Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Żużlowcy w przededniu najtrudniejszego sezonu w historii. Prezesi klubów martwią się o budżety i zapowiadają bankructwa w czarnym sporcie

Radosław Patroniak
Radosław Patroniak
Żużlowcy PSŻ nie muszą się na razie martwić o miejską dotację, ale trudno sobie wyobrazić, by poznański klub wyszedł bez szwanku po zawirowaniach w gospodarce i sezonie, który nie wiadomo tak naprawdę kiedy się rozpocznie...
Żużlowcy PSŻ nie muszą się na razie martwić o miejską dotację, ale trudno sobie wyobrazić, by poznański klub wyszedł bez szwanku po zawirowaniach w gospodarce i sezonie, który nie wiadomo tak naprawdę kiedy się rozpocznie... Waldemar Wylegalski
Najbardziej niepokojące wieści w polskim sporcie płyną ze środowiska żużlowego. Nie jest to przypadkowe, ponieważ czarny sport generuje ogromne środki finansowe, a ligowe rozgrywki miały dopiero się rozpocząć. Prezesi ekstraligowych klubów piszą czarne scenariusze, bo sezon jeszcze nie wystartował, a oni już widzą, że będą mieli ogromne dziury w budżecie. Wśród tych, którzy zwracają uwagę na to, że będzie to rok pod hasłem zaciskania pasa był także prezes mistrzów Polski, Fogo Unii Leszno, Piotr Rusiecki.

- W takim stanie, gdy połowa nie pracuje, a druga połowa robi coś na pół gwizdka, wytrzymamy może miesiąc. Dwóch miesięcy na pewno nie przeżyjemy. Dochodzę do wniosku, że trzeba jeszcze radykalniejszych kroków, takiej terapii szokowej. Trzeba wszystko zamrozić na miesiąc, dwa. I to musi zrobić Bruksela - mówił w rozmowie z portalem www.sportowefakty.pl sternik leszczyńskich "Byków".

Jego zdaniem żużlowi w Polsce grozi powrót do poziomu finansowego sprzed 40 lat. - Zakładam, że w związku z epidemią nie ma szans, by utrzymać budżety na poziomie 7 mln zł rocznie. To nierealne. Nie wyobrażam sobie, że za miesiąc pójdę do sponsora prosić o kasę, skoro już dziś wiele branż boryka się z takimi problemami, że za chwilę będzie musiała podjąć radykalne kroki, by ratować biznes. Za miesiąc czy dwa wielu firm może już nie być na mapie - dodał Rusiecki.

Bardziej wstrzemięźliwy w ocenach był menedżer Fogo Unii Leszno, Piotr Baron. - Dla nas wszystkich to ogromna próba, bo w czasach walki z koronawirusem nikt nie myśli o rozrywce, a przecież żużel to też swego rodzaju rozrywka. Sport w takich momentach schodzi na drugi plan i myślę, że takiej hierarchii celów nie podważają też ludzie sportu - zauważył opiekun "Byków".

Według niego sportowo nie cofniemy się jednak do lat 80-tych minionego wieku. - Zawodnicy nie przestaną z dnia na dzień prezentować wysokiego poziomu. Finanse są ważne, ale najważniejsze w sporcie jest podejście do zawodu i pasja, którą się wkłada w treningi i mecze. Być może trzeba będzie przez kilka miesięcy być na klęczkach, ale potem na pewno podniesiemy się z kolan i pokażemy, na co nas stać - dodał Baron, który w rozmowie z Dariuszem Ostafińskim odniósł się też do motocrossowych treningów Piotra Pawlickiego na rancho u swojego ojca. - Piotr nie zrobił niczego złego. Zachował wszelkie środki ostrożności, a skoro ma lepsze warunki do treningu niż inni, to prostu z tego korzysta - zakończył trener leszczynian.

Czytaj też: Bartosz Zmarzlik na spotkaniu z kibicami w Poznaniu i Mosinie

Z kolei prezes Stali Gorzów, związany także z Poznaniem i Puszczykowem, Marek Grzyb zaapelował do samorządów, by nie wycofywały się z dotacji dla klubów. W przypadku gorzowskiego klubu to strata 2,5 mln zł, bo tyle miało wpłynąć z Urzędu Miasta na konto Stali w ramach umowy promocyjnej.

- Jeśli koronawirus zostanie opanowany za dwa miesiące, to może okazać się, że kluby zostaną bez pracowników. Jeśli przestaniemy im płacić, to zaczną rozglądać się za nową pracą, bo każdy musi zarabiać na chleb. W maju lub czerwcu możemy mieć ligę, ale zostać bez załogi. Należy pamiętać, że wiele takich osób w przeciwieństwie do żużlowców nie ma dużych oszczędności i nie może sobie pozwolić na czekanie - przyznał Grzyb.

Jeden ze sponsorów klubu, w którym jeździ mistrz świata, Bartosz Zmarzlik, już zapowiedział, że wycofuje się z finansowania gorzowian w tym roku. - Jesteśmy zakochani w sporcie, ale w związku z tym, co dzieje się na rynku po ataku koronawirusa po prostu musimy to wyważyć i przede wszystkim wziąć odpowiedzialność za funkcjonowanie naszej firmy. Klienci rezygnują z kontraktów, a my musimy utrzymać ludzi pracujących w firmie i to przede wszystkim będzie nasz priorytet - stwierdził w jednym z wywiadów Marcin Molik, szef firmy Prosupport.

Z gorzowianami ściśle miał w tym sezonie współpracować drugoligowy SpecHouse PSŻ Poznań. Prezes Arkadiusz Ładziński nie zapowiadał na razie renegocjacji kontraktów, bardziej natomiast martwił się o wyjazd na pierwszy ligowy mecz zespołu do Niemiec. Szef poznańskich "Skorpionów" nie musi się natomiast przejmować miejską dotacją, bo choć umowa z Urzędem Miasta nie została jeszcze podpisana, to dyrektor Wydziału Sportu potwierdziła już nam, że władze Poznania nie przewidują rewolucji w dofinansowaniu klubów.

- Nie tylko dotacja dla żużlowców z Golęcina nie jest zagrożona. Chcemy podtrzymać cały system wsparcia sportu kwalifikowanego, wypracowany w ostatnich latach. Na początku kwietnia planujemy nawet robocze spotkanie, podsumowujące osiągnięcia drużyn w sportach halowych. Na pewno będą jakieś przetasowania, ale mogę wszystkich uspokoić, że miasto nie wycofa się z całego projektu - przekonywała Ewa Bąk.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Konferencja prasowa po meczu Korona Kielce - Radomiak Radom 4:0

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski