Żonobójca z Łazarza: Bezwzględny i okrutny psychopata. Miał 3 żony i 70 narzeczonych
"Zjawienie się samochodu policyjnego i całego zastępu władz sądowych wywołało zrozumiałe zbiegowisko ludności, która z natury rzeczy domyślać się zaczęła, iż chodzi tu o śledztwo w sprawie jakiejś zbrodni" - donosił "Kurier Poznański", który przez wiele dni na bieżąco relacjonował, co dzieje się w sprawie, o której huczał wtedy cały Poznań.
Dziennikarze nie szczędzili czytelnikom makabrycznych informacji. "W mieszkaniu, zajmowanym przez Franciszka Langego, panujący tam podejrzany odór rozkładającego się ciała doprowadził do ujawnienia sensacyjnych szczegółów. W piecu znaleziono kończyny poćwiartowanych zwłok kobiecych, a mianowicie ręce i nogi oraz głowę. Zwęglone od ognia części ciała były trudne do rozpoznania, najlepiej zachowana była głowa, aczkolwiek też popalona".
Już pierwsze doniesienia prasowe o piecu z ludzkimi szczątkami nasunęły przerażonym mieszkańcom stolicy Wielkopolski skojarzenia z francuskim seryjnym mordercą, który działał w Paryżu w drugiej dekadzie XX wieku. Henri Désiré Landru, zwany też Błękitnobrodym, podając się za wdowca, umieszczał w paryskiej prasie ogłoszenia w celu nawiązaniu kontaktów matrymonialnych. Wysoka śmiertelność mężczyzn na frontach I wojny światowej budziła u Landru nadzieje, że jego anonse spotkają się z przychylnym przyjęciem wielu kobiet. I nie mylił się. Zamożne panie ochoczo odpowiadały na ogłoszenia, a Landru po wyłudzeniu pieniędzy pozbawiał je życia. Ciała rąbał na kawałki, a następnie palił w domowym piecu. W palenisku policjanci znaleźli dwieście dziewięćdziesiąt fragmentów kości oraz wiele zębów. Błękitnobrodego oskarżono o dokonanie 11 zabójstw i skazano na śmierć. W 1921 roku zgilotynowano go w Wersalu.
Jednak to nie tylko piec łączył Langego z Landru. "Potwornego żonobójcę Langego demaskują pewne szczegóły, jako typowego oszusta matrymonialnego. Zbrodniczy proceder uprawiał on przez szereg lat, upatrując ofiary pomiędzy kandydatkami do stanu małżeńskiego ze znaczniejszym majątkiem. Dla zmylenia śladów Lange miał kilka miejsc zamieszkania" - ujawnił po kilku dniach od zbrodni "Kurier Poznański".
Gazety rozpisywały się o "bogatym żywocie zbrodniarza", który po skazaniu w dziewięciu wyrokach sądowych przesiedział już w więzieniach 10 lat. Ministrant, tramwajarz, górnik, kupiec podróżujący, a do tego alkoholik i bigamista - o takich obliczach żonobójcy z Małeckiego można było przeczytać w poznańskiej prasie. Nie da się ukryć, nie był to życiorys kolorowy.
Czytaj dalej --->