Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ania: Marysia nie chciała zaczekać

RED
Marysia - ur. 19.04.2013r, godz. 14.59. waga 2200, dł. 50cm
Marysia - ur. 19.04.2013r, godz. 14.59. waga 2200, dł. 50cm Fot. Archiwum rodzinne
Moja Marysia postanowiła nie czekać do terminu i pojawić się wcześniej po drugiej stronie brzucha.

Już koło 4 nad ranem poczułam pierwsze nieregularne skurcze, które pojawiały się do 15, 20,30 i 40 minut, ale ze względu na to, że był to 36tc+6 dni, skurcze traktowałam jako skurcze przepowiadające. Mąż poszedł do pracy na 6 rano, ale ok 8 z paniką w głosie ściąłam Go do domu, gdyż pomimo kąpieli (jaką zaleca się przy skurczach przepowiadających), skurcze przyspieszył do regularnych boleści co 7 minut. Jak na złość po przyjeździe męża skurcze zaczęły ustępować i znowu częstotliwość wahała się od 30minut do 15 minut. Po konsultacji telefonicznej z lekarzem, który kazał obserwować siebie do 12 odetchnęłam z ulgą przekonana, że to jednak jeszcze nie to, zwłaszcza że w pewnym momencie pojawiła się godzinna przerwa.

Jednak potem znów skurcze zaczęły dawać o sobie znać, i tak o 13 podjęliśmy decyzję o zaatakowaniu izby przyjęć szpitala.
Jak wyjeżdżaliśmy z domu to brałam pod uwagę, że zostanę na patologii i że to tylko skurcze przepowiadające, były regularne co jakieś 15 minut ale bez krwawienia.

Do szpitala mamy jakieś 2km w połowie skurcze były już co 7 minut, potem w samochodzie co 5 minut, a na izbie przyjęć co 4minuty. Od razu przyjęcie na oddział. Biedna położna która odwoziła nas z izby przyjęć na oddział chyba była bardziej przerażona ode mnie częstotliwością skurczy. Do szpitala przyjęta zostałam o 13.43, na oddział porodowy trafiłam ok 14.20. Lekarka, która mnie przyjmowała zbadała mnie i stwierdziła, że 1cm rozwarcia, więc ze spokojem uruchomiła procedurę szykowania mnie do cc (wskazanie od lekarza sprzed tygodnia), ze spokojem robiła papierkową robotę, pojechałyśmy na USG (już nie dałam rady iść). Potem już na salę porodową ale tylko po to żeby przygotować mnie do cc, podpiąć pod ktg, dać antybiotyk na paciorkowca. Od przyjęcia minęło jakieś 15-20 minut a ja zaczęłam się skręcać z bólu i krwawić. Więc lekarka stwierdziła, ze mnie bada. Zbadała i wybiegła z sali porodowej, zaraz przybiegła z drugim lekarzem, który też mnie zbadał. Stwierdzili, że już jest 8cm! Ale spokojnie bo jeszcze pęcherz mi nie pękł, aż tu nagle usłyszałam " właśnie pękł pęcherz". Dokumenty, które powinnam podpisać przez CC (zgoda na zabieg i na znieczulenie w narkozie) nie były gotowe, nie zdąźyli mnie dobrze podpiąć pod ktg, ani dać antybiotyku. Główny położnik krzyczał, że mam podpisywać zgody, a resztę wypełni się po porodzie. Przewieźli mnie na salę operacyjną gdzie szykowała się ekipa do cięcia. Lekarz do znieczulania wyciągany był z innego porodu. Jeden trzymał mi maskę, drugi szykował rurkę intubacyjną (miałam rodzić w pełnym znieczuleniu), dwóch położników wyszło przebrać się w stroje operacyjne, jak wrócili (to była kwestia 2minut) to krzyk, "stop, tu już nie będzie cięcia, zatrzymać narkozę, lecimy naturalnie, ona rodzi!!!".

Mała urodziła się pupą w asyście zespołu operacyjnego składającego się z: 2 położników, 2 anestezjologów, insturmentariuszki, kilku położnych, pediatry i położnej z pediatrii. Dokładnie o 15.06 (widziałam zegar) ktoś zapytał o godzinę porodu, nikt z zespołu nie spojrzał na zegar, przyjęli że urodziłam o 14.59. Lekarze się śmiali, że kolejny poród to już w domu mąż odbierze, że uciekłam spod noża. Całą papierkowa robota, która powinna być wykonana przed porodem wykonywana była po.

Nie wiem czy was rozbawi mój poród, czy nie....mnie teraz już się chce z niego śmiać, lekarze się śmiali, położne i inne pacjentki też. Czyli przyjęta do szpitala o 13.43, na oddział przeszłam o 14.20 a poród zakończył się o 14.59. Podobnie jak za pierwszym razem rodziłam w szpitalu przy ul. Lutyckiej w Poznaniu. Jestem wdzięczna za super opiekę w czasie porodu i po porodzie nade mną, a przede wszystkim nad moją Marysią, która rodząc się przed 37tc z wagą 2200 otoczona została bardzo fachową opieką. Każdej przyszłej mamie i ich pociechom życzę aby trafili na takich lekarzy oraz położne, na których ja trafiłam rodząc Marysię.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski