Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Było biało. Było cicho... Walka z czasem i ta nadzieja. 18 lat temu doszło do zawalenia hali MTK w Chorzowie

Magdalena Nowacka-Goik
Magdalena Nowacka-Goik
Zawalenie się hali MTK 18 lat temu - 28 stycznia 2006 roku - stało się egzaminem dla wielu ratowników. Wśród nich był Michał Stępień i jego Będzińska Grupa Ratownictwa PCK

To była sobota. Mroźna sobota, 28 stycznia 2006 roku. Michał Stępień, ratownik medyczny, świeżo po studiach, ale już wtedy szef Będzińskiej Grupy Ratownictwa PCK, dobrze pamięta ten dzień, chociaż było to 18 lat temu. Dziś nadal jest ratownikiem medycznym, ale już ze stopniem naukowym doktora (tytuł obronił w ubiegłym roku), skończył też studia pedagogiczne.

O tragedii dowiedzieli się z mediów. Prosili o zgodę na udział

Grupa, którą wtedy kierował była młoda, prężna i dobrze wyszkolona, chociaż bez większego doświadczenia. Udział w akcji podczas zawalenia się hali MTK, był dla nich pierwszym tak ważnym egzaminem. KWK Halemba, Szczekociny - też tam byli. Ale to później. - System był wtedy zupełnie inny. Kiedy dowiedzieliśmy się z mediów, że doszło do tragedii, nikt po nas nie dzwonił, nie wzywał. To my zadzwoniliśmy do Śląskiego Urzędu Wojewódzkiego, zgłaszając swoją gotowość do pomocy. Musieliśmy dostać zgodę. Nie mieliśmy nawet swojego ambulansu - wspomina. Kiedy dostali zielone światło, najpierw zadzwonili do strażaków. Oczywiście, wszystkie jednostki były już albo na miejscu katastrofy, albo w drodze. Nie mogli jechać zwykłym samochodem, było ich siedmioro, mieli ze sobą sprzęt.

- Zadzwoniliśmy do straży miejskiej w Będzinie i dostaliśmy od nich busa. Pierwsze, co zobaczyliśmy, to gigantyczny korek, ciągnący się kilkadziesiąt metrów za bramą prowadzącą do hali, złożony z ciągu aut służb ratowniczych. Karetki pogotowia, strażacy, inne służby . Zaparkowaliśmy z boku, zabraliśmy sprzęt i pobiegliśmy - opowiada.

Dotarli do koordynatora, dostali dyspozycje, że mają iść do wyjścia A1 i A2.
Kilkanaście minut po tym, jak dotarli na miejsce, zawaliła się druga część hali.

Czy reszta konstrukcji nie runie na nas?

- Tak naprawdę zostało już tylko jedno wejście, konstrukcja była naruszona cała. Słychać było, jak wszystko trzeszczy. Jak już tam staliśmy, przez kilka sekund, każdemu przeleciała myśl: czy to nie runie na nas? Potem już nie było czasu na myślenie - mówi.
Było cicho. Biało. Elementy konstrukcji przysypane śniegiem przypominały pagórki.
- Kiedy dotarliśmy na miejsce akcji, chaosu, który towarzyszy takim zdarzeniom na początku, już nie było. Została już tylko walka z czasem. Minusowa temperatura mogła się okazać zabójczą dla uwięzionych pod gruzami ludzi - wspomina.

Słychać było jednak, jak uwięzieni ludzie dają znać o miejscu, gdzie się znajdują. Tam ustawiali się strażacy i za pomocą sprzętu, wiercili dziury, przez które wydobywali uwięzionych.

- Dostawaliśmy sygnał, że będziemy potrzebni za 5-10 minut w danym miejscu. Podzieliliśmy się. Ja trafiłem do grupy, która pracowała pod kierownictwem lekarza z Sosnowca. Pomogliśmy 11 wyciągniętym osobom. Jedna była nieprzytomna - pamięta Michał. Ludzie krzyczeli z bólu? - Nie. Byli zbyt wyczerpani, czasem prawie w śpiączce, na granicy hipotermii. Uwięzieni metr nad posadzką. Nawet, jeśli nie mieli ciężkich urazów, trudno w tej sytuacji się poruszać, a brak ruchu przy takiej temperaturze to najgorsze, co może być- podkreśla.

Grupa Michała, podobnie jak większość, pracowała bez przerwy. Wrócili do domów o 4 nad ranem. Nie było mowy o spaniu. Dziś siedzieliby pewnie ze smartfonami. Wtedy śledzili informacje w telewizji. I wtedy dopiero przyszedł czas na refleksje.

- Oglądając filmy z akcji w telewizji, dotarła do nas skala tej katastrofy, jej ogrom, który pokazały kamery ekip telewizyjnych. My widzieliśmy tylko jej skrawek, pracując tam na miejscu.

Potem jeszcze miał takie feedbacki w głowie. Ciało przygniecione słupami, obok którego przechodzili. Było tak zmiażdżone, że nie pozostawiało wątpliwości, że osoba nie żyje.

- Wtedy, na miejscu, o tym nie myśleliśmy, tylko to rejestrowaliśmy. Obrazy wracały później.

Czy dzisiaj scenariusz działań byłby inny?

Gdyby dziś doszło do takiej katastrofy, czy akcja wyglądałyby inaczej? Czy dałoby się uratować więcej ludzkich istnień?

- Na pewno by wyglądałaby inaczej, bo przez 18 lat zmieniło się tak wiele w naszym życiu, w technologiach. Także w dziedzinie ratownictwa. Po pierwsze jest inny, bardziej nowoczesny sprzęt. I bardziej dostępny. Ciężkie samochody ratownictwa technicznego i specjalistycznego są bardziej powszechne. W 2006 roku, w roku katastrofy, zmieniła się ustawa o ratownictwie. Spory wkład miało tu doświadczenie, także zebrane podczas tej akcji. Mamy zupełnie inny system powiadamiania ratunkowego. Są to tzw. jednostki współpracujące z systemem - wyjaśnia.
- Dziś nie dzwonilibyśmy do urzędu wojewódzkiego, tylko my mielibyśmy ten sygnał. Dyspozytor od razu wiedziałby, jakim sprzętem dysponujemy, jaki transport jest potrzebny, ile osób. Nie miałoby to już formy pospolitego ruszenia. Może działania byłyby przeprowadzone szybciej. Natomiast uważam, że jak na tamte czasy i możliwości, to była dobrze przeprowadzona akcja. Nie zmieniło się to, że przy takiej skali na początku zawsze jest chaos. Kiedy jedziemy do wypadku, zwykle mamy opracowany pewien schemat działań. Tu trzeba było wypracować go na bieżąco. Na pewno jednak to, że taka katastrofa miała miejsce w naszym regionie, a nie w innej części Polski, to w tym wszystkim był pewien plus. Bo nigdzie nie ma i nie było tylu sił ratowniczych.

Nie przeocz

Musisz to wiedzieć

od 16 lat
Wideo

Policyjne drony na Podkarpaciu w akcji

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Było biało. Było cicho... Walka z czasem i ta nadzieja. 18 lat temu doszło do zawalenia hali MTK w Chorzowie - Dziennik Zachodni

Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski