Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Chora z Kołobrzegu bez pomocy w Poznaniu

Marta Żbikowska
Córka Anny Rutkowskiej jest oburzona potraktowaniem przez sekretarkę medyczną na oddziale chemioterapii WCO
Córka Anny Rutkowskiej jest oburzona potraktowaniem przez sekretarkę medyczną na oddziale chemioterapii WCO Waldemar Wylegalski
Anna Rutkowska chciała, żeby matka przeszła chemioterapię w Poznaniu, aby się nią opiekować. Po wizycie w szpitalu przy Garbarach pacjentka zaczęła szukać pomocy w innych miastach.

Kołobrzeg?! To wy tam gdzieś bliżej nie możecie się leczyć? - miała usłyszeć Anna Rutkowska, kiedy chciała zapisać swoją mamę na chemioterapię w Wielkopolskim Centrum Onkologii.

- Moja mama mieszka w Kołobrzegu - mówi Anna Rutkowska. - Ja z rodziną pod Poznaniem. Chciałam, żeby mama mogła być tu leczona, żeby była z nami w czasie chemioterapii. Chciałam się móc nią zaopiekować i namówiłam ją na przyjazd do Poznania.

Anna Rutkowska 1 października udała się ze swoją mamą do chirurga w WCO, do którego kobieta dostała skierowanie. Na wizytę udało się zapisać bardzo szybko, jednak lekarz stwierdził, że on nie może już pomóc.

- Proszę szybko udać się na oddział chemioterapii i ustalić termin przyjęcia - poradził chirurg. - Powinien on być wyznaczony za dwa, trzy dni.

Na oddziale chemioterapii obie kobiety pożałowały swojej decyzji o wyborze miejsca leczenia.

Pacjent ma prawo do wyboru miejsca leczenia, bez względu na miejsce zamieszkania

- Sekretarka medyczna na nas nakrzyczała, że ona nie ma czasu, że już w zasadzie powinna wychodzić, że dlaczego z Kołobrzegu aż tutaj przyjechałyśmy i gdzie my mamy zamiar mieszkać? - wspomina Anna Rutkowska. - Miałam ochotę powiedzieć, że będziemy mieszkały w Sheratonie i nie powinno jej to obchodzić, ale wiedziałam, że od decyzji tej kobiety zależy zdrowie mojej mamy, więc starałam się zachować spokój. Powiedziałam, że czasu to nie ma moja mama, bo ma raka, a pani najwyżej pięć minut później wyjdzie do domu.

Termin rozpoczęcia chemioterapii nie został ustalony. Pacjentka za niemal dwa tygodnie miała zgłosić się na konsultację, a po niej, w ciągu siedmiu dni, miało zebrać się konsylium lekarskie. To wtedy zostałby ustalony terminarz dalszego leczenia.

- Nie chcieliśmy tak długo czekać - przyznaje Anna Rutkowska. - Stan mojej mamy jest naprawdę poważny. Udało nam się wcześniej umówić na wizytę w Szczecinie i moja mama rozpoczyna już chemioterapię. Szkoda, że nie mogę jej towarzyszyć w tak ciężkich chwilach podczas choroby.

Doktor Józef Mazurek, rzecznik Wielkopolskiego Centrum Onkologii, sytuację uważa za niedopuszczalną. Dziwi się jedynie, że kobiety nie udały się do rejestracji, tylko bezpośrednio na oddział.

- Ta pani ma prawo leczyć matkę tam, gdzie chce - mówi stanowczo doktor Mazurek. - Nie ma takiego przepisu, który upoważnia pracownika WCO do selekcjonowania pacjentów ze względu na miejsce zamieszkania. Mogę tylko przeprosić i zapewnić, że jeżeli ta pani się do mnie zgłosi, wyjaśnię sytuację.

Anna Rutkowska rozważa złożenie skargi na pracownicę szpitala. - Wprawdzie został nam wyznaczony termin przyjęcia, więc nie mogę powiedzieć, że mama została całkowicie odesłana, ale w ostateczności rozpoczyna terapię w innym szpitalu - mówi Anna Rutkowska. - Miałam nadzieję, że z zieloną kartą, którą mama dostała w ramach pakietu onkologicznego, jej leczenie będzie sprawniejsze.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski