Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Błędy lekarskie: Lekarze nie muszą się bać wyroków

Barbara Sadłowska, Krystian Lurka
Lekarze nie muszą się bać wyroków
Lekarze nie muszą się bać wyroków Paweł Miecznik
Osiem lat temu w klinice na Polnej zmarła 20-letnia Karolina i jej nienarodzone bliźnięta. W piątek sąd uniewinnił poznańskich ginekologów.

Czy 60-letnia Zdzisława Ra-tajczak, pacjentka szpitala w Puszczykowie, musiała umrzeć? Jej mąż, Wojciech Rataj-czak nie zna nawet przyczyny jej śmierci. Chce, by ustaliła to prokuratura, którą zamierza powiadomić o możliwości popełnienia przestępstwa przez personel medyczny. O tej sprawie pisaliśmy w mijającym tygodniu. Przypomnijmy, jak doszło do tragedii.

Był wtorek, 9 września. 60-letnia Zdzisława Ratajczak, po zabiegu koronaroplastyki, musiała zostać w szpitalu. Zmarła w nocy z wtorku na środę. Nie była podłączona do sprzętu monitorującego i nie miała możliwości wezwania pomocy. A kiedy jej mąż, zobaczył kartę leczenia, nie mógł uwierzyć własnym oczom. W wypisie nie było informacji, o której godzinie i z jakiego powodu zmarła jego żona. Zdaniem władz placówki "w szpitalu zapewniono opiekę dyżurujących pielęgniarek i lekarzy, a pacjentka leczona była zgodnie z obowiązującymi standardami". - Liczba personelu medycznego gwarantowała właściwą opiekę nad pacjentką, a szpital dysponuje wymaganym sprzętem, w tym monitorami wielofunkcyjnymi - napisał w odpowiedzi Marek Daniel, dyrektor ds. medycznych szpitala w Puszczykowie. - Według dokumentacji medycznej tej nocy były co najmniej trzy wizyty pielęgniarskie i dwie lekarskie.

Czytaj też: Kobieta zmarła w szpitalu - nikt nie wie, o której godzinie i dlaczego

- Skoro tej nocy personel pięć razy był w sali żony, to dlaczego nikt nie wie, o której zmarła moja żona? - pyta Wojciech Ratajczak. Między innymi na to pytanie ma odpowiedzieć kontrola NFZ. Wojciech Ratajczak chce, by sprawę śmierci jego żony wyjaśniła również prokuratura. Nawet jeżeli prokuratorskie postępowanie wykaże, że doszło do zaniedbań, a śmierci 60-letniej kobiety można było uniknąć, to szanse na to, że ktokolwiek poniesie za to odpowiedzialność są praktycznie równe zeru.
Sądy są bowiem wyjątkowo łagodne dla lekarzy. Taki był również wyrok, który rok temu zapadł w sprawie lekarki rodzinnej, Elżbiety C. z Puszczykowa. W październiku 2008 r. lekarka przyjęła Ewę Scherner, skarżącą się na bóle pleców. Zapisała jej środki przeciwbólowe. Podczas drugiej wizyty w poradni pacjentka nadal narzekała na ból. Jednak lekarka jej nie zbadała i nie zleciła prześwietlenia klatki piersiowej.
Dopiero w szpitalu okazało się, że przyczyną dolegliwości był ropień opłucnej. Podczas drenażu doszło do zatrzymania krążenia. Reanimacja uratowała życie pacjentki, ale nie przywróciła zdrowia. Ewa Scherner porusza się na wózku inwalidzkim. Prokuratura zarzuciła Elżbiecie C., że poprzez nieprawidłową diagnostykę i niezlecenie stosownych badań naraziła ją na niebezpieczeństwo utraty życia i zdrowia.

Sąd orzekł, że zrobiła to nieumyślnie. Postanowił warunkowo umorzyć postępowanie karne, gdyż był to pierwszy taki przypadek w wieloletniej praktyce Elżbiety C. Oskarżona nie przyznała się do winy. - To niesprawiedliwy wyrok - tak uniewinnienie dwóch ginekologów z kliniki na Polnej w Poznaniu skomentowała Wanda M., matka 20-letniej Karoliny, która straciła życie razem z nienarodzonymi bliźniętami.

Wyrok zapadł w piątek w sądzie okręgowym i był już drugim w sprawie, która swój początek miała w listopadzie 2006 roku. Wtedy to szpital w Słupcy, do którego zgłosiła się 20-letnia Karolina w 28. tygodniu ciąży bliźniaczej, postanowił przekazać pacjentkę, leczoną na małopłytkowość krwi, do specjalistycznej kliniki na Polnej. Według prokuratury, poznańscy lekarze, którzy otrzymali dokumentację medyczną potraktowali ją jak "normalną" położnicę. Nie zlecili wykonania specjalistycznych badań, które mogły wykryć zagrożenie zdrowia jej i nienarodzonych dzieci. Dlatego Karolina i jej dzieci nie żyją. Kiedy zmarło pierwsze dziecko lekarz dyżurny, Arkadiusz B. nie podjął decyzji o rozwiązaniu ciąży. Potem zmarło drugie. Operacja cesarskiego cięcia nie uratowała już życia Karoliny. Rok temu sąd okręgowy skazał ginekologów za błąd w sztuce i nieumyślne spowodowanie śmierci. Zadecydowała o tym opinia biegłych z Wro-cławia, którzy uznali, że Karolina M. już w momencie przyjęcia do szpitala była w stanie zagrażającym życiu i zdrowiu, a lekarze powinni wykonać specjalistyczne badania i cesarskie cięcie.
Za błąd lekarski, którym było zaniechanie badań, prof. Krzysztof D., ordynator oddziału ginekologiczno-położniczego, usłyszał wyrok ośmiu miesięcy pozbawienia wolności. Dr Arkadiusz B. za nieumyślne spowodowanie śmierci - zaniechanie "cesarki" co doprowadziło do śmierci Karoliny, został skazany na rok więzienia. Oba wyroki sąd wydał w zawieszeniu. Nie orzekł zakazu wykonywania zawodu. Uznał, że byłaby to zbyt dotkliwa kara.

W piątek po powtórnym procesie ginekolodzy zostali uniewinnieni. Tym razem zaważyła opinia biegłych z Warszawy, którzy uznali, że wskazań do cesarskiego cięcia nie było nawet po śmierci pierwszego płodu, a lekarze postępowali prawidłowo. Wyrok jest nieprawomocny.

Czytaj też: Proces poznańskich ginekologów: Lekarze z Polnej uniewinnieni

Prokurator, który domagał się konfrontacji biegłych albo powołania trzeciego zespołu - i matka Karoliny zapowiadają apelację. Sprawa była trudna, ponieważ Karolina chorowała na niezwykle rzadką chorobę genetyczną krwi, której w 2006 roku nie diagnozowano w Polsce. Badania przeprowadzone po jej śmierci uratowały życie bratu i pozwoliły siostrze urodzić zdrowe dziecko.

W prokuraturze w Szamo-tułach toczy się właśnie postępowanie w sprawie śmierci nienarodzonej Jagódki. Dziewczynka zmarła, gdyż według relacji jej rodziców, w szpitalu w Szamotułach zbyt późno podjęto decyzję o wykonaniu cesarskiego cięcia. Od życia dzieliło ją zaledwie kilkadziesiąt minut...

Osiem lat temu w niemal identycznej sprawie sąd uznał winę ginekologa z Poznania, którego pacjentka urodziła martwe dziecko. Dziecko, które również mogło żyć. Według biegłych, lekarz zignorował praktycznie wszystkie informacje świadczące o zagrożeniu ciąży. Tymczasem powinien był natychmiast wykonać cesarskie cięcie i ratować dziecko. Za rażący błąd ginekolog został skazany na... karę grzywny.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski