18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

35 procentowy wyborczy koktajl dla pań

Paulina Jęczmionka
Posłanka z Poznania Agnieszka Kozłowska-Rajewicz, autorka poprawki do ustawy parytetowej
Posłanka z Poznania Agnieszka Kozłowska-Rajewicz, autorka poprawki do ustawy parytetowej Grzegorz Dembiński
Komitety wyborcze będą musiały zagwarantować kobietom co najmniej 35 procent miejsc na listach - tak zdecydował wczoraj Sejm. Oznacza to, że listy, które w przyszłorocznych wyborach parlamentarnych tego wymogu nie spełnią, nie zostaną zarejestrowane.

Sejm dyskutował nad tzw. ustawą parytetową już na początku roku. Wtedy to posłowie odrzucili obywatelski projekt Kongresu Kobiet, proponujący zagwarantowanie paniom 50 proc. miejsc na listach wyborczych. Przyjęto jednak poprawkę zmieniającą parytet na 35 proc. Przeciwko wprowadzeniu tego przepisu w życie był wczoraj tylko klub PiS. Większość posłów była jednak przeciwna poprawkom zakładającym, że na trzech pierwszych miejscach listy musi się znaleźć minimum jedna kobieta, a na pięciu - dwie.

- Sejm przyjął wczoraj ustawę kwotową, a nie parytetową - mówi Anna Dryjańska z Kongresu Kobiet. - To na pewno krok w dobrym kierunku, ale nas takie rozwiązanie nie satysfakcjonuje. Wciąż opowiadamy się za parytetami, czyli 50 proc. udziałem kobiet na listach wyborczych, a także za tzw. suwakiem, czyli naprzemiennym umieszczaniem na listach kobiet i mężczyzn. Ale posłom było to nie na rękę, ponieważ wtedy nie mieliby aż takiej swobody decydowania o tym, kto na jakim miejscu listy się znajdzie.

Ustawa będzie dotyczyć wyborów do Sejmu, Parlamentu Europejskiego, rad gmin i powiatów, ale nie tych przedterminowych. Nowe przepisy nie dotyczą także wyborów do Senatu i do rad gmin do 20 tys. mieszkańców, w których obowiązuje ordynacja większościowa.

W minionych wyborach samorządowych w całej Polsce wśród kandydatów zarówno do rad miasta, jak i rad gmin, kobiety stanowiły łącznie ok. 32 proc. W Poznaniu kandydatki do rady miasta zapełniły niecałe 31 proc. miejsc. Najwięcej pań (80 proc.) znalazło się na liście komitetu Pogodni, ale on startował tylko w jednym okręgu. Najbliżej parytetu było PSL, wystawiając 45 proc. kobiet. Po wyborach w poznańskiej radzie miasta zasiadło osiem kobiet (na 37 miejsc), co stanowi niecałe 22 proc. miejsc.

Z kolei w kaliskich wyborach do rady miasta kobiety miały zaledwie 23 proc. miejsc na listach. I tu największą reprezentację wystawił komitet Nowoczesny Kalisz, na którego listach wśród 50 kandydatów 38 proc. stanowiły panie. Najmniej było ich z PO - 18 proc. A po wyborach na 25 mandatów w radzie kobiety dostały siedem (28 proc).

Kaliski wynik można uznać za całkiem dobry, jeśli porównamy go np. do Leszna, gdzie w radzie zasiadają zaledwie 4 kobiety (na 23 miejsca). Nie lepiej jest w sejmiku województwa, który ma 7 pań na 39 mandatów.

Aktywnych kobiet jest sporo, ale partie muszą je przekonać

Z Agnieszką Kozłowską-Rajewicz, posłanką PO, rozmawia Paulina Jęczmionka

35 proc. na listach dla kobiet to nie parytet. Można więc mówić o sukcesie?
To nie tylko sukces, ale i historyczny przełom. W wielu krajach kobiety mają ustawowo zagwarantowany udział na listach wyborczych, ale 50 proc., to rzadkie rozwiązanie. Filozofia Kongresu Kobiet opiera się na przekonaniu, że parytet pozwoli szybciej wyrównać proporcje. To wyraźne uprzywilejowanie kobiet na jakiś czas - dopóki umieszczanie ich w większej liczbie na listach nie stanie się naturalne. Nasz klub zgadza się z diagnozą problemu - kobiet na listach jest zbyt mało - ale nie chcemy wprowadzać radykalnych rozwiązań. 35 proc. to wyższa wartość niż ta w ostatnich wyborach parlamentarnych i samorządowych. Taka wartość wystarczy, by na listach pojawiło się znacząco więcej kobiet, a jednocześnie jest do przyjęcia dla partii. Skłoni do zwrócenia uwagi na potencjał polityczny kobiet i aktywnego włączania ich do polityki.

Ale czy nie spowoduje, że partie będą na siłę szukać kobiet na listy?
Jeśli tak zrobią, uzyskają niższy wynik w wyborach. Żeby lista osiągnęła dobry wynik, kandydaci nie mogą być przypadkowi. Partie muszą namówić do startu kobiety aktywne, rozpoznawalne w środowisku. Jest ich sporo, np. na uczelniach, w organizacjach pozarządowych czy biznesie. Co zrobić, żeby zasiliły listę partii? To już jej zmartwienie. Ustawa może pośrednio zmodyfikować sposób działania partii, sprawić, że będą bardziej dostępne dla pań.

Ale dobrych miejsc ustawa im nie gwarantuje.
Partie mają mechanizm układania listy. Na jej czele umieszcza się sprawdzonych kandydatów, "lokomotywy", które "ciągną" listę. Kolejność ma znaczenie dla sukcesu całej listy, dlatego ustawowa ingerencja w jej układ nie została zaakceptowana. Ale partie mogą stosować wewnętrzne mechanizmy gwarantujące kobietom wysokie miejsca. PO ma uchwałę gwarantującą, że w pierwszej trójce i pierwszej piątce na liście będą zarówno kobiety, jak i mężczyźni.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski