Co ze zdrową żywnością w szkołach?
ROZMOWA Z MARIĄ HIROWSKĄ - DIETETYKIEM, MODERATOREM PROJEKTU ZDROWY PRZEDSZKOLAK.ORG
Nowe rozporządzenie ministra zdrowia dotyczące tzw. śmieciowej żywności w szkołach łagodzi obowiązujące od września przepisy. Do jadłospisu uczniów wprowadzono na powrót m.in. kawę i drożdżówki. Zwiększono też dopuszczalną w produktach ilość soli, cukru i tłuszczu. Czy to dobry pomysł?
Maria Hirowska: Zanim wprowadzono poprzednie rozporządzenie, trwały wielomiesięczne konsultacje. Ostateczna wersja powstała po to, aby chronić zdrowie, kształtować dobre nawyki. Wadą było jego wprowadzenie i brak okresu karencji oraz brak szkoleń dla personelu przygotowującego posiłki dla dzieci. Obecne działania są próbą znalezienia kompromisu, który zadowoli wszystkich - sklepikarzy, firmy cateringowe oraz uczniów i myślę, że część rodziców. Jednak trzeba się zastanowić, po co wprowadziliśmy to rozporządzenie? Aby uczyć obecne pokolenie jak zdrowo się odżywiać, by w przyszłości uniknąć katastrofy, kiedy połowa społeczeństwa w wieku produkcyjnym będzie borykać się z chorobami cywilizacyjnymi.
Jakie skutki może mieć wycofywanie się z wcześniejszych założeń?
Maria Hirowska: Myślę, że podważanie poprzednich założeń to pokazanie, że projekt ten miał charakter polityczny. Sprowadziliśmy zdrowie całych pokoleń do poziomu populistycznej dyskusji, bez refleksji nad jego skutkami. To otwarcie furtki do dalszych niekorzystnych zmian i pokazanie, że mała grupa nacisku może zaważyć na zdrowiu całych pokoleń.
Co dobrego może zdziałać zakaz sprzedaży w szkołach niezdrowych produktów?
Maria Hirowska: Brak dostępności niezdrowych produktów w szkołach - szczególnie tych, gdzie uczą się najmłodsi - mogło nauczyć ich, że można sięgnąć po jabłko, zamiast łykać żelki. Zjeść pełnoziarnistą bułkę, zamiast drożdżówki... Co z tego, że w słodyczach będzie mniej cukru, skoro ich obecność pokazuje przyzwolenie na zastępowanie nimi tych właściwych posiłków.
Jaka jest dzisiejsza świadomość żywieniowa Polaków? Czy potrafimy zdrowo się odżywiać? Jak to wygląda u dzieci i młodzieży?
Maria Hirowska: Myślę, że świadomość wzrasta. Szczególnie, kiedy zostajemy rodzicami, zaczynamy się tym interesować. Niestety, po jakimś czasie nasze zainteresowanie słabnie. Trudno jest jednak utrzymać to zaangażowanie, które poświęcaliśmy przygotowaniu posiłków dla rocznego berbecia, gdy nasze dzieci dorastają. A, niestety, nawyki młodzieży w dużym stopniu kształtowane są przez otoczenie, przekaz medialny. Zostawiamy młodych trochę samych sobie. Szkoła, która jest miejscem edukacji, powinna być przewodnikiem na tym polu. Wsparciem dla młodych.