Lech Poznań zagrał najsłabszy mecz w tym sezonie. Brak Tiby w formie, słaby Ba Loua i bez zachwytów nad Ishakiem. Wnioski po Radomiaku
1. Lech od pewnego czasu "jedzie na oparach".
Od pewnego czasu widać słabszą formę fizyczną i mentalną Lecha. To już nie jest ta drużyna grająca z polotem, kreująca mnóstwo sytuacji jak we wrześniu czy październiku. Przed meczem w Radomiu, Lech wygrał trzy spotkania ligowe i jedno pucharowe, ale poza pojedynkiem z Grabarnią były to zwycięstwa wywalczone z niemałym trudem, po grze, w której było sporo mankamentów. Dostrzegł to na pewno trener Radomiaka Dariusz Banasik. Postanowił zaryzykować, zaskoczyć Lecha ofensywną grą, determinacją i zaangażowaniem.
- Zaskoczyła mnie forma fizyczna naszej drużyny. Chyba za bardzo uwierzyliśmy, że jesteśmy w stanie coś zrobić bez wciśnięcia pedału gazu do końca, a Radomiak jest zespołem, który bardzo dobrze wykorzystuje wspomniany aspekt fizyczny - mówi trener Skorża po meczu w Radomiu.
Piłkarze Lecha czują już trudy sezonu, stan boisk też nie ułatwia im gry, nastąpiło pewne zmęczenie materiału, po sześciu, intensywnych miesiącach (Kolejorz rozpoczął przygotowania 14 czerwca). Choć poznaniacy nie grali w pucharach, to ta runda wcale nie była łatwa, bo każdy przecież chciał wygrać z liderem, co zawsze wiązało się z dodatkową mobilizacją u rywali.
Zobacz kolejne zdjęcie ---->