Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zygmunt Ziembiński stał się legendą za życia. Jego imieniem nazwą salę w Collegium Iuridicum Novum

Marek Zaradniak
Profesor Zygmunt Ziembiński już za życia stał się legendą.
Profesor Zygmunt Ziembiński już za życia stał się legendą. Archiwum UAM
W niedzielę minie siedemnasta rocznica śmierci wybitnego polskiego prawnika, socjologa i filozofa profesora Zygmunta Ziembińskiego. W sobotę jego imię otrzyma jedna z sal Collegium Iuridicum Novum Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza.

W niedzielę minie siedemnasta rocznica śmierci wybitnego prawnika, logika i socjologa profesora Zygmunta Ziembińskiego. W sobotę w samo południe jego imię otrzyma sala Alfa Collegium Iuridicum Novum Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu - uczelni, z którą przez całe życie był związany. W sali tej odsłonięta zostanie tablica autorstwa Roberta Sobocińskiego. Będzie to zarazem okazja do spotkania tych, którzy znali i cenili tę postać.

Powszechnie znany jako "Gandhi", profesor Zygmunt Ziembiński był jedną z najbarwniejszych i niekonwencjonalnych postaci UAM. Jego niezależność sprawiała, że stał się autorytetem nie tylko w kwestiach naukowych, ale i moralnych.

Urodził się 1 czerwca 1920 w Warszawie, gdzie w 1938 roku zdał maturę i zgłosił się jako ochotnik do czynnej służby wojskowej. Podczas II wojny światowej był członkiem Armii Krajowej na Kielecczyźnie. Miał pseudonim Krótki. Po wojnie przyjechał do Poznania, gdzie na UAM ukończył prawo i socjologię. Z Katedrą Teorii i Filozofii Prawa Wydziału Prawa i Administracji UAM był związany do końca życia, czyli do roku 1996, a pracę w niej rozpoczął jako wolontariusz w roku 1946.

Rozprawę doktorską "Procesy o zniewagę jako problem techniki społecznej" napisaną pod kierunkiem profesora Czesława Znamierowskiego obronił w 1950 r., a w 1955 r., broniąc rozprawy "Podłoże sporów sądowych o alimentację dzieci pozamałżeńskich", otrzymał stanowisko docenta. W roku 1962 został profesorem nadzwyczajnym, a w roku 1969 profesorem zwyczajnym. Od 1962 roku kierował Zakładem Prawniczych Zastosowań Logiki, a od 1981 aż do przejścia na emeryturę w roku 1990 Katedrą Teorii Państwa i Prawa. Od 1991 roku był członkiem korespondentem Polskiej Akademii Nauk.

Swoją działalnością profesor Zygmunt Ziembiński stworzył w Poznaniu prężną i znaną szkołę teorii prawa.
W pierwszych latach powojennych Zygmunt Ziembiński działał w Caritas Academica przy Duszpasterstwie Akademickim oo. Dominikanów, a także w amatorskim ruchu teatralnym. Wtedy powstała jego praca "Akademicki savoire vivre", którą adresował do studentów wracających z wojny.

Interesował się życiem swych asystentów i doktorantów. Doradzał, ale umiał też być krytykiem. Potrafił się zwracać do młodych ludzi po imieniu, co przed niczym ich nie chroniło. Był postacią niezwykle skromną. Wszystkiego doglądał osobiście i nie chciał nikogo absorbować sobą. Osobiście odbierał korespondencję z dziekanatu, wystukiwał pisma na maszynie. Jako redaktor naczelny "Ruchu Prawniczego Socjologicznego i Ekonomicznego", ( tę funkcję pełnił w latach 1991-1996) sam starał się o papier i z drukarni przynosił egzemplarze kolejnych numerów. A nawet próbował je sprzedawać!

Swoje potrzeby ograniczał do minimum, dyskretnie dzieląc się z potrzebującymi tym, co miał. Wspierał m.in. polską oświatę w Kazachstanie.

Dorobek naukowy profesora Zygmunta Ziembińskiego to około 300 prac naukowych, z których za najważniejsze uważane są "Logika praktyczna", podręcznik, który miał 26 wydań , "Normy moralne, a normy prawne" i "Problemy podstawowe prawoznawstwa"

Dodajmy, że w latach 1980-1981 był przewodniczącym NSZZ Solidarność na Wydziale Prawa i Administracji UAM. Gdy wybrano go na tę funkcję, bardzo cieszył się, że coś się zmienia. Podjął się jej, gdyż jak podkreślał, swoje już przeżył w 1956 roku i wiedział, czym to się skończy, dlatego chciał chronić młodych. - Profesorom mówił, że im starym już nic nie zrobią, ale takiego młodego radykała to mogliby wyrzucić z pracy. To okazało się prawdą, gdy w stanie wojennym internowano wielu ludzi. I to była dobra decyzja profesora, bo na naszym wydziale inaczej niż na innych nikogo nie wyrzucono - wspomina profesor Maria Zmierczak.
Wśród uczniów wybitnego poznańskiego profesora są m.in. reżyser Filip Bajon, muzyk, laureat Oscara Jan A.P. Kaczmarek, profesor Paweł Łączkowski, wicepremier w rządzie Hanny Suchockiej, Anna Bogucka-Skowrońska, senator i sędzia Trybunału Stanu oraz profesor Sławomira Wronkowska--Jaśkiewicz, która tak wspomina Zygmunta Ziembińskiego: - Był postacią wielce charakterystyczną. Zdecydowanie różnił się od swoich wybitnych i równie szanowanych kolegów. Wynikało to przede wszystkim z niekonwencjonalnego sposobu zachowania i stosunku do otoczenia. Był, co tu ukrywać, oryginałem.

Rzucał się w oczy. Bardzo wysoki, chudy z biegiem lat coraz bardziej pochylony z charakterystyczną twarzą, badawczymi oczami i niezwykle wyrazistą mimiką. Ubierał się niedbale. Nie przeszkadzały mu wytarte garnitury. W zachowaniu sprawiał wrażenie równie niedbałego i i pozornie niezręcznego. Znane są jego liczne faux pas oraz zabawne uwagi, które podczas licznych posiedzeń wypowiadał przenikliwym szeptem, elektryzującym całą salę. Profesor zakosztował za młodu aktorstwa i potrafił korzystać z tej sztuki. Oryginalność sposobu bycia była też częścią pancerza ochronnego, który ułatwiał mu zachowanie niezależności i swobody twórczej.

Dr hab. Marzena Kordela tak wspomina profesora Zygmunta Ziembińskiego:
- Dla nas profesor był nie tylko nauczycielem i uczonym, ale autentycznym wzorcem moralnym. Do dziś traktujemy profesora jako osobę pozakategorialną, której myśmy się bali. Ja do końca bałam się profesora. Ale myśmy go autentycznie kochali. To nie było uwielbienie, ale zwyczajna uczniowska miłość, która została nam do tej pory. Można było zawsze do niego zadzwonić. Pamiętam moment, w którym miałam zadzwonić do profesora pierwszy raz, by sprawdzić, czy będzie seminarium. Gdy zadzwoniłam i jeszcze nie zdążyłam wypowiedzieć słowa profesor powiedział: - Tak, będzie. Wszystko trwało tylko dwie sekundy. Dla nas spotkanie z profesorem to spory kawałek naszego życia.

Mecenas Grażyna Kalinowska-Jarzyńska tak mówi o Zygmuncie Ziembińskim:
- Studiowałam w drugiej połowie lat 70. Gdy przyszłam na wydział, nikt nie przedstawił mi profesora Ziembińskiego jako Ziembińskiego, ale po prostu jako "Gandhiego". Nie będąc ani jego seminarzystką, ani magistrantką byłam w gronie osób, do których profesor zwracał się po imieniu. Było to niezwykle ujmujące i budujące, kiedy ten wielki "Gandhi", którego wszyscy się bali, wchodził na klatkę schodową drugiego piętra i tubalnym głosem wołał na drugi koniec korytarza: - Grażyna, co u ciebie słychać? Ta jego troska w żaden sposób nie ujmowała szacunku i powagi związanej z jakością przekazywanej wiedzy. Przekonywał nas, że nic tak nie wpływa na życie zawodowe jak rzetelnie opanowana logika praktyczna. "Gandhi" był tą legendą, wokół której krążył mit wyjątkowości. Miał w sobie coś charakterystycznego. Sposób chodzenia, wypowiadania się... Berecik z antenką, prochowiec, teczka. To wszystko tworzyło po prostu postać. Należało do jakiegoś kanonu, który był przez studentów szanowany. Czuliśmy się wyróżnieni, że taka postać jest naszym nauczycielem.

Dziekan Wydziału Prawa i Administracji UAM profesor Roman Budzinowski przypomina słowa profesora Jarosława Mikołajewicza, że profesor Zygmunt Ziembiński był "nauczycielem nauczycieli". Sam wychował wielu profesorów, a ci jego wychowankowie wykształcili młodzież naukową, wśród której też niektórzy są już profesorami.

Wyjaśnia jednocześnie, skąd prawdopodobnie wziął się przydomek profesora Zygmunta Ziembińskiego. Na którąś z imprez, na którą obowiązywało przebranie, przyszedł owinięty w prześcieradło, a ponieważ postawą przypominał trochę Mahatmę Ghandiego, stąd wziął się jego pseudonim.

Jak wspomina Piotr Frydryszek, profesor Zygmunt Ziembiński w tamtych czasach nie był ulubieńcem mediów. Nie przeprowadzano z nim "wywiadów rzek", poza jednym, który znalazł się w książce "Poznaniaków portretów kopa i trochę" opublikowanej przez wydawnictwo "W Drodze". Co ciekawe, Zygmunt Ziembiński zgodził się na niego, ale potem cofnął zgodę. Wkrótce zmarł i wówczas wydawnictwo podjęło decyzję, aby go opublikować.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski