Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

107. rocznica urodzin Janiny Lewandowskiej, jedynej kobiety, która zginęła w Katyniu

Agnieszka Świderska
107. rocznica urodzin Janiny Lewandowskiej, jedynej kobiety, która zginęła w Katyniu
107. rocznica urodzin Janiny Lewandowskiej, jedynej kobiety, która zginęła w Katyniu Wikipedia
Marzyła się jej kariera artystki. Wybrała podniebną. Historia wyznaczyła jej jeszcze jedną rolę. Janina Lewandowska, córka generała Józefa Dowbor-Muśnickiego, była jedyną kobietą zamordowaną w Katyniu. Zginęła jako oficer. Na miejsce kaźni wywieziono ją 22 kwietnia, w dzień jej urodzin.

O takich kobietach jak ona Amerykanie kręcą swoje oskarowe filmy. Była kobietą, której znakiem rozpoznawczym była miłość do życia. Tę do ojczyzny miała już we krwi. Jej ojciec, generał Józef Dowbor-Muśnicki, dowódca zwycięskiego Powstania Wielkopolskiego, wpoił jej te same ideały, którym poświęcił życie.

Jego testament: "Moje dzieci winny pamiętać, że są Polakami (...), że ojciec ich dołożył wszelkich swych możliwości dla wskrzeszenia Polski w jej byłej chwale i potędze. Ma zatem prawo żądać od swego potomstwa, by nazwiska naszego niczym nie splamiło" dopełniła do końca. Zginęła śmiercią polskiego oficera w Katyniu, choć nie była żołnierzem.

We wrześniu '39 w lotniczym kombinezonie i z pistoletami ojca poszła jednak bić się za Polskę. Wyrokiem śmierci było jej nazwisko - Dowbor-Muśnicka, choć od czerwca '39 nosiła już nazwisko męża - Lewandowska. Z obozu w Kozielsku wywieziono ją do Katynia 22 kwietnia 1940 roku. To był dzień jej 32. urodzin. Ostatnich urodzin. Zginęła zamordowana, jak inni, strzałem w tył głowy 23 albo 24 kwietnia. Była jedyną kobietą, której ciało spoczęło w grobach katyńskich.

Z kabaretu do nieba
Kochała życie. Nawet za bardzo jak na gust jej ojca. Po ukończeniu poznańskiego konserwatorium zamarzyła się jej kariera operowa. Nie miała jednak na to dość talentu. Wystarczyło go jednak, by występować w kabaretach. Ojciec nie mógł jej wybaczyć, kiedy zobaczył ich nazwisko na afiszu. Henryka Wolna-Van Das, autorka książki "Spotkania z Janką" pisze w jej biografii, że Janka przez dwa lata nie pokazywała się wtedy w rodzinnym majątku w podpoznańskim Lusowie.

Dziewczyna z kabaretu była jednak także dziewczyną z lotniska. I to ta druga wzięła górę. To ojciec albo młodszy brat, Olgierd, zabrał ją pierwszy raz na Ławicę. Olgierd skończy później Szkołę Orląt i zostanie oficerem 3. Pułku Lotniczego w Poznaniu. A Janka robi swoją podniebną karierę. W wieku 22 lat skoczyła ze spadochronu z wysokości 5000 metrów. Była pierwszą kobietą w Europie, która tego dokonała.
Z powodzeniem ukończyła również kurs szybowcowy. O lataniu myśli na poważnie. W 1936 roku kończy Wyższą Szkołę Pilotażu w Poznaniu z dyplomem pilota motorowego, a rok później zdobywa licencję pilota sportowego. Zrobiła też kurs telegrafistki oraz obserwatora lotniczego.

Przez te wszystkie lata jest związana z poznańskim Aeroklubem. I to z klubowymi kolegami pójdzie na wojnę. Najpierw jednak w jej życiu zdarzy się miłość. Swojego przyszłego męża poznaje w 1936 roku na zawodach szybowcowych w Tęgoborzu. Mieczysław Lewandowski, podoficer rezerwy lotnictwa, był tam instruktorem pilotażu w szkole szybowcowej. Ślub cywilny biorą w czerwcu '39, w lipcu kościelny. Na wojnę pójdzie sama. Rozdzieli ich zaledwie kilka godzin.

Trzeciego dnia wojny z klubowymi kolegami dołączyła do lotników III Pułku Lotniczego i z nimi została ewakuowana na Wschód. Czy miała powołanie? A czy musiała je mieć. I tak by poszła. To w drodze dostała od lotników mundur podporucznika. Za duży. Nie mieli przecież kobiecych rozmiarów. W tym mundurze 22 września została wzięta do sowieckiej niewoli. Trafia najpierw do obozu w Ostaszkowie, potem do obozu w Kozielsku. Potem był Katyń. I nie było już nic.
Jej nagą czaszkę, którą okalały jeszcze pukle czarnych włosów, Niemcy podczas ekshumacji w 1943 roku oznaczyli numerem V-13. Ekshumacją kierował prof. Gerhard Butz z Zakładu Medycyny Sądowej Uniwersytetu Wrocławskiego. Wracając do Wrocławia, zabrał czaszkę Janki ze sobą razem z sześcioma innymi.

Później przez kilkadziesiąt lat na wrocławskim uniwersytecie ukrywał je w swoim gabinecie prof. Bolesław Popielski. Wiedział, co oznaczają ślady po kuli kaliber 7.65. Swoją tajemnicę wyjawił krótko przed śmiercią w 1997 roku. I chociaż nie było już wtedy wątpliwości, że jedyna kobieca czaszka katyńska mogła należeć tylko do Janki, potwierdzono to ponad wszelką wątpliwość w maju 2005 roku metodą superprojekcji komputerowej.

Kilka miesięcy później pochowano ją z honorami żołnierskimi na cmentarzu w Lusowie. Janka wróciła do domu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski