Paulo Sousa to "pogubiony wizjoner", który porzucił reprezentację Polski. Dziesięć niezrozumiałych decyzji selekcjonera, który wybrał kasę
5. Dziwne decyzje personalne
O zmianie Krychowiaka w meczu ze Słowacją pisać nie będziemy. Sam Paulo Sousa w wywiadzie dla „Przeglądu Sportowego” przyznał się, że błędem było zostawienie na boisku defensywnego pomocnika z żółtą kartką. Jak to się skończyło, wszyscy wiemy. Zastanawiały nas natomiast inne decyzje. Maciej Rybus w pierwszym meczu zanotował asystę przy golu Linettego. Efekt? Lewonożny piłkarz nie dostał na Euro już ani minuty. Wspomniany strzelec gola? 5 minut z Hiszpanią.
Ale creme de la creme była nasza postawa w defensywie na mistrzostwach. Znowu się powtórzymy - chyba każdy kibic wie, że na wielkich turniejach kluczowa jest obrona. Włosi czy Anglicy pokazali, na czym „dojechali” do finału. Tymczasem co wymyślił „pogubiony wizjoner”? Bereszyński jako prawy środkowy obrońca (na turnieju zawiódł na całej linii), a do spółki Kamil Jóźwiak jako wahadłowy, który broni bardzo słabo. Wychowanek Lecha nie raz pokazywał, że potrafi tam grać, ale głównie wtedy, kiedy musimy atakować i może więcej pokazać w ofensywie – np. wchodząc z ławki. Pierwszy gol ze Słowacją idzie na ich konto. Ze Szwecją wcale lepiej nie było. Nie potrafimy zrozumieć, dlaczego Sousa tak się uparł na granie w tym systemie i z tak ustawionymi piłkarzami, nie mając do tego wykonawców? Przecież Bereszyński prędzej powinien grać jako wahadłowy – tak jak w pierwszym starciu z Anglią. A przecież byli jeszcze dostępni Piątkowski czy Kędziora, ale oni na Euro nie dostali ani minuty. Ten drugi, który był podstawowym zawodnikiem u Brzęczka, to mógł się cieszyć, że w ogóle pojechał na mistrzostwa, bo na pierwszym marcowym zgrupowaniu zabrakło dla niego miejsca.
Najdziwniejsze decyzje Paulo Sousy w reprezentacji Polski --->