- Zdawałem sobie sprawę, że całe Gniezno czeka na takie zwycięstwo. Do tej pory drużyna jechała nieźle, ale brakowało wygranych i co za tym idzie punktów w tabeli. Z tego też powodu presja przed niedzielnym meczem była ogromna. Na szczęście zawodnicy ją wytrzymali i za to należą się im ogromne słowa uznania - twierdzi szkoleniowiec beniaminka.
Szwed nie jest jednak typem trenera, który po wygranym meczu potrafi tylko chwalić swoich zawodników. - Martwi mnie, że po raz kolejny w ostatnich wyścigach tracimy koncentrację i punkty. Nad tym będziemy musieli popracować. Chciałbym, żeby drużyna potrafiła wcześniej zapewnić sobie zwycięstwo, a nie czekać z tym do ostatniego wyścigu - dodaje Andersson.
Jednym z bohaterów tego wspomnianego, ostatniego wyścigu w meczu z Unibaksem był Bjarne Pedersen, który po dłuższej przerwie wrócił do składu beniaminka. I to wrócił w naprawdę niezłym stylu. - Można nawet powiedzieć, że przerwa w startach wyszła Duńczykowi na dobre. To był zupełnie inny zawodnik niż w pierwszych meczach. Tak walczącego Pedersena w tym sezonie jeszcze nie widzieliśmy - twierdzi Damazy Gandurski, rzecznik prasowy gnieźnieńskiego klubu.
Czytaj też: Żużel: Poważny wypadek młodego zawodnika Startu. Jest w śpiączce
Mecz z liderem ekstraligi był też ważny dla Daveya Watta. Australijczyk nie tak dawno wyleczył kontuzję i dopiero po raz pierwszy miał okazję zaprezentować się gnieźnieńskim kibicom. - Bardzo się z tego powodu cieszyłem, tak jak i z wygranej zespołu. To nie był jednak mój najlepszy występ. Zdecydowanie stać mnie na skuteczniejszą jazdę. W niedzielę miałem problemy, żeby trafić z odpowiednimi ustawieniami i chwilami byłem trochę zagubiony. Inna sprawa, że przyszło nam rywalizować z bardzo wymagającym rywalem. Unibax nie przez przypadek jest liderem - przyznał Watt.
Australijczyk już w niedzielę będzie miał okazję po raz drugi zmierzyć się z Aniołami. Tym razem jednak na wyjeździe, bo w Enea Ekstralidze rozpoczynamy właśnie rundę rewanżową. - Wiadomo, że to będzie zupełnie inny mecz. Niewielu pewnie wierzy, że zdołamy coś tam ugrać. Podobnie było jednak przed meczem w Częstochowie. Tam też wszyscy skazywali nas na porażkę, a my pokazaliśmy, że potrafimy wal-czyć nawet z najlepszymi. Liczymy, że podobnie będzie na MotoArenie. To bardzo fajny obiekt, na którym można się ścigać, a my mamy w drużynie zawodników, którzy to potrafią. Poza tym presja będzie po stronie rywala - uważa Gandurski.
Na tę chwilę nie wiadomo tylko, w jakim składzie pojadą tam gnieźnianie. Czy do meczowej kadry wróci Antonio Lindbaeck, a jeśli tak, to kogo zastąpi? - Jest za wcześnie, aby o tym mówić. Szwed do meczu w Toruniu zdąży jeszcze wystąpić w swojej lidze oraz w Grand Prix Wielkiej Brytanii w Cardiff. Będzie zatem okazja, aby zobaczyć go w akcji i ocenić, w jakiej jest formie. Na podawanie ostatecznego składu jest więc zwyczajnie za wcześnie - kończy rzecznik prasowy gnieźnieńskiego klubu.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?