Lech Poznań znalazł się na zakręcie. Oto nasze wnioski po kiepskiej jesieni
2. Zmiana trenera wisiała w powietrzu
Lech Poznań niemal przez całą jesień był nijaki, pozbawiony błysku i polotu. Po porażce w Trnavie, van den Broma broniły wygrane z beniaminkami czy efektowne 4:1 z Rakowem Częstochowa. Lecz po remisie 0:0 w Warszawie zespół znów znalazł się w ślepym zaułku. Kolejorz w stolicy zagrał jak drużyna broniąca się przed degradacją, a jej trener walczył o przetrwanie i zachowanie posady. To był fatalny mecz pod względem taktycznym. Widać było, że coś jest nie tak z tą drużyną, że jej potencjał nie jest w pełni wykorzystywany i van den Brom nie jest w stanie wymyślić coś niestandardowego. Inne drużyny przyjeżdżały na Łazienkowską walczyć o zwycięstwo, chciały wykorzystać zmęczenie Wojskowych wynikające z gry w pucharach, a Kolejorz by bronić 0:0. Tłumaczenia van den Broma stawały się coraz bardziej niedorzeczne, widać było, że projekt z nim w roli szkoleniowca wypala się niczym zapałka. Władze Lecha przeciągały jego zwolnienie, bo nie miały pomysłu kim go zastąpić. W efekcie w czterech ostatnich meczach Kolejorz poniósł dwie domowe porażki, zremisował w Radomiu i szczęśliwie wygrał śnieżną bitwę w Kielcach.
Zobacz kolejne zdjęcie ---->