Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Belenenses - klub cyganerii i z pięknymi tradycjami

Karol Maćkowiak
Ivan Djurdević w czasach gdy grał w Belenenses
Ivan Djurdević w czasach gdy grał w Belenenses archiwum Ivana Djurdevica
Były piłkarz Lecha, Ivan Djurdjević w latach 2005-07 grał w CF Belenenses. Dziś opowiada nam o tradycjach i filozofii portugalskiego klubu.

Belenenses zawsze było w cieniu portugalskiej wielkiej trójki, co potwierdzają też słowa naszego rozmówcy, Ivana Djur-djevicia. Czego można się spodziewać po klubie, który pierwszy raz w historii gra w fazie grupowej Ligi Europy? Czego obecny trener rezerw Kolejorza nauczył się w Portugalii?

Nie najlepszy czas

Chyba nikomu w kraju zaraz po losowaniu fazy grupowej Ligi Europy serce nie zabiło tak mocno, jak byłemu piłkarzowi Lecha.

- Co poczułem, gdy okazało się, że Lech zagra z Belenenses? Radość, choć dwa lata spędzone w tym klubie to nie był najlepszy czas w mojej karierze - przyznaje otwarcie Serb, który w ciągu dwóch sezonów 2005/06 i 2006/07 zagrał w sumie w lidze zaledwie 19 razy. - Złożyło się na to kilka czynników. Nie dopisywało mi zdrowie, była spora konkurencja. W pierwszym sezonie było jeszcze nieźle, bo w sumie uzbierałem tych spotkań 15. Później jednak wiodło mi się już znacznie gorzej. Wiadomo, że każdy piłkarz ma w swojej karierze słabszy czas. W moim przypadku moment ten przypadł na Belenenses - przyznaje Serb, który w swoim stylu szuka pozytywów. - Z drugiej strony nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. W trakcie mojego pobytu w Belenenses otrzymałem obywatelstwo portugalskie, ukończyłem kursy trenerskie i w końcu trafiłem do Lecha, bo to wówczas Lech złożył mi propozycję - uśmiecha się Djurdjević. - Wiele nauczyłem się od Jorge Jesusa, który wtedy był trenerem Bele-nenses, dziś trenuje Sporting, a wcześniej przez lata Benfikę Lizbona - kontynuuje Ivan Djurdjević.

Piękne lata czterdzieste

Belenenses ma piękną tradycję - według klubowych ksiąg zespół został założony przez potomków wielkich portugalskich podróżników z Ferdynandem Magellanem na czele. Złotymi zgłoskami w futbolowych annałach klub zapisał się w latach 40. Najpierw jako pierwszy w historii "pogodził" wielką trójkę: Benfica, Sporting, FC Porto i zdobył mistrzowski tytuł (sezon 1945-46), zaś w 14 grudnia 1947 roku Portugalczycy wzięli udział w wielkim święcie Realu Madryt. Po tym jak legendarny prezes "Królewskich" Santiago Bernabeu otrzymał kredyt i zlecił budowę nowego stadionu, zaproszono na mecz otwarcia właśnie Belenenses. Portugalczycy przegrali 1:3.

Najbardziej na zachód

Co ciekawe, spośród wszystkich drużyn w Lidze Europy nie można było wylosować takiej, której stadion byłby położony dalej na zachód. Estadio Rostela został wybudowany w miejsce kamieniołomu, a zamiast jednej z trybun zostawiono pustą przestrzeń, by widzowie mogli podziwiać urokliwe uliczki Lizbony.

Kibice Belenenses nie należą do najbardziej żywiołowych w kraju, a do Poznania wybierze się raczej niezbyt liczna ich grupa.

- Pamiętam, że na nasze mecze ligowe przychodziło 3-5 tys. kibiców, więc stosunkowo niewiele. Nie jest to jednak klub masowy, a elitarny. Na jego mecze przychodzą śpiewacy, pisarze, aktorzy - opowiada Ivan Djurdjević. Ale kibiców się szanuje. Po druzgocącej porażce 0:6 z Benfiką Lizbona prezydent Belenenses Rui Pedro Soares powiedział: - Przepraszam wszystkich, których zawiedliśmy. Taki wynik nie powinien się przydarzyć.

Największymi gwiazdami klubu z Lizbony są lewy skrzydłowy Miguel Rosa oraz środkowy pomocnik Carlos Martins, który swego czasu był istotną postacią drużyny narodowej. Zdaniem Ivana Djurdjevicia zespół nie jest uzależniony odMartinsa. Warto zwrócić uwagę na osobę trenera - Ricardo Sa Pinto, 45-krotnego reprezentanta Portugalii, który z trenerem Skorżą miał już okazję się spotkać jako trener Sportingu Lizbona w Lidze Europy. Trener Sa Pinto z posady został zwolniony po porażce... z Videotonem!

Podnieść się z kolan

Czy lechici powinni się bać? - Siła Belenenses tkwi w dyscyplinie taktycznej i technice. W zespole grają sami Portugalczycy, więc będzie to typowy dla tego kraju futbol pełen krótki, szybkich podań. Na pewno jednak rywale nie będą się chcieli otworzyć. Czują respekt przed mistrzem Polski, mimo że wiemy, w jakich kłopotach jest Lech. Nasza drużyna jest w takiej sytuacji, że teraz nawet nie powinna jakoś szczególnie manifestować radości po golu. Trzeba strzelać, brać piłkę z siatki i walczyć o kolejne bramki, żeby odrabiać straty i odbudowywać zaufanie kibiców - podsumowuje Ivan Djurdjević.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski