Ciężko oprzeć się wrażeniu, że żadna ze stron nie stanęła na wysokości zadania. Dyrektorka - bo pozwoliła na to, żeby choć w części emocje wzięły górę i wygrała niechęć do podwładnej. Władze oświatowe - bo nie były w stanie w porę zainterweniować i wyjść z propozycją sensownego rozwiązania problemu. I wreszcie sama nauczycielka, która zaangażowała się w niszczącą wymianę ciosów z rodzicami i dyrekcją.
Jeśli rzeczywiście podniesiono rękę na pięciolatków, winni muszą ponieść surowe konsekwencje. Co do tego nie ma wątpliwości. Gdzieś w całym tym sporze umknęło to, co najważniejsze. Dobro dziecka. I jego prawo do dorastania w przyjaznym środowisku i zdrowej atmosferze. Szkoda.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?