Lech Poznań znalazł się na zakręcie. Oto nasze wnioski po kiepskiej jesieni
1. Słowacki kac męczył nas przez wiele miesięcy
Marzenia o nowej europejskiej przygodzie zakończyły się już w sierpniu po przegranym dwumeczu ze Spartakiem Trnava. Lech przyjechał do Trnawy z niezłym wynikiem, miał zaliczkę jednego gola. W pierwszym meczu zdominował rywali, ale błąd w końcówce sprawił, że Słowacy przed rewanżem nie byli na straconej pozycji. Owszem mieli zespół, którego piłkarska jakość była zdecydowanie gorsza, ale ich trener wyciągnął wnioski z pierwszego meczu, zauważył, że poznaniacy grają schematycznie, mają duże luki w obronie i pod względem fizycznym, nie prezentują się dobrze. Szczelna obrona polegająca na tym, by nie dawać Lechowi zbyt dużo miejsca na skrzydłach i kontry, to może być skuteczna recepta na sukces. I Spartak szybko przekonał się, że Kolejorz nie ma planu B, a jedynym pomysłem są wrzutki.
Katastrofalne błędy w obronie sprawiły, że Lech skompromitował się w Trnavie, a ta porażka miała też inne konsekwencje. Dla słabszych drużyn stała się instrukcją jak grać z ekipą van den Broma. Śmiało można powiedzieć, że słowacki kac męczył wszystkich kibiców przez wiele miesięcy. W podobny sposób jak ze Spartakiem Kolejorz przegrał na własnym boisku z niżej notowanymi Widzewem i Piastem Gliwice.
Zobacz kolejne zdjęcie ---->