Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czesi dogłębnie obnażyli słabość polskiej piłki

Radosław Patroniak
Radosław Patroniak.
Radosław Patroniak.
W Polsce rozgorzała dyskusja o konieczności odwołania prezesa PZPN, o tym kto, powinien być następcą Franciszka Smudy i o pazerności piłkarzy, którzy zamiast liczyć premie woleli skasować jak najwyższe startowe. Chciałoby się rzec nic nowego, bo przecież te poturniejowe lamenty i recepty na uzdrowienie chorego pacjenta kolekcjonujemy już od dobrych kilkunastu lat. Z jakim skutkiem, każdy widział...

Euro dla naszych reprezentantów poza tym, że mieli zabrać na nie za darmo swoje rodziny, miało być odskocznią do wielkiego świata futbolu. Łukasza Piszczka przymierzano do Realu Madryt, Roberta Lewandowskiego do Manchesteru United, a Rafała Wolskiego do Borusii Dortmund. Temu ostatniemu to akurat trudno się było wypromować, bo selekcjoner stwierdził, że spalił się psychicznie, choć nawet nie kazał mu iść na rozgrzewkę. Z hitów transferowych wyszły niewypały i okazje nie bramkowe, tylko do "prania brudów".

Tymczasem jak wykorzystać dużą imprezę do dopisania zer przy nowych kontraktach pokazali Czesi. 1/3 ich zawodników przed mistrzostwami była warta od 1 do 2 mln euro (u nas za taką kasę przechodził dwa lata temu Artur Sobiech z Ruchu Chorzów do Polonii Warszawa). W tym gronie była choćby trójka podstawowych graczy - David Limbersky, Daniel Kolar (obaj Viktoria Pilzno) i Theodor Gebre Selassie (Slovan Liberec). Za tego ostatniego tuż po przegranym meczu z Portugalią Werder Brema postanowił zapłacić 10 mln euro, a to znaczy, że wartość piłkarza o etiopskich korzeniach wzrosła siedmiokrotnie. Moim zdaniem Niemcy zrobili dobry interes, bo ten boczny obrońca za chwilę może być wart jeszcze więcej. Inna sprawa, że odpowiednicy Selassie z naszej ligi mogliby się na Euro jedynie skompromitować...

Nie mieliby jednak kompleksów przy sprawdzaniu stanu osobistego konta. W Wielkopolsce kibice dobrze kojarzą innego czeskiego obrońcę, Radka Mynara, który był swego czasu podporą Groclinu Grodzisk. Od kilku sezonów jest tylko rezerwowym w ekipie "Czarnych Koszul", ale wracać do Pragi mu się nie uśmiecha, skoro i tak zarabia dużo więcej niż zmiennik w Sparcie.
Otóż Mynar sugerował mi kilka miesięcy temu, że poziom naszej ligi idzie w górę, a czeskiej w dół, bo u naszych południowych sąsiadów nie ma tak dobrej infrastruktury stadionowej i takiego boomu na piłkę jak w Polsce. Zapomniał tylko dodać, że nie ma też tak atrakcyjnych zarobków. Finały ME pokazały jednak, że to czeska liga ma zdrowe zasady, a nasza jedynie przepłaconych piłkarzy. O przegrzaniu koniunktury mówi się w naszym kraju od lat, podobnie jak o tym, że należy postawić na szkolenie młodzieży, a nie na robienie gwiazd z przeciętnych ligowców. Niestety za deklaracjami nie idą czyny i dlatego co jakiś czas przerabiamy utwór ,,Polacy, nic się nie stało".

Chcesz skontaktować się z autorem informacji? [email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski