzlika sprawiła, że po turnieju po raz kolejny odżył temat bezsensownego regulaminu, jaki od wielu już lat obowiązuje w finałach drużynowych mistrzostw świata. Co by bowiem było, gdyby Polak doznał urazu już w pierwszej serii?

- Od dawna postuluję, aby powrócono do przepisu o rezerwowym w każdym zespole. I cały czas słyszę tę samą odpowiedź, że wy Polacy chcecie wprowadzić do składu kolejnego zawodnika, ponieważ dysponujecie szeroką kadrą. A to nie w tym rzecz. Przecież kontuzja jakiegokolwiek żużlowca w finale sprawia, że drużyna musi sobie radzić w okrojonym składzie. To wypacza wyniki i jest niesprawiedliwe. Poza tym mając rezerwowego można dokonywać zmian. To by tylko uatrakcyjniło zawody - twierdzi Cieślak, któremu nie sposób nie przyznać racji. Nie od dzisiaj jednak wiadomo, że osoby odpowiedzialne za żużel są oderwane od rzeczywistości i zwyczajnie brakuje im wyobraźni.

Na szczęście, w Gnieźnie Polacy byli tak mocni, że nawet absencja Zmarzlika w dwóch wyścigach nie mogła wpłynąć na losy turnieju. Prawdę mówiąc jedynie Darcy Ward próbował walczyć jak równy z równym z naszymi reprezentantami. I w czterech na pięć takich pojedynków Australijczyk był górą. Przegrał tylko raz, gdy stanął pod taśmą z Janowskim. Mistrz świata juniorów sprawiał zresztą wrażenie jakby specjalnie przegrywał starty, by później na dystansie bawić się z rywalami.

- Lubię tor w Gnieźnie, bo tutaj przed rokiem zdobyłem złoty medal indywidualnych mistrzostw świata juniorów. Najważniejsze jednak, że byliśmy świetnie przygotowani do tego finału. Nie brakowało nam też motywacji po ubiegłorocznej wpadce - przyznał żużlowiec Azotów Tauron Tarnów. On i jego koledzy z drużyny szybko pozbawili rywali jakichkolwiek złudzeń.

- Na początku próbowaliśmy gonić Polaków, ale tak naprawdę nie było to możliwe. Jedynie w pojedynczych wyścigach mogliśmy z nimi nawiązać walkę. Na tytuł nie mieliśmy natomiast żadnych szans - przyznał Ward, który zapewnił Australijczykom srebrny medal. W podobnym tonie wypowiadał się kapitan trzeciej drużyny świata, Pontus Aspgren.

- Polacy byli zwyczajnie poza naszym zasięgiem. My mieliśmy dodatkowo utrudnione zadanie, ponieważ przyjechaliśmy do Gniezna bez swoich dwóch czołowych zawodników, których dopadły kontuzje. Szczególnie widoczny był brak naszego lidera, Dannisa Anderssona. Być może z nim w składzie byłoby nas stać na walkę z Australijczykami, bo z gospodarzami tego dnia nikt nie miałby szans - ocenił młody Szwed.

Wyniki finału DMŚJ
1. Polska - 61 pkt.
Patryk Dudek 13 (2,3,3,3,2), Maciej Janowski 15 (3,3,3,3,3), Tobiasz Musielak 12 (3,2,2,2,3), Przemysław Pawlicki 13 (3,3,2,3,2), Bartosz Zmarzlik 8 (3,2,3,-,-).
2. Australia - 44 pkt.
Darcy Ward 14 (3,3,2,3,3), Nick Morris 11 (2,1,3,2,3), Dakota North 8 (1,1,1,2,3), Alex Davies 5 (0,3,w,0,2), Sam Masters 6 (1,0,2,2,1)
3. Szwecja - 26 pkt.
Jacob Thorsell 5 (1,w,3,w,1,0), Oliver Berntzon 2 (1,1,w,-,-), Mathias Thoernblom 0 (0,0,0,0,-), Pontus Aspgren 10 (1,2,1,3,1,2), Anton Rosen 9 (2,2,1,1,2,1)
4. Rosja - 17 pkt.
Andriej Kudriaszow 3 (d,2,1,0,w,-), Siergiej Karaczincew 1 (d,-,0,1,w), Władimir Borodulin 6 (2,0,2,1,1,0), Ilia Czałow 5 (2,0,1,0,2), Witalij Biełousow 2 (0,1,0,1,0)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski