Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Hodowla "gadających" kotów na Jeżycach. Mieszkańcy mają dość

Karolina Koziolek
Mieszkańcy nie chcą kociej hodowli w kamienicy
Mieszkańcy nie chcą kociej hodowli w kamienicy Grzegorz Dembiński
Blisko 20 kotów żyje w mieszkaniu na parterze przy ul. Polnej. Mieszkanie wynajęła hodowczyni z Poznania. Według relacji sąsiadów nikt z kotami nie mieszka. Sami mieszkańcy są na skraju desperacji i zniechęcenia. Skarżą się, że śmierdzi na klatce i z szybów wentylacyjnych, koty miauczą. Problemy miał także sąsiadujący z kocim mieszkaniem sklep odzieżowy, ponieważ koci mocz przesiąkał przez ściany przymierzalni.

Mieszkanie na Jeżycach
Pani Joanna mieszka na Polnej od wielu lat. W 2012 r. lokal pod nią kupiła nowa właścicielka. Według relacji sąsiadów niedługo potem wynajęła mieszkanie wykładowczyni z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza, hodowczyni kotów.

- Początkowo nie wiedzieliśmy, że pod nami mieszkają koty. Nawet potem kiedy się dowiedzieliśmy nie przeszkadzało nam to, myśleliśmy o kupnie kota z tej hodowli - opowiada Joanna Materna, której mieszkanie znajduje się nad hodowlą kotów.
Na stronie internetowej hodowli przeczytała, że koty żyją w otoczeniu antycznych mebli, obrazów, słuchając klasycznej muzyki. - Dziwne więc wydało nam się, że mimo wielu próśb właścicielka wciąż znajdowała powody byśmy tam nie weszli i obejrzeli zwierzęta - opowiada.

Jak mówi, z czasem kotów zaczęło przybywać. - Od przychodzących do kotów osób dowiedzieliśmy się, że bywa ich tam nawet 38. Zdarzało się, ze koty bywały odwiedzane raz na dwa tygodnie. Sami mamy kota i wydawało nam się to niewłaściwe - mówi Joanna. Dodaje, że na rezultaty takiego prowadzenia hodowli nie trzeba było długo czekać. Na klatce zaczęło przeraźliwie śmierdzieć. Trzeba było zamykać okna, ponieważ śmierdziało z otwartych okien w kocim mieszkaniu. Zapach przechodził także mieszkań połączonych szybami wentylacyjnymi.

- Smród był tak uciążliwy, że ostatecznie musieliśmy je zamknąć - opowiada Sylwia Ciągło z mieszkania na drugim piętrze. To właśnie jej mieszkanie jest połączone z kocią hodowlą. - Zapach, który przechodzi do naszego mieszkania to nawet nie smród, tylko skondensowany odór. Nie wyobrażam sobie dalej żyć w takich warunkach - mówi.
Do tego doszło miauczenie. - Pewnego razu wysłałam właścicielce mieszkania smsa o 2 w nocy, że serce mi się kraje ponieważ koty tak bardzo miauczą. Odpowiedź mnie zaskoczyła. Odpisała, że mam się nie martwić, bo to hybrydowa rasa śpiewająco-gadająca, odgłosy jak u dzikich. Jednocześnie zapewniła mnie, że postara się, by koty nie przeszkadzały- opowiada Joanna.

Spór nabrał rozpędu. Mieszkańcy poprosili o pomoc administrację, a ta prawnika.
- Wezwaliśmy właścicielkę mieszkania do rozwiązania umowy z uciążliwą najemczynią - hodowczynią - opowiada Ewa Smarsz, zarządczyni nieruchomości. - Odpisał nam jej prawnik.Twierdził, że to hodowla hobbystyczna i jako taka może funkcjonować w prywatnym mieszkaniu. A poza tym kotom nic złego się nie dzieje - relacjonuje administratorka.
Dobrostan kotów

Wspólnota postanowiła zwrócić się do Powiatowego Inspektoratu Weterynarii. - Nasze kompetencje ograniczają się do kontrolowania dobrostanu zwierząt. Kontrola nie wykazała nieprawidłowości - mówi Ireneusz Sobiak, powiatowy lekarz weterynarii. Dodaje jednak, że jest przekonany, że podobnych hodowli nie powinno się prowadzić w kamienicy. - To oczywista uciążliwość dla mieszkańców. Nie popieram tego - stwierdza.

W podobnym tonie wypowiada się Tadeusz Perz ze Straży Ochrony Zwierząt. On również kontrolował mieszkanie przy Polnej. - Kontrola była zapowiedziana, więc koty wyglądały dobrze - mówi. - Nie zmienia to faktu, że uwagi mieszkańców są jak najbardziej zasadne - uważa.
Zarówno on, jak i powiatowy lekarz weterynarii mówią iż - wbrew zapewnieniom drugiej strony - można stwierdzić, że z kotami nikt nie mieszka.

Tak samo uważają mieszkańcy. - Sądząc po smrodzie, który wydobywa się z kanałów wentylacyjnych nie wydaje mi się, by ktokolwiek tam wytrzymał. Mogłoby dojść do zatrucia - uważa Sylwia Ciągło.

Z administracyjnego punktu widzenia to fakt nie bez znaczenia . Zmiana przeznaczenia lokalu (np. z mieszkalnego na gospodarczy) wymaga zgłoszenia do Urzędu Miasta.

Wspólnota chce zgłosić sprawę do Powiatowego Inspektoratu Nadzoru Budowlanego. Urząd może dokonać kontroli i oceny czy doszło do zmiany przeznaczenia lokalu. Kary w przypadku braku zgłoszenia wynoszą nawet kilkadziesiąt tysięcy złotych.

Zwróciliśmy się z prośbą o komentarz i wyjaśnienie sytuacja zarówno do właścicielki mieszkania jak i najemczyni hodującej koty. Pomimo udzielenia wypowiedzi odmówiły ich publikacji.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski